Start w kolejnych wyborach na stanowisko prezydenta Bielska-Białej, zrealizowane (i nie) obietnice wyborcze, rosnąca krytyka i oskarżenia o „betonozę”, najtrudniejsza kadencja w historii i obawy przed zemstą rządu – o tym wszystkim rozmawiamy z prezydentem Bielska-Białej Jarosławem Klimaszewskim w drugiej części wywiadu.
Jak Pan ocenia obecny rząd?
– Powiem tak: nasz kraj zasługuje na lepszy rząd. Chcąc jednak być uczciwym trzeba zauważyć, że nie w każdej dziedzinie obserwujemy zmiany na gorsze. Ale to, co jest dla tego rządu zdecydowanie na minus, to fakt, że tylu niepokojów społecznych, jakie obserwujemy w ostatnich latach, wcześniej nigdy nie było.
Szykuje się nam więcej konfliktów na linii samorząd Bielska-Białej – rząd i jego instytucje, jaki miał miejsce choćby z konserwatorem zabytków?
– Bielski samorząd nie jest związany z obecną władzą. Baczny obserwator łatwo to zauważy, choćby po mniejszej liczbie środków, które do nas trafiają. Politycy rządzącej partii nawet specjalnie nie przeczą temu, że jeśli ktoś chce korzystać z różnego rodzaju form wsparcia, musi z rządem iść ręka w rękę. Osobiście uważam, że samorządy radziłby sobie dużo lepiej, gdyby nie kłopoty rządu z praworządnością, co z kolei wiąże się z blokadą środków unijnych. Te pieniądze – zwłaszcza teraz – bardzo by się przydały. A co do konfliktów, o które Pan pytał, to mam nadzieję, że uda nam się ich uniknąć.
Nie szkodzi Panu reprezentowanie Platformy Obywatelskiej?
– Ja jestem przede wszystkim bielszczaninem, a w dalszej kolejności prezydentem i członkiem partii. Uważam zresztą, że w naszym kraju funkcjonuje ustrój partyjny i przynależność do jakiegoś ugrupowania politycznego jest dowodem pewnej odpowiedzialności i zaangażowania w sprawy społeczne. Członkiem Platformy Obywatelskiej jestem od przeszło dwudziestu lat. A jeśli chodzi o rozliczenia, to od tego są wyborcy i to oni wystawiają mi ocenę za to, co zrobiłem dla Bielska-Białej.
Co do opozycji, to trudno ją określić inaczej, niż fatalną, niemą, pozbawioną pomysłów i konkretnych działań.
– Trudno mi zgodzić się z tą opinią. Wydaje mi się, że wynika ona z faktu, że opozycji po prostu trudno przebić się do opinii społecznej z wieloma sprawami. A dotrzeć ze swoim stanowiskiem choćby do odbiorców mediów zwanych publicznymi to już mission impossible. Mimo to staramy się pewne tematy nagłaśniać, ale afer jest w tym kraju tak dużo, że społeczeństwo już się do nich przyzwyczaiło. Dlatego jestem zwolennikiem nowego przykazania – nie bądź obojętny. Obojętność to chyba nasz największy grzech. A powracając do opozycji, to teraz mamy czas pracy u podstaw. Za rok zobaczymy czy dobrze go wykorzystaliśmy.
Pan nie tylko krytykuje, ale sam też jest krytykowany. Nie ma Pan wrażenia, że coraz bardziej?
– To naturalne po czterech latach pracy na takim stanowisku. Ono wymaga podejmowania trudnych decyzji – takich, które są konieczne, ale mają wielu przeciwników. I takich decyzji z każdym rokiem przybywa. Tym samym przybywa mi też oponentów. Oczywiście mam świadomość, że moje działania nigdy nie będą podobały się wszystkim, ale zawsze byłem i jestem otwarty na konstruktywną krytykę. I gdy się do czegoś zabieram biorę ją pod uwagę. Tak samo jak np. opinie ekspertów. Nie uważam się za człowieka nieomylnego. Mnie też błędy się zdarzają, też miewam refleksje, że coś mogłem zrobić inaczej. Ale łatwiej jest skrytykować czyjąś decyzję sprzed roku, niż samemu ją podjąć dysponując ówczesną wiedzą.
