Wydarzenia Cieszyn

Ponure czasy w Goleszowie

Fot. Krzysztof Marciniuk

27 stycznia minęło 75 lat od wyzwolenia hitlerowskiego obozu koncentracyjnego w Oświęcimiu-Brzezince. Z tą fabryką śmierci w okresie II wojny światowej bezpośrednio powiązany był Arbeitslager Golleschau, który został założony w lipcu 1942 roku na terenie cementowni, należącej do Ostdeutsche Baustoffwerke GmbH – Golleschauer Portland Zemment AG. W szczytowym okresie, w październiku 1944 roku, więziono tam 1059 osób, wśród nich 1008 Żydów.

Więźniowie przywożeni z KL Auschwitz, w większości Żydzi, stanowili darmową siłę roboczą w cementowni oraz w pobliskim kamieniołomie. Obok więźniów w cementowni pracowali także robotnicy cywilni. Teren obozu ogrodzono drutem kolczastym pod napięciem. Nad obozem górowały cztery wieże strażnicze. Więźniowie mieszkali w dwupiętrowym budynku na terenie cementowni. Podzieleni na cztery komanda, wykonywali katorżniczą pracę w kamieniołomach dostarczających surowca do cementowni.

„Pracowali tam bez względu na pogodę na dwie zmiany wiosną, latem, wczesną jesienią, zimą na jedną. Pierwsza zmiana od czwartej do dwunastej, druga od dwunastej do dwudziestej. Kamieniołom ciągnął się przez 3 kilometry wierzchem Jasieniowej, aż do tak zwanej Buczyny, stanowiącej podnóże góry po stronie zachodniej, podzielony na cztery części – Steinbruch I, II, III, IV. Ten czwarty uznany był przez więźniów jako komando karne. Praca była niezmiernie ciężka, bez jakiegokolwiek zabezpieczenia przed urazami, a te zdarzały się często. Więźniowie przechodzili przez Goleszów zgrupowani w kolumnach i pod strażą esesmanów. Każde komando niosło nosze, jak wracało starano się je ukryć w środku – wiadomo dlaczego. Miejsca, w których pracowali więźniowie, były opalikowane taśmą. Jej przekroczenie równało się wyrokowi śmierci. Strażnicy do pomocy mieli jeszcze specjalnie wyszkolone psy. Do wysadzania skał używano wprawdzie dynamitu, ale mniejsze kawałki trzeba było rozbijać ręcznie, a potem załadować do wagoników” – pisze Paweł Stanieczek w książce pt. „Arbeitslager Golleschau – Dzieje Podobozu”.

Więźniowie dostawali na śniadanie ćwiartkę bochenka chleba i pół litra kawy zbożowej, na obiad podłą zupę, a na kolację znów 25 dkg chleba i pół litra kawy zbożowej. Ratowali ich robotnicy cywilni zatrudnieni w cementowni, którzy dawali im swoje jedzenie. Więźniowie pracowali też wewnątrz obozu, w kuchni, magazynie, pralni, a niektórzy fachowcy – ślusarze, elektrycy, tokarze – w brygadach remontowych razem z cywilnymi robotnikami. Była też grupa stolarzy i cieśli.

Przygotowania do likwidacji podobozu rozpoczęto w grudniu 1944 roku. Sama ewakuacja nastąpiła w dniach 18-21 stycznia 1945 roku. Więźniom hitlerowcy urządzili marsz śmierci do Wodzisławia Śląskiego. – Pod wieczór 18 stycznia wyprowadzono z terenu cementowni kilkuset więźniów. Ustawionych w kolumny, pod strażą esesmanów oraz pomagających im już wtedy wermachtowców, zaczęto ich prowadzić. Nikt z mieszkańców Goleszowa dokładnie nie wiedział, gdzie. Przeszli przez Goleszów, obecną ulicą Wolności, potem przez Godziszów, Kisielów, Iskrzyczyn, Dębowiec, Kończyce, Zebrzydowice, Jastrzębie do Wodzisławia. To około 60 kilometrów. Obraz tego marszu śmierci, który z okna naszego domu oglądałem, tkwi mi w pamięci, prawie z fotograficzną dokładnością. Na początku kolumny czarny koń ciągnął sanie załadowane różnego rodzaju rzeczami. Było tam wyżywienie dla esesmanów, koce, termosy, chleb, może i amunicja, potem szła kolumna. Więźniowie ustawieni czwórkami, po bokach kolumny posty z karabinami. Odległość między nimi na 15-20 metrów. Więźniowie ubrani w pasiaki mieli w większość zarzucone na plecy koce, chyba te, którymi przykrywali się na swoich pryczach. Na głowach czapki więźniarskie. Niektórzy mieli głowy poowijane szalami, a nawet innym materiałem, który mógł ich chronić przed zimnem. Na drogę otrzymali po pół bochenka chleba – wspomina Paweł Stanieczek, wówczas kilkuletni chłopiec, który potajemnie nosił jedzenie dla więźniów, wykorzystując odwiedziny u ojca pracującego w biurze cementowni.

