Gdy zamyka się jedna ścieżka, trzeba szukać innej. Rozejrzeć się wokół, otworzyć na nowe. Bo tam, gdzie są ograniczenia, pojawiają się też inne możliwości. Jak w przypadku remontu cieszyńskiego rynku, który wyznaczył dla kultury w mieście nowe szlaki. O Święcie Trzech Braci, o tym, co cieszy i martwi, o dyrektorowaniu w czasach pandemii red. Dorota Krehut-Raszyk rozmawia z Adamem Cieślarem, szefem Cieszyńskiego Ośrodka Kultury „Dom Narodowy”.
– Święto Trzech Braci w innym miejscu niż cieszyński rynek. Coś, co do tej pory było nie do pomyślenia, stało się faktem.
– Tak. Z powodu rewitalizacji płyty rynku i poprzedzających ją badań archeologicznych byliśmy zmuszeni poszukać alternatywy. Wiele osób pytało, dlaczego nie można było opóźnić remontu o kilka dni i zorganizować imprezę jednak na rynku. Tłumaczyłem, że byłoby to trudne, bo procedura organizacji Święta Trzech Braci trwa wiele miesięcy. Kiedy ją rozpoczynaliśmy, końcem ubiegłego roku, mieliśmy wiedzę, że rynek od czerwca będzie wyłączony z użytku. I pod ten scenariusz wszystko, łącznie z odpowiednimi pozwoleniami, przygotowaliśmy. Nie dałoby się nagle wrócić na rynek, nawet gdy prace fizycznie jeszcze się tam nie toczyły.
– I w ten sposób Święto Trzech Braci odbyło się w hali widowiskowo-sportowej i jej sąsiedztwie.
– Wybraliśmy to miejsce po konsultacjach z różnymi służbami oraz kierownictwem ratusza. Ma ono swoje plusy i minusy, które poznaliśmy, ale w tym momencie jest najlepszą lokalizacją i jedyną, bo trudno obecnie wskazać inny teren w Cieszynie, gdzie imprezy o charakterze podobnym do Święta Trzech Braci można by było zrealizować.
– A kompleks pod Wałką?
– Myśleliśmy o tym miejscu, natomiast, po pierwsze, znajduje się tam w tej chwili jedyne w mieście boisko do piłki nożnej, bo stadion jest w remoncie, i po drugie, zarządza nim Szkolne Schronisko Młodzieżowe, co wyklucza sprzedaż na tym terenie jakiegokolwiek alkoholu, nawet piwa niskoprocentowego. Lokalizacja ta nie jest też najlepsza z punktu widzenia komunikacyjnego. Do centrum jednak jest bliżej z hali widowiskowo-sportowej niż spod Wałki. Blisko hali są też parkingi i łatwiej dojechać autobusem. Zresztą, w tym roku mieliśmy dodatkowe kursy, które odwoziły po zakończeniu imprezy mieszkańców na osiedla. Argumentem za halą było również to, że miejsce jest ogrodzone, łatwo zachować tam porządek, posprzątać i sprawniej dojechać zespołom czy obsłudze technicznej. W czasie Święta Trzech Braci ruch w centrum Cieszyna nie był też utrudniony. Mam wrażenie, że było czyściej i spokojniej.
– Nie jest tajemnicą, że nie wszystkim koncerty i grille na rynku odpowiadają. Nie brakuje mieszkańców, którzy się na nie skarżą od lat.
– Oczywiście, że tak. Dlatego być może po 30 latach Święto Trzech Braci dojrzało do tego, by trochę zmienić swoją formułę. Nie mówię, że nie wrócimy na rynek. Sam za nim tęsknię. Uważam, że jest to piękne i świetne miejsce na duże koncerty, ale czy grille powinny tam stać? Tu już mam wątpliwości. Na pewno planujemy już kolejne Święto Trzech Braci w tym samym miejscu, w którym było w tym roku. Wiemy już, że będzie więcej darmowych koncertów, ale wydarzenia w hali pozostaną częściowo płatne. Te bilety – drogie czy niedrogie, to kwestia dyskusyjna – pozwalają nam zredukować koszty imprezy, która ma budżet około pół miliona złotych, o czym niewiele osób wie. Pozwalają też kontrolować liczbę osób w obiekcie, bo koncerty na zewnątrz nie są realizowane w trybie imprezy masowej, natomiast te w środku już tak. A hala widowiskowo-sportowa w Cieszynie mieści dokładnie 1780 osób i ani jednej więcej. Tak wynika z przepisów przeciwpożarowych, których nie przeskoczymy, choć bardzo byśmy chcieli. Lokalizacja Święta Trzech Braci nad Olzą pozwala też szybko przedostać się na drugą część imprezy, po czeskiej stronie. W tym roku tych spacerów było bardzo wiele i bardzo dobrze, bo należy pamiętać, że to nie tylko święto Cieszyna, ale też Czeskiego Cieszyna. I jest jeszcze jeden aspekt. Było bardzo gorąco. Ostatnio wiele mówi się o betonozie, ale mamy rynek, jaki mamy i przy 30-35 stopniach Celsjusza, nagrzewa się on niemiłosiernie i byłoby nam ogromnie ciepło, natomiast nad Olzą pod tym względem jest jednak nieco przyjemniej.
