Pojedynek suskiej Babiej Góry z krzeszowskim Żurawiem nie miał takiego finału jak biblijne starcie Dawida z Goliatem. Faworyzowani podopieczni Sławomira Bączka odnieśli efektowną wygraną. Choć gdyby byli odrobinę bardziej skuteczni to już do przerwy mogli prowadzić różnicą minimum pięciu bramek.
Od początku sobotniego spotkania gospodarze meczu dzielili i rządzili na murawie. W pierwszej połowie z szeregu idealnych okazji do zdobycia bramki gospodarze wykorzystali tylko dwie i to wcale nie te najbardziej oczywiste. Wynik otworzy Robert Starowicz, który po dłuższym rozbracie z piłką nożną wznowił karierę, a bramkę zdobył po dośrodkowaniu z rzutu rożnego wykonywanego przez Kamila Dyducha. Pięć minut później Kamil Dyduch ponownie ustawił piłkę w narożniku boiska. Tym razem jednak dośrodkowanie na bramkę zamienił Przemysław Burliga.
Po zmianie stron skazywani na pożarcie goście zagrali nieco odważniej. Jednak niewiele mogli wskórać. Za to ekipa Sławomira Bączka nadal poczynała sobie w najlepsze. W efekcie dwukrotnie na listę strzelców wpisał się Tomasz Ścieszka, a jednego gola dołożył Patryk Brytan.
Babia Góra Sucha Beskidzka – Żuraw Krzeszów 5:0 (2:0)
Babia Góra: Kachnic, Chrząszcz, Burliga, Listwan, Rzepka, Ścieszka (od 78 min. Żmuda), Wójtowicz (od 83 min. Szarlej), Kociołek, Mika (od 63 min. Pacyga), Dyduch (od 65 min. Brytan), Starowicz
Żuraw: Kotlarz, Skrzypek (od 60 min. Krupa), Pilarczyk, Kudzia (od 75 min. G. Kawończyk), Zawora, Chorąży, Klimowski, Targosz, Łuczak (od 46 min. M. Kawończyk), Wajdzik (od 65 min. Wala), Bielarz
Autorem fotoreportażu jest Wojciech Ciomborowski