Bezpośrednim świadkiem marszu śmierci był też Bronisław Klajsek, który miał wtedy 25 lat, a 19 stycznia przebywał w gospodarstwie wysiedlonych z Kisielowa Sztwiertniów, gdzie pracował jego brat Władysław. Wieczorem zjawili się w gospodarstwie esesmani z prowadzonej przez Kisielów kolumny goleszowskich więźniów i polecili, by do sań ciągniętych i pchanych przez więźniów, zaprzęgnąć parę koni z gospodarstwa. Bronisław Klajsek i jego brat Władysław znaleźli się w kolumnie. Około północy kolumna była w Dębowcu, nad ranem w Kończycach Małych, później w Zebrzydowicach, by dojść do Wodzisławia. Tam obaj Klajskowie już nie dojechali, bo udało się im uciec z Zebrzydowic do domu. Żertkowa z Iskrzyczyna opowiadała natomiast, że kiedy rano szli do kościoła w Dębowcu, obok drogi leżeli zastrzeleni więźniowie. Było ich kilkunastu. Spoczęli potem w zbiorowej mogile obok lasu w Dębowcu. Następna mogiła znajduje się w Kończycach Małych. Nie wiadomo, ilu tam pochowano więźniów z Goleszowa. W Wodzisławiu więźniowie zostali załadowani do wagonów kolejowych i wywiezieni do różnych obozów. Transport odbywał się w dużym mrozie. Część trafiła do miejscowości Zwittau (obecnie Republika Czeska), gdzie zaopiekowali się nimi Emilia i Oskar Schindlerowie. Ten wątek stał się kanwą słynnego filmu fabularnego pt. „Lista Schindlera”.

O losie więźniów podobozu „Golleschau” przypomina Izba Oświęcimska otwarta jesienią 2006 roku w piwnicznej części Gminnego Ośrodka Kultury w Goleszowie. Izba powstała z inicjatywy Pawła Stanieczka – emerytowanego nauczyciela i działacza społecznego, przy wsparciu samorządu gminy Goleszów i dyrekcji Państwowego Muzeum Auschwitz-Birkenau. Zajmuje dwie sale, w których zgromadzono eksponaty związane z tym ponurym miejscem. Obejrzymy m.in. oryginalną pryczę obozową oraz reprodukcje kilku malowideł wykonanych przez więźnia. Był nim francuski Żyd Jean Bartichand, który został deportowany do Auschwitz z obozu przejściowego w Drancy. Malowidła, które wykonał węglem na ścianach budynku cementowni, przedstawiają niewolniczą pracę w podobozie Golleschau. Elementem ekspozycji jest także postać więźnia w charakterystycznym pasiaku, który ładuje kamienie na wózek. Całości dopełniają archiwalne fotografie.

google_news
2 komentarzy
najnowszy
najstarszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments
Mieszkaniec
Mieszkaniec
4 lat temu

Izba Pamięci w Goleszowie powstała. Nikt nie ma odwagi wspomnieć co samorząd zrobił z samym terenem Obozu.

renat
renat
4 lat temu

tylko czekać aż jedyni poszkodowani podczas 2wś zaczną się domagać od gminy Goleszów odszkodowania za prace w kamieniołomie