Po wakacyjnej przerwie nie wrócił już Metrum Jazz Club. Bielski klub działający od dziewięciu lat w Grępielni zamyka się na stałe.
Szybko stał się tętniącym sercem miasta jazzu. Grały w nim nie tylko gwiazdy bluesa czy artyści z najwyższej półki w ramach Zadymki Jazzowej, ale organizowano w nim salsoteki, jam session, a koncerty dawały młode talenty. – Przychodzi jednak taki moment, że wiesz, że dalej nie pójdziesz, i że wszystko, co do tej pory zrobiłeś, to max – wyjaśniają powody decyzji właściciele. Pod postem, który zamieścili na Facebooku nie brakuje wspomnień i smutku, ale też zrozumienia dla sytuacji.
– Muszę to w końcu napisać, by poszło w świat i aby móc zakończyć pewien etap. Etap piękny, trwający 9 lat – poinformowała właścicielka „Metrum”.
Był to dla nich czas pełen radości z najlepszej muzyki, ale też pełen wyzwań, którym trzeba było stawić czoła. – Czas niepowtarzalny muzycznie i czas, w którym wzajemne relacje ludzkie przeradzały się w bliskie znajomości i przyjaźnie. Czas, w którym do klubu wszyscy przychodziliśmy nie jak do pracy, lecz traktowaliśmy ten czas jako terapię od pracy i wszystkiego, przed czym chcieliśmy uciec.
– Przychodzi jednak taki moment, że wiesz, że dalej nie pójdziesz, i że wszystko, co do tej pory zrobiłeś to max. Teraz już będziesz tylko schodzić w dół, bo nie masz siły iść wyżej, bo wspinaczka w górę nie daje już radości i satysfakcji. Dlatego podjęłam decyzję o niekontynuowaniu działalności klubu. Trudno jest mi to pisać, ale to decyzja nieodwracalna – pisze właścicielka Metrum Jazz Club w Bielsku-Białej i dziękuje zespołowi oraz artystom, który od 2016 roku współtworzyli i grali w tym wyjątkowym miejscu.
Skontaktowaliśmy się z właścicielką Metrum Jazz Club, by zapytać ją o powody swojej decyzji. Przekazała nam, że wszystko, co chciała przekazać, zawarte zostało w poście w mediach społecznościowych. Pod postem nie brakuje smutku z powodu decyzji właścicieli. – Zawsze pięknie, zawsze z klasą. Cudowny wystrój, miła obsługa. Czysto, pięknie, niezapominanie. Dziękuję Państwu. To smutny dzień – napisał Zbigniew Błasiak. Inna kobieta dodaje, że „Metrum” było jedynym takim miejscem na kulturalnej mapie Bielska-Białej. – Dało się zauważyć, że już na ostatnich imprezach tanecznych coraz mniej osób, no i ta przerwa wakacyjna nieszczęsna, a wszyscy chcą się bawić w lecie – napisała bielszczanka.
Metrum Jazz Club powstało w 2016 roku w części pieczołowicie odrestaurowanego XIX-wiecznego budynku, który był niegdyś częścią kompleksu fabryczno-willowego, należącego do Adolfa Manhardta i Ferdynanda Hahnela. Klub powstał z tęsknoty za tętniącym życiem klubem jazzowym w stolicy Podbeskidzia, by szybko stać się „sercem miasta jazzu” i prezentować swoim gościom muzykę najwyższej jakości.
Z pierwszym koncertem wystąpił w nim Kwartet Ptaszyna z legendarnym Janem Ptaszynem Wróblewskim. Rok później w klubie odbyły się pierwsze koncerty Zadymki Jazzowej, a w kolejnych latach nie było Zadymki bez grania w Metrum. – Nazwa niesie ze sobą nasze przesłanie – wyjaśniali wtedy właściciele klubu.
– Metrum organizuje rytm w utworze muzycznym, rozkłada akcenty. Metrum jest zmienne i nieprzewidywalne, ale za punkt honoru stawiamy sobie stałe podnoszenie poprzeczki. Stylowy rozwój zgodny z pionierskim duchem Milesa Davisa – oto nasza ambicja – dodawali po otwarciu właściciele „Metrum”.
Bartłomiej Kawalec