– Remont rynku stał się więc pretekstem do pomyślenia o Święcie Trzech Braci nieco od innej strony.
– Tak, ale ta dyskusja toczy się już od 2019 roku, kiedy zaczęliśmy rozmawiać w Czeskim Cieszynie o tym, żeby ta impreza była bardziej transgraniczna. Żebyśmy się bardziej uzupełniali. Nie wiem, czy w przyszłym roku nie zaproponujemy na przykład wymiennych koncertów czeskich gwiazd u nas i polskich w Czechach. Żeby polsko-czeskie święto nie było tylko z nazwy. Może też powinno być więcej imprez sportowo-rekreacyjnych? Czy to zawsze musi być scena? Czy jeden dzień nie może być na przykład rodzinnym piknikiem w jakimś miejscu? Czy chodzi nam o masowość imprezy, czy rozbicie jej na kilka mniejszych na terenie całego miasta? To są pytania, które chcemy zadać Czytelnikom „Głosu Ziemi Cieszyńskiej”, mieszkańcom Cieszyna już teraz. Świat się zmienia, nasze oczekiwania i preferencje też. Dlaczego więc miałoby się nie zmieniać Święto Trzech Braci? Wiem, że wzbudza ono zawsze emocje, bo jest sztandarową imprezą miasta, ale powinniśmy na nie spojrzeć z każdej strony. Hejt jest łatwy, ja to rozumiem, ale co dalej? Po pierwszej organizacji imprezy na terenie hali widzimy dużo plusów. Choć Cieszyński Ośrodek Kultury ma swoją siedzibę przy rynku, wiele rzeczy było nam łatwiej zrobić tam niż tutaj. To nie oznacza, że idziemy na łatwiznę, ale po prostu wiele rzeczy doceniamy. Cieszynianie często mówią, że po co coś zmieniać, skoro zawsze tak było. Że to jest dobre. Ale może czasami warto wyjść poza schemat?
– A jakie są minusy organizacji Święta Trzech Braci na terenie hali i wokół niej?
– Na pewno to, że przestrzeń jest mniejsza niż na rynku. Mniej zmieści się ludzi, straganów, gastronomii czy kiermaszu handlowego. Być może dostęp też jest gorszy, bo jest trochę dalej od centrum. I to, co wzbudziło największe kontrowersje, to płatne wejściówki. Z części zrezygnowaliśmy, ale to nie jest tak, że bilety się nie sprzedawały. Chcieliśmy wyjść naprzeciw oczekiwaniom mieszkańców…
– … którzy jednak nie kupując biletów w tak dużej liczbie, jak organizatorzy by sobie życzyli, dali odczuć, że nie tędy droga…
– Oczywiście tak, ale ciągle uważam, że za kulturę powinniśmy płacić, to znaczy powinniśmy robić część darmową, jak najbardziej, na wysokim poziomie, natomiast hala stwarza nam możliwości robienia czegoś dodatkowego, na innych warunkach. I choć początkowo pojawiły się pytania, „dlaczego pakujecie nas do hali, będzie tam ciepło i duszno”, to osoby, które były choćby na koncercie „Kultu” doceniły klimatyzację i warunki, których na rynku nie moglibyśmy zaoferować. Być może w przyszłości będzie trzeba robić tak, że będą i rynek, i hala. Możliwości jest wiele i będziemy o tym myśleć, ale proszę mieć też na uwadze to, że tak krawiec kraje, jak mu sukna staje.
– Czy w związku z tym, że nie było sprzedaży biletów na wszystkie koncerty w ramach Święta Trzech Braci, jak zakładano, impreza nie zbilansowała się i trzeba szukać oszczędności?
