Chodzili od domu do domu, wygrywając rzewne utwory na mandolinach, skrzypcach i gitarach. Byli też niezastąpieni podczas wszelkich lokalnych uroczystości i zabaw. Młodzi, szykowni, przystojni i utalentowani. Wracając pamięcią do działalności kaniowskich mandolinistów, wraca się też do niezwykłej atmosfery przedwojennych lat.
Ach, ta mandolina
Historię Józefa Górki i jego mandolinistów zebrał niezastąpiony Michał Kobiela, ocalając od zapomnienia kolejną piękną część historii i kultury dawnego Kaniowa i najbliższej okolicy. Jak zawsze, posiłkował się przede wszystkim żywym świadectwem potomków zasłużonych mieszkańców.
O mandolinistach jednak nie ma wielu informacji. Wiadomo, że zespół założył multiinstrumentalista Józef Górka i że funkcjonował w Kaniowie już na początku lat trzydziestych ubiegłego wieku. Zachowała się fotografia z 1932 roku, przedstawiająca elegancko ubranych młodych i bardzo młodych muzyków, trzymających w rękach gitary, skrzypce i właśnie mandoliny, będące niegdyś nieodłącznym i charakterystycznym elementem folkloru.
Próby odbywały się w Karczmie u Łobody, bowiem członkiem zespołu był jej właściciel – Roman Łoboda. Muzycy uświetniali wesela i potańcówki nie tylko w jego jego karczmie, ale też w Karczmie pod Jaworem w Kaniówku, a następnie w Domu Ludowym. Brali też udział w organizowanych we wsi ogrodowych festynach u Balów i Myśliwców w przysiółku Młyńskie. Nieżyjąca już Helena Ochman wspominała, że przygrywali także wędrując w Kaniowie od strzechy do strzechy, budując niepowtarzalną atmosferę. – Trudno w to uwierzyć, patrząc na dzisiejsze życie w dobie pandemii. To był zupełnie inny, wprawdzie biedny, ale pełen przyjaźni, otwartości i sympatii świat – ocenia Michał Kobiela.
Mandoliniści działali też po drugiej wojnie światowej, znajdując swoje miejsce w kaniowskiej szkole, której kierownikiem był Jan Hańderek, dbający o rozwój muzyczny miejscowych dzieci. Szkoła zakupiła instrumenty, a nauka gry odbywała się w niej dwa razy w tygodniu. Zespół mandolinistów liczył dziesięć osób. Przez pewien czas grał z nim Henryk Kołodziejczyk, były sołtys Kaniowa. Zespół występował na szkolnych i środowiskowych uroczystościach. Oprócz działalności mandolinistów, w szkole odbywała się też nauka gry na fortepianie. Indywidualne lekcje prowadził Jerzy Szaliński, uczący w Czechowicach-Dziedzicach i Bielsku-Białej. Ponadto w szkole działał chór, założony i prowadzony przez Jana Hańderka, którego następczynią została Henryka Stwora. Pod jej kierownictwem chór zdobył wiele wyróżnień.
Człowiek-orkiestra
Józef Górka urodził się w 1908 roku. Zmarł w 1987 roku. Jego żoną była Tekla, z domu Zuber (1909-1998). Mieli czworo dzieci: Mariana, Elżbietę, Jadwigę i Zofię. Józef pochodził z ubogiej rodziny. Jego brat, Alojzy (ur. 1900) także był muzykiem – grał na basie i był gospodarzem orkiestry kolejowej w Dziedzicach (w wieku 28 lat zginął pod kołami pociągu w Jawiszowicach). Drugi brat, Karol, zmarł w wieku 19 lat. Nauki muzyczne pobierał tylko Alojzy – u Czecha Józefa Hoscha, który prowadził orkiestrę w Jawiszowicach. Dziadka nie było stać na nauki, dlatego Józefa Górkę uczył starszy brat. W Jawiszowicach Alojzy też prowadził grupę mandolinistów i muzykował w orkiestrze kolejowej w Dziedzicach. – Józef pochodził z Jawiszowic, ale wychowywał się u rodziny w Kaniowie. Po ślubie, gdy zamieszkał z Teklą, prowadził grupę mandolinistów i kontynuował pracę z następnymi pokoleniami z Kaniowa – wskazuje Michał Kobiela.
