– To było sąsiedztwo uciążliwe jeszcze przed pożarem – jednym głosem mówią mieszkańcy ulicy Krzywej w Cieszynie. W pustostanie znajdującym się na początku ulicy miały miejsce libacje, koczowali bezdomni, schronienie znalazły tam również szczury i kuny.
– Krzyki, przekleństwa, pijackie imprezy, a nawet nietrzeźwi sikający wprost do mojego ogrodu. Koszmar! Zdarzało się, że w tym samym czasie przebywały u mnie wnuki i musiały na to wszystko patrzeć i słuchać tego języka – denerwuje się Barbara Weinlich, której posesja bezpośrednio graniczy z feralnym budynkiem. Zwracanie uwagi, telefony do odpowiednich służb, prośby o spokój nie przynosiły żadnego efektu. Tuż obok okrytego złą sławą pustostanu mieszka również Barbara Susmarska, która wraz z mężem miała w ogrodzie małą kolekcję zwierząt – pawie, bażanty, gołębie, króliki. Małżeństwo wielokrotnie zwracało uwagę na to, co się dzieje na terenie pustostanu. Bez efektu. Wreszcie doszło do dramatu – zwierzęta zostały zabite. Widać było dokładnie, którędy kuny się dostały. Ślady pod ogrodzeniem prowadziły prosto do tego budynku. – Straciliśmy 3 pawie, 3 bażanty, króliki, gołębie. Byliśmy załamani – wspomina Barbara Susmarska.
Pustostan z miesiąca na miesiąc wyglądał coraz gorzej. Ogromny, otwarty dom przyciągał szemrane towarzystwo. Kiedy wydawało się, że gorzej już być nie może, doszło do tragedii. W noc z 28 na 29 września ubiegłego roku pusty dom zaczął płonąć. Jak wspomina Barbara Weinlich, to była jedna z najstraszniejszych nocy w jej życiu. Pamięta walenie w drzwi, krzyki, hałas i dym. I słup ognia wysoki na 3 piętra, który płonął dosłownie kilka metrów od jej domu. – Ten pustostan bezpośrednio graniczy z moją posesją. Mój dom stoi kilka metrów od ogrodzenia, a tamten budynek tuż za nim. W trakcie pożaru kompletnie zniszczony został ogród, który latami pielęgnowałam. Od wysokiej temperatury pękły szyby w moim ogrodzie zimowym. Natura na szczęście uchroniła nas przed większym dramatem. Wiatr wiał w inną stronę i padał deszcz, dzięki czemu ogień nie przeniósł się na dom mój i pozostałych sąsiadów – wspomina kobieta.
Noc pożaru mieszkańcy cieszyńskiej „Karolinki”, bo tak nazywany jest ten rejon miasta, zapamiętają na długo. Domy zlokalizowane są tam blisko siebie, ewakuowanych było więc kilka budynków w najbliższym otoczeniu pustostanu. Teraz najbliżsi sąsiedzi nie martwią się już pijackimi burdami, ale własnym bezpieczeństwem. Ich posesje graniczą bowiem z niemal doszczętnie spalonym budynkiem, którego zły stan napawa obawą. – Ta spalona więźba wygląda jakby zaraz miała się zawalić. Podobnie nadpalone kikuty drzew. Proszę spojrzeć na te wysokie spalone drzewa. Jedna z brzóz już jest pochylona. Przy każdym silniejszym wietrze boję się, że się złamią i przewrócą prosto na mój dom. To miała być moja oaza na emeryturę i co mam? – Barbara Weinlich pokazuje, jaki widok ma obecnie ze swojego ogrodu zimowego, sypialni i salonu. – Kiedyś to sąsiedztwo było uciążliwe, ale przynajmniej zasłonięte drzewami i krzakami. Teraz wszystkie moje okna wychodzą na spaloną ruinę stojącą dosłownie kilka metrów dalej – dodaje.
Mieszkańcy sąsiadujący bezpośrednio ze spalonym domem zwracali się już do Urzędu Miejskiego w Cieszynie czy Inspektoratu Nadzoru Budowlanego. Niestety, na drodze do rozwiązania problemu stoją przepisy, a konkretniej prawo spadkowe. Właściciel działki i budynku zmarł, a kolejne osoby w linii dziedziczenia zrzekają się spadku. Jak mówi Jan Smolarz, powiatowy inspektor nadzoru budowlanego w Cieszynie, aktualnie poszukiwana jest kolejna osoba, która mogłaby być spadkobiercą. Jest to o tyle trudne, że najprawdopodobniej przebywa ona na stałe za granicą. – Sprawa jest nam znana, ale na ten moment sąd nie ma na kogo nałożyć obowiązku zabezpieczenia tego budynku. I to jest główna przeszkoda. Tak to niestety często wygląda – ludzie wyjeżdżają za granicę, zostawiają tu budynki i potem pojawia się problem – dodaje Jan Smolarz.
– Wspomniana nieruchomość nie jest własnością gminy Cieszyn, zatem brak jest podstaw do podejmowania działań ze strony administracji samorządowej i wydatkowania środków publicznych na ten teren, np. jego uporządkowanie. Stąd miasto nie ma też planów dotyczących pustostanu – informuje Katarzyna Koczwara, rzecznik prasowy Urzędu Miejskiego w Cieszynie. Jak dodaje, z informacji, którymi dysponuje urząd wynika, że sprawa wciąż ma nieuregulowany status spadkowy. – Zgodnie z obowiązującymi przepisami, nad spadkiem, który nie jest objęty przez spadkobierców z urzędu, „czuwa” sąd spadku – w tym przypadku jest to Sąd Rejonowy w Cieszynie. Rola sądu nie polega jednak na wyręczaniu spadkobiercy, który nie wyraża chęci działania, a na działaniu w sytuacji, gdy spadkobierca nie może zająć się spadkiem – dodaje. Katarzyna Koczwara zapewnia jednocześnie, że Straż Pożarna kończy swoją interwencję w momencie, kiedy na terenie jest bezpiecznie i gdyby cokolwiek zagrażało otoczeniu, zostałoby usunięte.
Wjeżdżających na ulicę Krzywą wita widok nadpalonego domu, porozrzucane wokół puszki po piwie, butelki po wódce i wciąż wyraźny swąd spalenizny. Jak długo jeszcze mieszkańcy będą żyć w takim sąsiedztwie? Czas pokaże… Barbara Weinlich zarzeka się, że nie ustanie w próbach zwrócenia uwagi na tę sytuację. – Po raz kolejny wysłałam moje prośby do kilku instytucji. Od burmistrza i sanepidu aż po straż pożarną. Zobaczymy, czy będą w stanie nam pomóc – dodaje kobieta.
Po opisaniu sytuacji z ulicy Krzywej w jednym z marcowych wydań “Głosu Ziemi Cieszyńskiej” i kolejnych pismach wysłanych przez mieszkańców miejsce zostało zabezpieczone i oznaczone, usunięta została również spalona więźba domu. Z nieoficjalnych informacji wiemy również, że sprawą budynku zajmie się jedna z komisji Rady Miejskiej w Cieszynie.
Tytuł ja z artykułu sponsorowanego. No ale zwierzęta zostały zabite przez kuny, którymi chyba nie poszczuli menele. Mogły to być lisy. Widok ozdabiają piękne sople, widok można częściowo przysłonić elementami szczelnego płotu.
ja – jak