– Tak. Ograniczamy pewne wydatki, ale też szukamy pieniędzy na zewnątrz. Ostatnio otrzymaliśmy dofinansowanie z dwóch projektów, w tym jednego transgranicznego. I tak pozyskaliśmy 160 tys. zł na działania realizowane wspólnie z czeską stroną, z których sfinansujemy Jarmark Świętego Mikołaja. W tym roku odbędzie się on na Starym Targu, Zamku Cieszyn i w Czeskim Cieszynie. Za pieniądze z dotacji kupimy też halę namiotową, która przyda się dla organizatorów imprez i festiwali po obu stronach Olzy. Drugie dofinansowanie pochodzi z Państwowego Funduszu Rehabilitacji Osób Niepełnosprawnych. To ponad 140 tys. zł, które wydamy na zwiększenie dostępności Domu Narodowego dla osób z ograniczeniami i specjalnymi potrzebami, w głównej mierze z niepełnosprawnościami wzroku i słuchu. Część tej kwoty zostanie przeznaczona na tzw. działania miękkie, w tym organizację jesiennych koncertów czy wystawy, więc być może nie trzeba będzie wiele ciąć, by nasz budżet po Święcie Trzech Braci nam się spiął.
– Remont rynku odebrał tę przestrzeń także na organizację innych imprez, na przykład Wakacyjnych Kadrów.
– Tak. Chcieliśmy i w tym roku zaprosić widzów na kolejną plenerową edycję tej imprezy. W związku z tym, że na rynku się nie da, myśleliśmy o Wzgórzu Zamkowym, ale okazuje się, iż odbywa się tam tak wiele przedsięwzięć, że trudno byłoby nam wypracować jakiś stały harmonogram. Więc zaproponowaliśmy Wakacyjne Kadry w kinie Piast.
– Targi Staroci też „uciekły” z rynku. Jak sprawdzają się na targowisku miejskim przy Stawowej?
– Kiedy w maju pytaliśmy w ankiecie o to, gdzie, zamiast rynku, mogłyby odbywać się Targi Staroci, dając do wyboru park Pokoju, teren Browaru Zamkowego i targowisko miejskie, zdecydowana większość wystawców wskazała trzecią opcję. Po dwóch spotkaniach organizowanych w tym miejscu mamy bardzo dobry odzew. I sprzedający, i kupujący są zadowoleni. Plusem w tym przypadku jest możliwość organizacji targów jesienią czy w zimie, bo stragany są zadaszone. Oczywiście w sercu Cieszyna impreza miała swój koloryt i była częścią krajobrazu. Czy targi wrócą na rynek? Dziś nie jestem w stanie odpowiedzieć. Być może sprzedający i kupujący będą chcieli zostać przy Stawowej. Jak widać więc i tym razem, remont rynku, który z jednej strony jest dla nas uciążliwością, pokazuje nowe możliwości i wskazuje kierunki, o których byśmy wcześniej nie pomyśleli. Ciągle mi się marzy na przykład kino plenerowe na Cieślarówce. Kto wie, może w końcu uda się je zrealizować. Spróbujemy pozyskać pieniądze na własny ekran i projektor, by nie być uzależnionym od kosztów, które są ogromne. W tym roku za jedną projekcję plenerową, taką jak w ubiegłych latach na rynku, musielibyśmy zapłacić 5000 zł netto, nie licząc praw do filmu i innych opłat. To horrendalne sumy.
– Na co w wakacje warto jeszcze zwrócić uwagę w cieszyńskiej kulturze?
– Z pewnością na bogatą letnią ofertę dla dzieci. Trwa kolejny turnus półkolonii, które cieszą się dużą popularnością. Prowadzimy też warsztaty mobilne w ramach Centrum Folkloru Śląska Cieszyńskiego, z którymi docieramy do różnych miejscowości. Koniec wakacji będzie dość intensywny. Wracamy bowiem z Cieszyńskim Przekładańcem w formule festiwalu organizacji pozarządowych, który zaplanowany jest na 26-28 sierpnia, również w kilku lokalizacjach, między innymi na Starym Targu, Wzgórzu Zamkowym i w hali widowiskowo-sportowej. Warto podkreślić, że w organizację imprezy bardzo mocno zaangażowały się stowarzyszenia, a my tylko pomagamy technicznie. W moim odczuciu będzie to wreszcie impreza organizacji pozarządowych, a nie urzędników, którzy chcą coś zrobić dla nich. To bardzo cieszy. Natomiast w ostatnią niedzielę sierpnia zapraszamy też na „Strachy na Zamku”, kolejną imprezę, bardzo lubianą, która wypadła z kalendarza z powodu pandemii, a teraz wraca.
– Jesteś dyrektorem Cieszyńskiego Ośrodka Kultury czwarty rok. Połowa przypadła na czas pandemii. Było łatwo?