Józef Górka był wszechstronnie uzdolniony artystycznie i na przykład malował obrazy, które znajdują się w domach członków rodziny. Jego wielkim wkładem w rozwój kaniowskiej kultury było udzielanie bezpłatnych lekcji gry na instrumentach. Około 1947 roku rozpoczął nauczanie gry na różnych instrumentach, aby stworzyć orkiestrę dętą. Miał uczniów z Kaniowa, których nazwiska zapamiętała jego córka, Elżbieta. Byli to: Mieczysław Adamaszek, Feliks Brosz, Rudolf Dadak, Antoni Głąb, Władysław Głąbek, Edward Góra, Jan Góra, Emil Góra, Władysław Jazowy, Marian Górka, Józef Janeczko, Jan Kaganiec, Franciszek Kołodziejczyk, Ludwik Kołodziejczyk, Stefan Kołodziejczyk, Franciszek Maroszek, Jan Maroszek, Józef Mrozek, Zygmunt Olek, Jan Rychta, Franciszek Szczerbowski, Roman Szyma, Franciszek Tomulik i Tadeusz Tomaszczyk.
Uczniowie pobierali nauki systematycznie, raz lub dwa razy w tygodniu, pod… słomianą strzechą w małej chatce na Ochmanowcu. W sieni lub w kuchni gospodarz pozwolił zapalić papierosa, ale wszyscy uważali, żeby nie wywołać pożaru. Gospodyni pilnowała porządku i tego, żeby wszystkim było ciepło. Paliła w piecu i przygotowywała miejsca do siedzenia. Wszystkiemu przyglądały się dzieci. Marian grał na trąbce i na skrzypcach, a dziewczyny pięknie śpiewały na trzy głosy. Zimą nauki odbywały się w domu, ale kiedy zrobiło się ciepło, przenosili się do Dworu (ul. Modra), gdzie były wolne sale po poprzednim właścicielu. Po zapoznaniu się z nutami i po pierwszych próbach wspólnej gry zaczęto ćwiczyć grę w terenie – marsze, zwroty, zakręty. Niebawem orkiestra zaczęła uświetniać lokalne uroczystości, w tym Boże Ciało, I Komunię Świętą czy odpust. Orkiestra przyłączyła się do OSP i otrzymała mundury, po czym grała na festynach, zabawach karnawałowych i pochodach pierwszomajowych. Druh Zygmunt Olek długo grywał hejnał z kościelnej wieży.
– Gdy chłopcy otrzymywali wezwania do wojska czy zakładali rodziny, pozostali członkowie zasilali pobliskie zespoły, w tym orkiestry KWK „Silesia”, Walcowni Metali Dziedzice, Kolejową w Dziedzicach i wojskową. Członkowie orkiestry reprezentowali bardzo wysoki poziom przygotowania muzycznego, byli więc szanowani za posiadaną wiedzę i godne reprezentowanie Kaniowa – podkreśla Michał Kobiela.
Józef Górka spoczywa na cmentarzu parafialnym w Kaniowie (sektor D, grób 45). – Po wielu latach odnalazł się bratanek Józefa Górki (syn przyrodniego brata) – Stanisław Górka, który szukał w Kaniowie swoich korzeni. Odnalazł ślady Józefa i podzielił się swoimi muzycznymi osiągnięciami. Był kierownikiem i dyrygentem orkiestry dętej w KWK „Jawiszowice-Brzeszcze” a jego syn Kazimierz oraz następne pokolenia także są muzykami – mówi, ciesząc się z kontynuacji muzycznych tradycji, Michał Kobiela. A te mają się wręcz doskonale, bo przecież dzisiaj wizytówką miejscowości jest Orkiestra Dęta Gminy Bestwina z siedzibą w Kaniowie, którą od przeszło dwóch dekad dyryguje Urszula Szkucik-Jagiełka, a o dokonaniach której wkrótce obszernie napiszemy.
Nie zapomnijcie jeszcze wspomnieć o tych, którzy sprzedali swoich sąsiadów, żeby uratować siebie i swoje majątki. Takie rodzinne tradycje 😉
Piękna historia. Dobrze byłoby więcej takich perełek odświeżyć żeby nie zniknęły zapomniane. Swoją drogą kto dzisiaj jeszcze gra na mandolinie? Kiedyś to był bardzo popularny instrument.
Łowić trzeba nowe perły a nie odświeżać, podszywacz. Mandolinista nazywa się ten kto gra na mandolinie.
Na grzebieniu grających też nam trzeba. W zespole mandolinistów nie tylko były mandoliny, a i grzebyk by się przydał. Ale grający na grzebieniu nie może być łysy.
Przeczytaj na spokojnie jakie bzdury piszesz pod MOIM nickem intrygant.
Nie potrzebuję drugi raz czytać, pamiętam i jestem spokojna.