Czy nie zabrakło Panu odwagi, by podjąć niepopularną decyzję o budowie spalarni? Samorządy, które to zrobiły, problem mają za sobą, krytyka ucichła, a z takiej inwestycji są zadowolone. A my ciągle jesteśmy w zawieszeniu.
– To nie jest kwestia odwagi. Od samego początku byłem przekonany, że to jest temat, w którym głos należy oddać mieszkańcom. Osobiście jestem zwolennikiem budowy spalarni, której sens jest jeszcze większy podczas kryzysu energetycznego. Dwa lata dyskusji o tej inwestycji dodatkowo pozwoliły mi się pozbyć wielu wątpliwości. Teraz jestem jeszcze bardziej pewien, że to najmądrzejsze rozwiązanie nie tylko pod względem prowadzenia gospodarki śmieciowej, ograniczania jej kosztów, ale nawet ekologii. Ale – tak jak zapowiedziałem – to bielszczanie podczas referendum zdecydują czy chcą w mieście takiej inwestycji.
W przypadku współpracy z klubem radnych Niezależni.BB Pana wizerunek człowieka kompromisu nieco ucierpiał.
– Przed kolejnymi wyborami trzeba było powiedzieć „sprawdzam”. Zaproponowałem porozumienie na kolejną kadencję, ale odmówiono mi poparcia takiego rozwiązania. I doszło do zerwania współpracy przez Niezależnych. Może lepiej, że już teraz, niż przed samymi wyborami. Popatrzmy na to jednak szerzej. Przez ten czas, kiedy porozumienie obowiązywało udało nam się zrealizować większość zamierzeń, które w tym porozumieniu zapisaliśmy. Nie wszystko – fakt, ale mojego wyborczego programu również nie zrealizowałem jeszcze w stu procentach. A na marginesie: ponieważ Niezależni jednostronnie uznali, że nasze porozumienie już nie obowiązuje, ja zamierzam dochowywać nadal jego zapisów i wciąż będę go – na miarę możliwości – realizował.
Jest Pan postrzegany jako osoba dobrotliwa, uśmiechnięta, tymczasem potrafi pan też grać twardo. Bo to nie tylko sprawa Niezależnych, ale obserwowaliśmy też zmiany na kluczowych stanowiskach w samorządzie.
– Polityka kadrowa to naturalna rzecz. Każdy ma swoją odpowiedzialność i każdy jest poddawany ocenie. Odejścia następowały z różnych przyczyn, ale nigdy w atmosferze skandalu. Staram się sprawnie poruszać po tej cienkiej linii rozgraniczającej dobrą atmosferą od wymagań. Sądzę, że funkcjonujemy z zachowaniem wzajemnego szacunku i udało się nam stworzyć dobrą, choć jeszcze nie idealną strukturę. Tym bardziej liczę się z głosem innych, którzy twierdzą, że czasy wybitnych jednostek minęły i trzeba stawiać na model demokratyczny, współpracę i rady specjalistów. Gdy podejmuję ostateczną decyzję, kieruję się więc tymi aspektami, a nie tylko własnym doświadczeniem i kompetencjami.
Czy w dalszym ciągu będzie Pan stawiał na współpracę z jak najszerszymi środowiskami? Mimo takich zapewnień, coraz głośniej wybrzmiewają spory o m.in. o spalarnię, betonowanie Sarniego Stoku i gór oraz konflikty polityczne.
