Zapowiadało się na piękne piłkarskie święto. Kilkuset bielszczan zebrało się na Rynku, aby kibicować „biało-czerwonym” w meczu z Austrią. Początkowo atmosfera była świetna, kolejne tracone przez Polaków bramki sprawiły jednak, że miny zrzedły, a część osób postanowiło opuścić strefę kibica jeszcze przed ostatnim gwizdkiem.
Dziś w strefie kibica na bielskim Rynku próżno było szukać wolnych miejsc. Ludzie stali także wokół wyznaczonego terenu, licznie zasiedli w pobliskich ogródkach piwnych. Przyszli wszyscy – dziadkowie, dzieci, młode małżeństwa, ekipy przyjaciół, z zaciekawieniem przyglądali się nawet kelnerzy z okolicznych restauracji. Wszyscy chcieli zobaczyć pierwszą na tegorocznych mistrzostwach Europy wygraną w wykonaniu podopiecznych Michała Probierza, wszak Austria określana była jako najłatwiejszy przeciwnik w grupie. Jak się później okazało, czekało ich gorzkie rozczarowanie.
Zebrani na stojąco odśpiewali hymn. Żywiołowo przeżywali emocje, które fundowali piłkarze w kolejnych minutach meczu. Obserwować można było ich cały wachlarz – od jęku zawodu po szybko straconej bramce, po eksplozję radości gdy doszło do wyrównania. Wtedy strefa kibica oszalała, uczestnicy, nieważne czy się znali czy nie, wskoczyli sobie w objęcia, przybijali piątki. Wiele osób głośno i niewybrednie komentowało występ sędziego. Co poniektórzy próbowali nawet prowadzić doping, jaki znamy ze stadionów.
Skandowano „Polska biało-czerwoni” i inne popularne przyśpiewki. Duże ożywienie w strefie wzbudziło wejście na boisko Roberta Lewandowskiego. Niestety, później było już tylko gorzej. Polacy po chaotycznej grze ulegli Austriakom 3:1. Aby zachować jakiekolwiek szanse na dalszy udział w turnieju, musimy we wtorek pokonać Francję.