– Na pewno nie. Staraliśmy sobie radzić, jak mogliśmy. Nie było wielu imprez, w tym Święta Trzech Braci, ale podejmowaliśmy szereg działań, by być blisko mieszkańców, na tyle, na ile pozwalały nam obowiązujące obostrzenia. Latem łapaliśmy pandemiczny oddech i docieraliśmy z kulturą w różne zakamarki miasta. Sporo się działo. Na pewno nie zmarnowaliśmy tego czasu, bo też wiele się nauczyliśmy. Uczestniczyliśmy w projektach Narodowego Centrum Kultury, które owocują kontaktami z wieloma instytucjami kultury w Polsce. Zakończyliśmy też duży projekt w ramach programu „Konwersja cyfrowa domów kultury”, gdzie dostaliśmy prawie 93 tys. zł i dokonaliśmy skoku cywilizacyjnego do XXI wieku, bo kupiliśmy sporo wyposażenia, którego tutaj nigdy nie było, na przykład nagłośnienie, oświetlenie, miksery dźwięku, aparaty fotograficzne, komputery. To wszystko wykorzystujemy na co dzień. Sukcesem jest świetna Galeria 12, która stała się miejscem dla sztuki na poziomie światowym, opisywanym w czasopismach branżowych, dzięki naprawdę wielkiej pracy nieodżałowanej Basi Głydy-Żydek, którą niedawno pożegnaliśmy. Są jeszcze wystawy, które przygotowała i one się odbędą, ale rodzi się pytanie, co dalej, na które jeszcze nie mamy odpowiedzi. Mamy też wyremontowaną Galerię Ceglaną, w której prezentujemy lokalne rzeczy i jestem dumny z tego, że możemy je pokazywać w godnych warunkach. W tej chwili pracujemy też nad projektem z Liceum Sztuk Plastycznych w Cieszynie. Być może część lekcji będzie się odbywać u nas i powstanie pracownia plastyczna, która służyć będzie nam wszystkim. Ponadto mieszkańcy Cieszyna składają projekt do budżetu obywatelskiego na utworzenie w Domu Narodowym klubu seniora. Trochę inicjatyw jest więc do zrealizowania i rodzą się nowe. Cały czas myślimy o rozwijaniu projektu „Cieszyn śpiewa”, który też jest oddolną inicjatywą i narodził się ze spotkań karaoke w Browarze Zamkowym. Ich uczestnicy poszli o krok dalej i chcieli zrobić coś więcej. Wspólnie śpiewali już Skaldów, utwory świąteczne i patriotyczne, czy te związane z Zaduszkami, a ostatnio Osiecką i mają pomysły na kolejne.
– A czego nie udało się zrealizować?
– Wymienić zasłon w sali widowiskowej, które ładnie wyglądają, ale nic poza tym. Boli mnie to, że przy remoncie Domu Narodowego sporo pieniędzy zostało na nie wydanych, a one de facto nie spełniają swojej funkcji, czyli nie zaciemniają pomieszczenia, co jest sporym problemem na przykład podczas Kina na Granicy. Koszt odpowiednich zasłon to około 17 tys. zł. Oprócz tego przed nami kolejny etap remontu dachu i dostosowanie budynku do przepisów przeciwpożarowych. Szkoda, że nie zaplanowano tych prac w ramach przeprowadzonej modernizacji.
– Dziękuję za rozmowę.
Macura wroc, juz gorzej byc nie moze!
Niestety. Coraz więcej, ale coraz słabszych imprez w okolicy. Wolałabym trochę zapłacić za bilet, ale mieć coś porządnego. Całe lato od Cieszyna przez Bielsko po Żywiec same niekończące się festyny ludowe i festiwale kiczu. Powtarzalne, bez indywidualnego charakteru pompowanie kroplówką publicznych pieniędzy często przypadkowych artystów. A na przykład nie wiem co za geniusz twórczego intelektu wpadł na ten super pomysł, żeby na otwarcie Dni Bielska przenieść scenę z Rynku pod Ratusz i ostro wkurzyć mieszkańców zamykając im połowę parkingu przed Ratuszem. Żeby cokolwiek w tym tygodniu załatwić trzeba było stać w długich kolejkach do parkowania. Naprawdę nie ma nikt na… Czytaj więcej »
To było najgorsze święto jakie pamiętam. Ludzie zawsze siedzieli na rynku do późnych godzin, a w taki piątek gorący jak był w to święto o godzinie 21 już było po imprezie. Nie spotkałem nikogo kto był zadowolony z takiej formuły i miejsca. Z resztą ludzi było tak mało jak nigdy. I teraz już wiem, że na przyszłe święto nie ma się co wybierać bo znowu będzie wielka lipa.