Minęły cztery miesiące od wyboru na senatora dotychczasowego starosty żywieckiego Andrzeja Kalaty (PiS). Jak wyglądały jego pierwsze dni w Senacie i jakie były pierwsze odczucia?
Po 17 latach bycia radnym powiatu i 13 latach zasiadania w Zarządzie Powiatu Żywieckiego, w tego 9 jako starosta żywiecki, przyszło Panu zmienić rolę z samorządowca na senatora. Jak wyglądało przestawienie się z samorządu na warszawskie salony?
Na początku uderzyła mnie polityka i to przez wielkie „P”. Jest ona bardzo agresywna, zwłaszcza w Sejmie, gdzie kilka razy widziałem obrady na żywo. Było to dla mnie zaskoczenie, bo nie doświadczyłem tego w samorządzie. Owszem w samorządzie kłóciliśmy się, czasami nawet ostro, ale nigdy z taką agresją i nigdy nie były to kłótnie polityczne, lecz o ważne sprawy dla mieszkańców. To, co mnie uderza, to przestrzeganie prawa. Całe moje zawodowe życie musiałem go przestrzegać. Jeśli ktoś jest przedsiębiorcą, to musi bardzo dokładnie wyliczyć i zapłacić podatek, bo w przypadku błędu czekają go poważne konsekwencje. W dodatku trzeba przestrzegać wymagającego kodeksu pracy. W przypadku samorządowca jest podobnie. Teraz dobry urzędnik powinien zaczynać dzień pracy od przeglądania Monitora Polskiego z dziennikami ustaw, sprawdzając czy są nowe ustawy i przepisy w zakresie jego obowiązków. To samo dotyczy starosty i członków zarządu powiatu. W dodatku samorządowcy mają nad sobą wiele instytucji kontrolujących, jak Regionalna Izba Obrachunkowa, Samorządowe Kolegium Odwoławcze, wojewodę i jego służby prawne, Najwyższą Izbę Kontroli, urząd skarbowy. Teraz, przechodząc do polityki przez wielkie „P”, jestem zszokowany.
Dlaczego?
Jako prosty magister prawa i administracji nie mogę pojąć, że w gminach i powiatach przestrzegane jest prawo, a na najwyższych szczeblach sprawy mają się zgoła inaczej. W Polsce mamy ład prawny, który regulują Sejm, Senat, prezydent, a czuwa nad tym wszystkim Trybunał Konstytucyjny, stwierdzający czy to zgodne z Konstytucją, czy nie. Tam już nie ma możliwości odwołania się od wyroku, orzeczenia. Nie można tego „negocjować” poprzez uchwały sejmowe czy inne opinie prawne. W Radzie Powiatu nie podejmowaliśmy uchwały, że odrzucamy uchwałę RIO i wcale się tym nie przejmujemy. Jeśli nie będziemy uznawać prawa, to każda przychodząca nowa władza stwierdzi, że nie musi się liczyć z tym ustanowionym porządkiem prawnym. Ale to prosty kierunek do anarchii i rządów autorytarnych. Nowa koalicja rządząca ma prawo do zmian, lecz zgodnie z prawem i z poszanowaniem tego, że źródłem prawa jest Konstytucja, ustawy i umowy międzynarodowe.
Jakie wyglądały pierwsze dni w Senacie i przestawianie się na nowe tryby?
Od 22 lat jestem członkiem PiS i jako senator jestem w klubie PiS. W sali obrad Senatu zasiadam w fotelu z numerem 94. Po prawej stronie koło mnie siedzi senator Marek Komorowski z Zambrowa, z województwa podlaskiego, a po lewej senator Andrzej Pająk z Zawoi. To wieloletni samorządowiec, były starosta suski, który doskonale zna Żywiecczyznę. Co do pracy w Senacie, zaskoczył mnie brak bezpośredniej odpowiedzialności, bo jestem jednym ze stu. To było takie dziwne wrażenie. Ale absolutnie nie mogę powiedzieć, że w Senacie jest całkowite lenistwo i nic nie robimy. Pracy jest dość sporo podczas komisji i posiedzeń, bardzo intensywny był grudzień. Jednak najwięcej zajęć mam na miejscu, czyli w powiatach żywieckim i cieszyńskim. Nie ukrywam, że teraz angażują mnie, zresztą jak wszystkich parlamentarzystów, zbliżające się wybory samorządowe. Ale ucinam wszelkie spekulacje! Nigdzie nie kandyduję, a tylko wspieram!
A czy mieszkańcy, niejako z przyzwyczajenia, zwracają się do Pana w różnych sprawach i z różnymi problemami?
Już po wyborze na senatora było sporo telefonów. Dzwonili m.in. sołtysi, prosząc o interwencję i pomoc. Tłumaczyłem im, że teraz jest nowy starosta Adrian Midor. Przez kilka tygodni byłem takim przekaźnikiem. Nowy starosta jest bardzo aktywny i stara się na bieżąco przejmować sprawy i je prowadzić. W tematach starostwa nie narzucam się i wcale nie miałem w głowie, aby w coś ingerować. Jednak zawsze chętnie służę radą i pomocą. Jako senator wiem, że komisje i posiedzenia Senatu w Warszawie to jedno, ale dla mnie liczy się praca w terenie, mam to we krwi jako wieloletni samorządowiec. Niezależnie od tego, że jestem senatorem, sporą część moich działań chcę skierować na wsparcie dla samorządów powiatów żywieckiego i cieszyńskiego. Chcę służyć pomocą i występować w ich sprawach. Chcę wspomóc działania władz powiatowych w sprawie odbudowy drogi powiatowej od Węgierskiej Górki do Milówki, która teraz jest zastępczą dla drogi krajowej nr 1 z ogromnym obciążeniem ruchu. Jest ona w coraz gorszym stanie. Oczywiście wzmożony ruch tranzytowy tirów to jedno, ale w sporym procencie zniszczenia spowodowały ciężarówki z budowy obejścia Węgierskiej Górki. Czekać nas będą rozmowy z Generalną Dyrekcją Dróg Krajowych i Autostrad oraz wykonawcami obejścia. Trzeba zwłaszcza zwrócić uwagę na most na Sole w Milówce w ciągu ul. Grunwaldzkiej, który był przez powiat poprawiany i wzmacniany, jak i wykonany odcinek ul. Grunwaldzkiej. Chcę się też przyglądać bardzo dużym inwestycjom, które nas czekają, jak przebudowa 24-kilometrowego odcinka drogi wojewódzkiej nr 945 Żywiec-Korbielów czy modernizacja linii kolejowej Żywiec – Sucha Beskidzka.
Czy już kontaktują się z Panem pierwsi mieszkańcy z prośbą o pomoc i interwencję?
Kończymy remont biura senatorskiego w Żywcu, ale mamy już pierwsze telefony od mieszkańców, a sprawy są przeróżne. Po zakończeniu remontu będę miał wyznaczony dyżur. Będę prosił, aby na spotkania umawiać się wcześniej telefonicznie, bo to wygodniejsze i korzystniejsze dla mieszkańców. Swoje biuro, wspólnie z posłami Stanisławem Szwedem i Przemysławem Drabkiem, mam też w Cieszynie, bo chcę być dostępny dla mieszkańców Żywiecczyzny i Śląska Cieszyńskiego.