W studiu Beskidzkiej TV ponownie zagościł kandydujący do Parlamentu Europejskiego Janusz Korwin-Mikke. Polityk znany jest ze swoich wypowiedzi negujących ocieplenie klimatu, rozwiązania proekologiczne itd. Tym razem postanowiliśmy skonfrontować go z opiniami wygłaszanymi przez dziennikarza i aktywistę – Jakuba Wiecha, redaktora naczelnego portalu Energetyka24 i autora książki pt. „Globalne ocieplenie. Poradnik dla Zielonej Prawicy”.
Co JKM sądzi o katastrofie klimatycznej, co złego widzi w OZE, czy promując palenie węglem chce się przypodobać górnikom, bo kandyduje ze Śląska, co ma do zaoferowania mieszkańcom Bielska-Białej i dlaczego uważa, że ekolodzy kolportują dezinformację? Rozmawia red. Adam Kanik.
Pytanie na początek do pana Janusza – czy prawica może być zielona?
Janusz Korwin-Mikke: Oczywiście, my jesteśmy za zielenią. Chcemy żeby było jak najwięcej dwutlenku węgla, bo jak jest go dużo to wtedy rośliny mają z czego żyć. Każdy, kto chce, żeby było na ziemi zielono to tego chce. W tej chwili ta ilość podniosła się niewiele, ale o 15 proc. zwiększyło się zazielenienie ziemi. Zwiększyło się głównie w Indiach i Chinach, czyli krajach, gdzie jest najwięcej elektrowni węglowych. Unia proponuje nam likwidację zieleni. Jeśli zmniejszymy ilość dwutlenku węgla, to zmniejszymy automatycznie ilość roślin.
Czy pan redaktor zgodzi się z tym stwierdzeniem?
Jakub Wiech: Absolutnie nie zgodzę się z wieloma twierdzeniami, nie tylko z tym. Po pierwsze jeśli chodzi o wpływ dwutlenku węgla w kontekście o jakim mówi Janusz Korwin-Mikke to można porównać do wpływu wody na człowieka. Człowiek też potrzebuje wody do życia, ale jednak jesteśmy w stanie się utopić, kiedy woda dostanie się tak gdzie nie trzeba, albo kiedy będzie jej za dużo. Tak jest z dwutlenkiem węgla. On oczywiście jest potrzebny dla życia roślin, natomiast kiedy jest go za dużo, zaczyna szkodzić. Badania pokazują, że w ciągu ostatnich dwustu lat człowiek podniósł stężenie dwutlenku węgla w atmosferze o ok. 50 proc. Jeśli chodzi o zazielenianie się ziemi – to była prawda, ale mniej więcej do roku 2000. Od tego momentu ziemia przestała się zazieleniać. W Chinach czy Indiach faktycznie postępuje ten proces, ale nie dlatego, że występują nadmiarowe ilości dwutlenku węgla. Zazielenianie postępuje ze względu na bardzo szerokie prace nad oddawaniem kolejnych miejsc do uprawy roślin. To nie jest tak, że ten proces jest naturalny. Wzrost dwutlenku węgla zaczyna nam szkodzić i zagrażać uprawom. Przekonali się o tym rolnicy greccy, którzy w zeszłym roku musieli zmierzyć się z następującymi po sobie konsekwencjami globalnego ocieplenia, które są efektem wzrostu CO2. Te konsekwencje to pożary i powodzie. Tak było w Grecji, gdzie w ciągu roku potencjał rolnictwa spadł o 20 proc.
JKM: Ale co to ma wspólnego? W historii był pożar, który 1/3 Turcji pochłonął, a nie miało to nic wspólnego z globalnym ociepleniem. Pożary są, były i będą. Rolnictwo oczywiście potrzebuje dwutlenku węgla, rośliny potrzebują dwutlenku węgla. Skąd się wziął ten węgiel pod ziemią? To są dawne skrzypy, widłaki. One rosły na dwieście metrów w górę, bo było dużo dwutlenku węgla w powietrzu. Rośliny zamieniły się w węgiel, teraz spalamy ten węgiel, który zamienia się w dwutlenek węgla i znowuż rośliny z tego czerpią. To jest po prostu cykl normalny. Jeżeli zrobiłoby się więcej dwutlenku, to rośliny go zeżrą. Naturalny cykl, powtarzam. Patrzę na to tak samo jak na populację lisów i zajęcy. Jak jest za dużo lisów to zające giną, wtedy giną lisy, bo nie mają co jeść. To samo jest z roślinami.
Czyli uważa pan, że rozrost roślinności w Chinach i Indiach jest spowodowany tym, że te tereny są coraz bardziej uprzemysłowione?
JKM: W pewnym stopniu. Chiny w tej chwili budują kopalnie węglowe, ale co ciekawsze – Niemcy, ci faszyści z Unii Europejskiej, którzy kazali zamykać kopalnie, zamykać elektrownie atomowe się zbuntowali i teraz likwidują pola z fotowoltaiką i wiatrakami i robią odkrywki węgla brunatnego.
Czy takie działania, które wskazuje Janusz Korwin-Mikke nie są hipokryzją ze strony krajów członkowskich UE?
JW: Jakkolwiek można się zgodzić, że wygaszanie elektrowni jądrowych w dobie kryzysu energetycznego jest wymiarem hipokryzji, niemniej jednak trudno się zgodzić, że hipokryzją jest likwidacja wiatraków pod budowę odkrywki, bo to trzeba osadzić w kontekście. Zlikwidowano dosłownie osiem turbin wiatrowych z ok. 32 tys. Niemcy faktycznie cały czas poszerzają działające u siebie odkrywki, natomiast z węgla chcą wyjść gdzieś w połowie lat 30-tych. Warto podkreślić, że Niemcy w odróżnieniu od Polski nie mają żadnej działającej kopalni węgla kamiennego nie posiadają. To nie jest prawda, że zmiany, które widzimy są częścią naturalnego cyklu. Widzimy to chociażby po ekstremalnie szybkim tempie wzrostu stężenia dwutlenku węgla. Nigdy w historii ziemi nie notowaliśmy tak szybkich wzrostów. To, że my wydobywamy węgiel hurtowo i go spalamy, to nie jest część naturalnego cyklu. Dinozaury żadnych kopalni węgla nie posiadały.
JKM: Problem jest w tym, że my też jesteśmy częścią przyrody. Dinozaury sobie swobodnie łaziły, nie wiadomo ile tych dinozaurów było i one też wydzielały CO2, metan i tym podobne gazy. Proszę więc nie mówić, że to jest zjawisko wyjątkowe. Nawet mrówki wytwarzają ogromną ilość dwutlenku węgla. Oceany również stanowią ogromny rezerwuar, więc dlaczego my się tym przejmujemy. Ziemia przetrwała nie takie rzeczy. W prehistorii temperatury były znacznie wyższe. Mniej więcej w VII wieku naszej ery rozpoczęło się globalne ocieplenie, przeżyła to jakoś ludzkość. Potem nastąpiło oziębienie. To jest naturalny cykl, a tych cykli jest bardzo dużo. Działalność człowieka w tym wszystkim nie jest najważniejsza, jest bardzo minimalna. Ja przyznaję, że zimy są znacznie cieplejsze niż były, ale lata za mojej młodości były gorętsze. Świat się zmienia, trzeba się z tym pogodzić. Za 100 czy za 200 lat nauka będzie na takim poziomie, że sobie z problemem ocieplania klimatu poradzi i zmniejszy temperaturę.