Dwaj młodzi bielszczanie spędzili wczoraj wieczorem blisko półtorej godziny zamknięci na balkonie. Wszystko przez niespodziewanego psikusa, którego spłatał im… kot.
Około 20.30 mężczyźni postanowili wyjść na chwilę balkon, aby zaczerpnąć świeżego powietrza – pozostawiając uchylone drzwi. Balkon przynależy do mieszkania na pierwszym piętrze budynku przy ulicy Mieszka I.
W pewnym momencie kot wskoczył na łóżko, z niego na parapet, a z parapetu na klamkę. Tym sposobem zwierzę nieświadomie uwięziło mężczyzn tam, gdzie stali.
W mieszkaniu nie było nikogo, kto mógłby wpuścić ich do środka. Na szczęście właściciel czworonoga miał przy sobie komórkę, dzięki której wezwał strażaków na odsiecz. Ci weszli na balkon po drabinie i podważyli zatrzaśnięte drzwi śrubokrętem.
Trochę zmarznięci mężczyźni zostali oswobodzeni około 21.50. Obaj podeszli do całego zamieszania z poczuciem humoru. Kot – jak to kot – był kompletnie nieświadomy konsekwencji swego wyczynu. Właściciel twierdzi, że do wczoraj zachowywał się wzorowo.
Półtora. Zastanowiłabym się na miejscu właściciela czy nie było to działanie zamierzone przez kota. Chciał mieć więcej przestrzeni w mieszkaniu, na pewno zachowane odstępy 2 m. Współczuję strażakom aby interweniować w takiej sprawie. Śrubokręt mają nie tylko strażacy, I piętro nie jest znowu wysoko.
Te swoje przemyślenia i wypociny zostaw dla siebie.
Nie pocę się przy pisaniu. Komentarz jest oczekiwany jeśli jest miejsce “Skomentuj”. Lepiej wypytaj kota czy rzeczywiście tak było jak właściciel opowiada. Może przeciąg zamknął drzwi?
Naprawdę się pisze i mówi półtora a nie półtorej. To nie wypociny, nie trzeba przemyśliwać tutaj Marek.
Ta godzina – rodzaj żeński- półtorej godziny
Dziękuję, można czegoś się też nauczyć przy wypocinach. Zwracam honor pani redaktor.