23 kwietnia na Stadionie Miejskim w Bielsku-Białej rozegrano mecz 27. kolejki PKO Ekstraklasy, w którym miejscowe Podbeskidzie podejmowało Lecha Poznań. Po niezbyt dobrym spotkaniu gospodarze zapisali na swoje konto bezcenne trzy punkty, które w perspektywie walki o utrzymanie są najważniejsze.
Pierwsza połowa piątkowego spotkania nie była wielkim widowiskiem. Obie drużyny starały się atakować, ale robiły to dość chaotycznie, a momentami nieporadnie, przez co nie zobaczyliśmy wielu strzałów. Pierwszą groźną próbę w 11. minucie oddali goście, a dokładnie Mikael Ishak, jednak trafił on prosto w golkipera “Górali” Michala Peskovicia. Drugą szansę poznaniacy stworzyli w 26. minucie po ładnym rozegraniu futbolówki przez Pedro Tibę, Jakuba Kamińskiego i Ishaka, który finalizując akcję uderzył w boczną siatkę. Gospodarze odpowiedzieli groźnym strzałem Desleya Ubbinka z dystansu w 29. minucie, który minimalnie minął bramkę Lecha. Blisko szczęścia bielszczanie byli tuż przed przerwą. Marko Roginić został sfaulowany przed polem karnym a z rzutu wolnego minimalnie chybił Milan Rundić. Po trzech kwadransach na tablicy wyników widniał bezbramkowy remis.
Po zmianie stron mecz nieco się ożywił. W 50. minucie zespół z Poznania miał szansę otworzyć wynik, ale Michał Skóraś z dobrej pozycji przeniósł piłkę nad poprzeczkę. Chwilę później przy rzucie rożnym po drugiej stronie boiska na murawę padł Milan Rundić, ale arbiter rzutu karnego dla gospodarzy nie podyktował. W 57. minucie podopieczni trenera Macieja Skorży znów groźnie zaatakowali. Tym razem Lubomir Satka wstrzelił piłkę w pole karne, ale uderzający na bramkę Jakub Kamiński bardzo się pomylił. 90 sekund później ten sam zawodnik szarżował w polu karnym, ale został zatrzymany przez obronę ekipy spod Klimczoka. Zepchnięte do defensywy Podbeskidzie musiało odpierać kolejne natarcia Lecha, który coraz śmielej poczynał sobie na placu gry. Na szczęście ataki przyjezdnych nie przynosiły skutku, gdyż “Górale” mieli między słupkami Michala Peskovicia, który ratował ich z opresji. Dopiero w 70. minucie podopieczni trenera Roberta Kasperczyka odgryźli się przeciwnikom, gdy po stałym fragmencie gry przed szansą na zdobycie gola stanął Marko Roginić, ale uderzył nad poprzeczkę.
W piątkowym pojedynku najważniejsza okazała się 74. minuta, bo w niej wreszcie padł gol, który śmiało można określić mianem “stadiony świata”. Podbeskidzie odzyskało piłkę na połowie poznaniaków, Marco Tulio zagrał do Marko Roginicia a ten zdecydował się na strzał z dystansu. Po fenomenalnym uderzeniu napastnika bielskiej drużyny futbolówka wylądowała w okienku bramki strzeżonej przez Mickeya van der Harta. Gol dodał animuszu gospodarzom, którzy w 81. minucie mogli podwyższyć prowadzenie za sprawą strzału Rafała Janickiego. W końcówce zawodów beniaminek mądrze, a przede wszystkim skutecznie się bronił i dowiózł korzystny dla siebie wynik do ostatniego gwizdka arbitra.
Podbeskidzie Bielsko-Biała – Lech Poznań 1:0 (0:0)
1:0 Marko Roginić (74′)
A;le się wiocha cieszy nikt myślący nie chodzi na taką kopaninę co robią wstyd dla mieszkańców BB radochę mają tylko pustaki nigdy gorole nie były drożyna z Miasta BB tylko goroli.
A o co ci chodzi dzieweczko? Groźby karalne?
Kolejorz w 2020 roku czarował na europejskim podwórku,ale za słabo wzmonił sie w zimie i przypłacił to teraz brakiem startu w europie.
To jest właśnie ta Wielkopolska gospodarność (Skąpstwo).Dopóty Rutkowscy rządzą w Poznaniu to dopóty Lech nie ma szans zdobywać trofea w Polsce.
Chyba oglądałem inny mecz niż redaktor. Bo grali dobrze przez większość czasu.
Jak sie ogląda C klasę to się tak twierdzi kopanina lipa kto im za to płaci i ogląda pustaki.
Twoi plackarze z BKS-u są 3 ligi niżej. I tłuką ich równo LKS-y z sąsiednich gmin. Nie zapominaj
BKS to od 100 lat jest i będzie Bielski Klub Sportowy czyli PANY nie jakieś wiejskie gorole dla pustaków wiejskich już niedługo i będzie po nich gdyż żaden myślący nie da kasy na wiochę i miasto naszych podatków.
Bielsko moze uratuje sie,na rozkladzie Piast,Wisla Plock i wyjazd do Warszawy.Stal wszystko nie da rady wygrac do konca.
Ale ma 1 mecz więcej. Tyle, że w po przerwie zimowej jest wyjątkowo mało efektywna,
Zajebiście podbeskidzie do Gliwic jedziemy po punkty
Jakim trzeba być ułomny aby widzieć zajebiście grę wiejskich goroli to poziom lzs pogoń po wsi dla baranów.
W porównaniu z BKS-em to i tak superliga. A z LZS-ami gra właśnie BKS. I zazwyczaj przegrywa. Nawet Rekord jest poza ich zasięgiem
Tylko pustaki jak jo może się podniecać na wiejskimi gorolami i naszą ligą chłopcy do lania przez każdym klubem z UE .