Pewna mieszkanka Suchej Beskidzkiej zarzuciła burmistrzowi Stanisławowi Lichosytowi i suskim strażnikom miejskim, że ją pomawiają, zastraszają, a w dodatku przekroczyli swoje uprawnienia. Napisała w tej sprawie oficjalną skargę do suskiego Urzędu Miasta, którą zajęli się radni miejscy, przeprowadzając w tej sprawie swoje dochodzenie.
Mieszkająca na osiedlu Garce kobieta poskarżyła się pisemnie na działanie burmistrza i strażników w związku z przekroczeniem uprawnień oraz naruszeniem miru domowego. Dodatkowo zarzuciła burmistrzowi, że ją pomawia i zastrasza. W swoim piśmie zaznaczyła, że strażnicy miejscy wtargnęli na jej zamkniętą i ogrodzoną posesję, a tym samym naruszyli obowiązujące przepisy prawa.
– W krótkim czasie Straż Miejska interweniowała wobec mojej rodziny około 10 razy. Pomimo braku nieprawidłowości, w ciągu roku kilkukrotnie poddawano kontroli kompostownik oraz piec. Powtarzające się kontrole przybrały znamiona uporczywego nękania, stalkingu i zastraszania. W odpowiedzi na moją wcześniejszą skargę skierowaną do burmistrza, zostałam zastraszona i pomówiona o działania niezgodne z prawem – stwierdziła między innymi kobieta.
UWALNIANIE ZWIERZĘCIA
Skargą, która wpłynęła do Urzędu Miasta 22 grudnia 2022 roku, szczegółowo zajęli się radni z Komisji Skarg, Wniosków i Petycji. Z ich ustaleń wynika, że w październiku ubiegłego roku strażnicy miejscy rzeczywiście podejmowali interwencję na posesji kobiety pod nieobecność właściciela. Strażnicy przyznali, że zostali wezwani przez sąsiadów do małego kozła, który od kilku dni znajdował się na tej posesji i nie mógł się wydostać. Sąsiedzi stwierdzili, że próbowali wyprowadzić dzikie zwierzę poza ogrodzenie, ale bez skutku i postanowili poprosić o pomoc Straż Miejską.
– Na terenie nieruchomości nie było nikogo. Jeden z sąsiadów mówił, że brama wjazdowa nie jest niczym zabezpieczona i można swobodnie wejść. Nie ma tam również żadnych oznaczeń typu „zakaz wstępu – teren prywatny”, dlatego wcześniej sąsiedzi próbowali zwierzę uwolnić, ale bezskutecznie. Zwierzę było osłabione, bez dostępu do wody, tym samym sytuacja wymagała pilnej pomocy. Ostatecznie zwierzę zostało uwolnione przez funkcjonariuszy Straży Miejskiej – stwierdzili radni z komisji po wysłuchaniu wersji strażników.
ŚCIEKI DO SKAWY
Strażnicy, odnosząc się do zarzutów stalkingu i nękania rodziny kobiety, która zarzuciła strażnikom prowadzenie częstych kontroli, zastrzegają, iż były one prowadzone zgodnie z przepisami na podstawie upoważnienia wydanego przez burmistrza.
– Zgodnie z przepisami, strażnicy mają prawo wejść na teren nieruchomości w godzinach od 6.00 do 22.00. Wszystkie kontrole dotyczyły zagadnień związanych z ochroną środowiska i z ustawą o utrzymaniu czystości i porządku w gminach. W czasie kontroli stwierdzono szereg naruszeń przepisów, w tym w gospodarowaniu ściekami, które przez wiele lat zanieczyszczały środowisko i spływały do rzeki Skawy. W wyniku prowadzonych kontroli, które odbywały się po zgłoszeniu anonimowym na aplikację ekointerwencja, wszczęto postępowanie administracyjne. Poza zgłoszeniami na aplikacji dotyczącymi wypuszczania ścieków i podejrzenia spalania śmieci, kontrole strażników dotyczyły także gromadzenia odpadów i usytuowania kompostownika na działce należącej do współwłaścicieli. Kontrola obejmowała tzw. „odcieki” spływające z kompostownika na działkę sąsiada – czytamy w sprawozdaniu komisji.
