Marek Biegun z Twardorzeczki został zwycięzcą pierwszego odcinka 117. edycji popularnego teleturnieju „Jeden z dziesięciu”. Postanowił wziąć w nim udział, bo bardzo go lubi i było to jego marzenie. Nam opowiedział, jak wyglądało to „od kuchni”.
– Jak się Pan przygotowywał?
– Zacząłem na początku kwietnia 2019 roku (program był emitowany w lutym tego roku – przyp. red.). Rozwiązywałem krzyżówki, oglądałem różne teleturnieje oraz programy naukowe emitowane w telewizji i internecie. Słuchałem muzyki poważnej, czytałem rozmaite artykuły naukowe.
– Proszę opowiedzieć kilka słów o eliminacjach.
– Odbyły się one w Krakowie 31 marca ubiegłego roku. Kiedy przybyłem na miejsce, stanąłem w kolejce. Każdy wchodzący był przydzielany do swojego prywatnego rozmówcy, który zadawał kandydatowi dwadzieścia pytań. Odpowiedź na szesnaście z nich gwarantowała udział w teleturnieju. Mnie udało się udzielić poprawnej odpowiedzi dokładnie na szesnaście pytań. Po wszystkim oficjalnie poinformowano mnie, że dostałem się do teleturnieju i poproszono o wypełnienie kwestionariusza osobowego. Następnie dowiedziałem się, że otrzymam list zawierający zaproszenie na nagranie, które odbędzie się w Lublinie, a sam list powinien do mnie dotrzeć miesiąc przed terminem nagrania. Tak też się stało.
– Jak przebiegało nagrywanie odcinka?
– Nie zaczęło się od razu. Najpierw zostaliśmy poproszeni o wypełnienie potrzebnych dokumentów i wylosowanie numerów startowych. Atmosfera była bardzo przyjazna. Następnym etapem było oglądanie filmu instruktażowego, w którym Tadeusz Sznuk wyjaśniał nam zasady programu. Potem przyszła kolej na „pudrowanie”. Krótko po makijażu zostaliśmy zaproszeni do studia. Jego widok na każdym z nas zrobił naprawdę duże wrażenie. Na wstępie nagrywane są „wizytówki” każdego zawodnika: jedna dłuższa, druga krótsza. Odpowiednia wersja emitowana jest w zależności od tego, jak długo trwa odcinek. Następnie w studiu pojawił się Tadeusz Sznuk i mieliśmy czas na pamiątkowe zdjęcie. Dopiero po tym zaczęło się nagrywanie. Były poprawki, cięcia, a przed trzecim etapem krótka przerwa na herbatę, ciastko i poprawę makijażu.
– Czy któreś z pytań było dla Pana zaskakujące?
– Tak. Było to ostatnie pytanie: „Jak nazywa się część fajki, która łączy główkę z ustnikiem?”. Nie miałem kompletnie pojęcia, co mam powiedzieć. Strzeliłem, niestety niecelnie.
– Stresował się Pan biorąc udział w programie?
– Generalnie podchodziłem do tego spokojnie. Stres pojawił się w trzecim etapie odcinka, gdy awansowałem do finału. Pewnie było to spowodowane tym, że nie spodziewałem się, iż uda mi się zajść tak daleko.
– Został Pan finalistą odcinka. Będzie jakiś większy finał?
– Niestety nie. Zdobyłem za mało punktów, czyli 53. Do udziału w Wielkim Finale zabrakło 60 punktów.
Bardzo dobrze napisany artykuł i bardzo ciekawy – zwłaszcza dla osób oglądających ten teleturniej 🙂 super!The
omnibus??
53 pkt w finale ?? to śmiech!!!
Zdobądź więcej….