– Współpraca ma się dobrze, o czym świadczy realizacja najbardziej oczekiwanych przez mieszkańców inwestycji, a także wielkie zmiany w infrastrukturze czy podejściu do ekologii. Myślę, że nigdy mieszkańcy nie mieli takiego wpływu na decyzje samorządu Bielska-Białej jak dziś. A tego, że obserwujemy różnicę zdań, nie nazwałbym sporem czy kłótnią. To normalne, że decyzja samorządu może się różnić z oczekiwaniami części mieszkańców.
Jednak pochylmy się nad tymi sprawami, za które ostatnio spada na mnie krytyka. Niesłusznie jestem kojarzony np. z planowaną budową osiedla na Sarnim Stoku. To od ponad dwóch dekad prywatny teren, a plan zagospodarowania przestrzennego już 10 lat temu umożliwiał tam zabudowę mieszkaniowo-usługową. Zablokowanie tej inwestycji przez miasto wiązałoby się z wypłatą niebotycznych odszkodowań.
Kolejny temat to Cygański Las. Jestem krytykowany za przeprowadzone tam inwestycje, a myśmy nie zrobili przecież tam nic nowego. Odtworzyliśmy tylko już istniejący w tym miejscu od dziesięcioleci tor saneczkowy.
Jest i sprawa walki o drzewa przy torach obok Teatru Polskiego, w której zarzucano mi opieszałość. A myśmy właśnie wygrali w sądzie administracyjnym i decyzja starosty o wycięciu drzew została unieważniona.
Sukcesów jest o wiele więcej, niż kontrowersji, bowiem w ciągu czterech lat zrealizowaliśmy szereg programów ekologicznych, w tym dotyczących powstawania nowych terenów zielonych i zatrzymywania wody deszczowej, który odbywa się pod hasłem „Bielsko-Biała łapie deszcz”. Wycinki drzew ograniczyliśmy do minimum, skupiamy się na rozwoju parków, tworzeniu łąk kwietnych, a nad wszystkim czuwają ludzie, którym na sercu leży nasze środowisko, z ogrodnikiem miejskim na czele. A o tym, że słuchamy konstruktywnej krytyki, świadczy chociażby rezygnacja z budowy parkingu przy „Lasku Bathelta”.
Zdaje więc sobie Pan doskonale sprawę z tego, że to, jak rozwija się miasto, to w dużej mierze zasługa mieszkańców, ich aktywności, pomysłów. Choćby nowa sala koncertowa to wyłącznie prywatna inicjatywa.
– Tak, wielkim potencjałem naszego miasta są mieszkańcy. Zawsze to powtarzam. Bez nich, bez ich propozycji, bez wsłuchiwania się w ich zdanie, niczego byśmy nie zrobili. Są niezwykle kreatywni. Właśnie to jest fajne w tej robocie, że aż tyle pomysłów wychodzi od mieszkańców. My musimy tylko oceniać, czy nas stać na ich realizację. A co do sali koncertowej, to mogła ona równie dobrze powstać w innym mieście, ale powstała w Bielsku-Białej, bo jej inwestor uznał, że to jest właśnie najlepsze miejsce na tego typu przedsięwzięcie.
Czy tego właśnie, co Pan doświadczył, spodziewał się na tym stanowisku?
– Nie mogłem przewidzieć, że przyjdzie mi pełnić najtrudniejszą kadencję w historii samorządu. Liczba problemów, takich jak wojna, pandemia i kryzys gospodarczy, ze skutkami których musimy się mierzyć każdego dnia, przerosła wszelkie moje oczekiwania. Jednak chciałbym nieśmiało zwrócić uwagę na to, że dotychczas jedynym negatywnym efektem tych wszystkich problemów dla miasta jest zwiększenie zadłużenia, którego by nie byłoby, gdyby nie ustawowe zmiany wprowadzone przez rząd.
To co w takim razie z głosami, że to coraz mniej atrakcyjne miasto, bez uniwersytetu, że nie ma nawet elity i widoków na wykonanie kolejnego skoku cywilizacyjnego?