KOMISJA: GRÓŹB NIE BYŁO
Po analizie sytuacji radni z komisji uznali, że nie stwierdzono żadnych uchybień w działaniach Straży Miejskiej i nadzorującego jednostkę burmistrza. Zdaniem komisji, udzielona kobiecie przez burmistrza odpowiedź na wcześniejszą skargę była prawidłowa i nie zawierała pomówień ani gróźb. Według komisji, poinformowanie kobiety o tym, że po następnych zgłoszeniach mogą być kolejne kontrole, nie jest formą jej zastraszania przez burmistrza.
– Przeprowadzona analiza stanu faktycznego sprawy nie potwierdziła w żadnym przypadku zarzutów podnoszonych w skardze. Analizując wszystkie aspekty sprawy, skargę należy uznać za bezzasadną – stwierdzili radni z komisji.
NIE PRZESTRZEGALI PRAWA
Zdaniem burmistrza, skarga na niego jest tylko dlatego, że nie wyciągnął konsekwencji wobec strażników miejskich.
– Bo uznałem, że działali zgodnie z prawem i upoważnieniami. Żadna z tych interwencji nie mogła być traktowana jako widzimisię, ale było to na zgłoszenie. Tam chodziło o spalanie odpadów, co zdarzało się wyjątkowo często. W tym budynku o jednym numerze mieszkają trzy rodziny. Palą w trzech piecach i w takim przypadku musiały być one wszystkie kontrolowane. Dlatego tej pani wydawało się, że to jest nękanie. W tym budynku były spalane odpady, i to trzykrotnie. Nałożony był mandat. Ale największym łamaniem przepisów były ścieki. Ponad jedenaście lat temu powstała w tym rejonie sieć kanalizacyjna. Jednak ta rodzina podłączyła się do niej dopiero w ubiegłym roku. Przez te lata wypuszczali ścieki wprost do Skawy. Trudno było ich przywołać do porządku, aby się podłączyli. Zrobili to po wielu miesiącach interwencji. Mimo to, zdaniem tej pani te interwencje były nieuzasadnione. Odpisałem jej, że gdyby przestrzegali prawa, to strażnicy miejscy mieliby więcej czasu na inne zadania i interwencje, a ta pani więcej spokoju. Czy to można było potraktować jako zastraszanie? To już pozostawiam innym do oceny. Były podstawy, aby ukarać te osoby, i to solidnie. Ale zważywszy, że w tym budynku mieszkają osoby, które najczęściej występują o umorzenie mandatu, odstąpiłem od wymierzenia kary. Uznałem, że lepiej, by te pieniędzy wykorzystali na przyłącze do sieci kanalizacyjnej niż wpłacanie na konto gminy – skomentował całą sytuację burmistrz Stanisław Lichosyt.
Schody do urzędu na tym zdjęciu wyglądają jakby ścieki po nich spływały
Pytanie w tytule retoryczne, statystyki wskazują, że jeśli radni wezmą się za takie pytanie – 99%, że skarga nie jest zasadna.
Jan Paweł II miał aż cztery jądra. Mówił mi o tym za każdym razem kiedy mnie gwałcił.
Jakiś ty głupi-obciąć łeb po samą szyję będzie wiadro na pomyje
Komisja czasem nie ma za zadanie wysłuchać i strony skarżącej?
Ma, jako wnioskodawcę skargi
I co powiedziała radnym skarżąca? – są opisane wypowiedzi jednej strony.
A to coś nowego, że jeśli posesja jest ogrodzona to musi jeszcze być tabliczka „teren prywatny” I jeśli brama nie jest „niczym zabezpieczona” – można wejść. Czy radni z komisji rozmawiali ze skarżącą czy tylko wysłuchali strażników, burmistrza? Czy radni byli na wizji lokalnej?
To przecież prawdziwa juhaska kochająca niczym nie ograniczona wolność w mysl “szlachcic na zagrodzie równy wojewodzie” i powinna zostać burmistrzem , prezydentem lub politykiem