Parę minut po północy do straży pożarnej wpłynęło zgłoszenie pożaru dachu budynku przy ul. Słodkiej w Bielsku-Białej. Wysłano cztery zastępy straży pożarnej i policję.
Zgłoszenie pożaru wpłynęło z WCPR o godz. 00.09. – Po dojeździe na miejsce okazało się, że pożar jest ukryty pomiędzy podbitką a konstrukcją dachu. Nasze działania polegały na podaniu jednego prądu gaśniczego z pomocą drabiny przystawnej – powiedział nam mł. bryg. Damian Markiel z JRG2 w Bielsku-Białej.
Po ugaszeniu pożaru strażacy rozebrali część konstrukcji dachu w celu wykluczenia zarzewi ognia. Miejsce objęte pożarem sprawdzono kamerą termowizyjną. Jak dowiedział się nasz portal, lokatorzy posesji odpalali obok budynku jakieś petardy. Dwie poleciały prosto, a trzecia, nie wiadomo, z jakiej przyczyny skręciła i wpadła pomiędzy ścianę budynku a dach.
– Nie mam pojęcia, dlaczego jedna petarda skręciła. Zobaczyliśmy, jak wpada pod dach, zaczęło się od niej topić ocieplenie. Trzeba było wezwać straż pożarną – relacjonowała nam właścicielka budynku. – Bardzo dziękujemy strażakom za szybką i sprawną akcję, przyjechali bardzo szybko, po mniej więcej paru minutach od wezwania. Szczęśliwego Nowego Roku życzymy – dodała kobieta. W akcji uczestniczyły trzy zastępy straży pożarnej z JRG2, jeden z OSP Kamienica i policja. Akcja służb trwała około 40 minut.
Kiedy wreszcie używanie petard i fajerwerków zostanie w Polsce zabronione?
Krupskiej zapytaj
Mam nadzieję, że nigdy i lewackie sztywniaki zostaną zamknięte w zoo.
Czyli sama petarda nie wpadła pod dach, domownicy do tego doprowadzili. Dobrze, że strażacy mieli prąd wodny i do pomocy drabinę, o zwierzętach w domu nic nie wiadomo, głosu nie miały.
Może ludzie w końcu zrozumieją że takie zabawy to. nie tylko dla nich zagrożenie ale i dla całej populacji zwierząt.
Koniowi zamelduj
wypowiadająca się kobieta powinna zapłacić za koszty akcji strażaków