– Gdyby nie było elity, to nie obserwowalibyśmy takich sukcesów, jakie mamy. Można u nas pracować niemal we wszystkich branżach, w tym tak popularnych jak IT. Jako samorząd możemy się skupić na działalności szkół podstawowych i średnich, co też czynimy. Daje to efekt w postaci bardzo dobrych wyników naszych uczniów w skali nie tylko województwa, ale i kraju. Stawiamy właśnie na młodzież, dając jej szansę na dalszy rozwój. Wsłuchujemy się w potrzeby naszych najmłodszych mieszkańców, bo wiemy, że to oni będą tworzyć naszą przyszłość, że warto zachęcać ich do aktywności. Wspieramy też – na miarę możliwości – rozwój szkolnictwa wyższego. Mamy w mieście sporo znakomitych niepublicznych uczelni i jedną państwową, o którą szczególnie się troszczymy – Akademię Techniczno-Humanistyczną. Może nie jesteśmy jeszcze miastem w pełni akademickim, ale na pewno do takiego aspirujemy. A słowo „elita” zamieniłbym chętnie na określenie „społeczeństwo obywatelskie”, bo „elita” ma dziś raczej pejoratywne konotacje.
Przejrzałem Pana program, zaprezentowany przed kadencją. Gdy zacząłem porównywać go z tym, co Pan zrealizował, to nie byłem pod wrażeniem. Nie ma ani bezpłatnej opieki przedszkolnej i żłobkowej, ani bezpłatnej komunikacji.
– Nie można było przewidzieć pandemii, wojny, zmian podatkowych czy kryzysu uchodźczego, a co za tym idzie – konieczności rezygnacji z takich propozycji, których realizacja jest niemożliwa, gdy trzeba walczyć o przetrwanie. Jednak sporo innych punktów z części programu „Dla ludzi” zrealizowałem. Polityka senioralna notuje rozwój, a i mieszkańcy – jak obiecałem – mają do mnie dostęp – i osobisty, i przez platformę „Zapytaj prezydenta”. Z kolei budowa mieszkań komunalnych to temat, który – mimo przeszkód – jest realizowany.
W części Pana programu „Dla miasta” mieliśmy choćby aktywację terenów rekreacyjnych na Sarnim Stoku, a dziś mówi się tylko o budowie kolejnych bloków. Amfiteatru w Lipniku też ciągle nie ma.
– Osiedle ma powstać tylko na części Sarniego Stoku. Z utworzenia tam terenów rekreacyjnych nie zrezygnowaliśmy. Amfiteatru w Lipniku też się w końcu doczekamy, choć jest to już inwestycja nadleśnictwa. Za to – zgodnie z moim programem – kontynuujemy rewitalizację zabytkowej części miasta, dopłacamy do remontów elewacji starych kamienic oraz rozwijamy turystykę i współpracę z sąsiednimi samorządami. Podobnie jest w pakiecie, który przygotowałem z myślą o środowisku, bo nikt nie zaprzeczy, że walczymy ze smogiem, dbamy o nasze zasoby leśne oraz rozwijamy trasy enduro i ścieżki rowerowe.
Jak się okazuje, będzie Pan mógł pełnić swoją funkcję dłużej. Co Pan myśli o tym pomyśle?
– Osobiście ten pomysł mi się nie podoba. W końcu mieszkańcy oddając na mnie swoje głosy mieli świadomość, że będę prezydentem przez pięć lat. Teraz bez konsultacji z nimi ktoś im tę decyzję zmienił. To nie jest uczciwe. Poza tym, mieszanie w ordynacji wyborczej nigdy nie jest dobre, a już w trakcie trwania kadencji daje społeczeństwu bardzo zły sygnał.
Wybiera się Pan do parlamentu?
– Nie, nie wybieram się do parlamentu. Miałem swego czasu dużo politycznych propozycji, w tym dotyczących zmiany partii czy kandydowania. Widocznie uznano mnie za przydatnego. Jednak mój plan jest prosty, uzależniony od mieszkańców. Chcę pozostać w samorządzie.
Czyli druga kadencja. Co Pan myśli o głosach, że nie ma Pan z kim przegrać?
– Pycha kroczy przed upadkiem. Nie mam takiego podejścia. Myślę, że istnieje sporo osób, które byłyby lepsze na stanowisku prezydenta niż ja, ale nie są zainteresowane tym wyzwaniem. To funkcja, na którą nie można wybrać osoby idealnej, trzeba wybrać osobę najlepszą z dostępnych.
Chcę ubiegać się o reelekcję, jeśli tylko zdrowie pozwoli. I żona…
Miły w kontaktach z obywatelami to plus Minusy: -Braki w inwestycjach miasta , basen remont za 50.000.000zł a brak 3.000.000zł za roczny czynsz na oświenie ulic gdzie basen nie był w katastrofalnym stanie bo niecka remontowana ok.15 lat wcześniej…inwestycja mogła poczekać 2 lata. (Za to urząd miejski świeci całą dobę nawet taras ) -rozbudowa machiny urzędniczej nowe budynki,nowi ludzie,zakupy aut elektrycznych,remonty parkietów czy instalacja przeciw gołębią gdy ,,nie ma kasy,, – zaciąganie wielomilionowych kredytów na 20-30lat nawet 2x w roku -smród z wyspiski narasta -brak kontynuacji rewitalizacji starówki -dopłaty do Podbeskidzia wielomilionowe i dopłaty ukryte przez głównych sponsorów czyli spółki… Czytaj więcej »
Jak mogłeś gościu zgodzić się na przemarsz i paradę LGBT normalnie wstyd mi za ciebie
Dla czego obniżono bonifikaty do wykupu mieszkań na własność.pewnie ratujecie swoich kumpli deweloperów przed bankructwem Klimaszewski obyś już nie był prezydentem B B
Ja bym tyle chciał zrobić, tak jak mój poprzednik mój teść, ale co Ja mogę zrobić to wszystko PISu wina Ja tylko mogę podniecić podatki w Bielsku taki mam czas ….
Mój teść stadion wybudował na kredyt, sortownie w Lipniku i zostawił mnie z 200 bankami kredytu
Ja byłem lepszy zrobiłem remont ul Cieszyńskiej i Mamy już w BB 600 baniek kredytu ale co tam rząd jest winien ….
Prezydent Jarosław Klimaszewski to bardzo dobry, ciepły i empatyczny człowiek. Otwarty na innych ludzi, wspierający pomysły , dający szanse realizacji i zrozumienie. Pan Prezydent otacza szczególną opieką i troską dzieci w naszym mieście, za co bardzo dziękuje. Panie Prezydencie życzę powodzenia w wyborach i mam szczerą nadzieję że zostanie Pan z nami.
Skoro taki dobry to co jeszcze robi w platformie?
Zdrwowie mieszkancow nie pozwala, aby ten pan byl ich szefem
Ciekawe czemu podczas kampanii nie opowiadał o spalarni? Któraś z kolei podwyżka podatków opłat za parkingi , zniszczone centrum miasta plus beton. Propaganda sukcesu godna Gomulki
To zrezygnuj po pięciu latach , jaki problem?!
Żona nie pozwala a zdrowie owszem, nie rezygnuje się z władzy i apanaży ot tak sobie. Czy wyborcy pozwolą? – nie wiadomo.
Nad wyborcami popracuje się intensywniej po ogłoszeniu “wybieramy”, trochę kapitału wyborczego już jest.
Nie ma rady, ze zdrowiem mus liczyć się koniecznie, z żoną niekoniecznie a i z mieszkańcami najbardziej tuż przed wyborami.
Większość wśród radnych w rządzeniu najważniejsza.