Burmistrz Kęt Krzysztof Jan Klęczar wyjaśnia aferę, której – jak twierdzi – wcale nie było i nie ma.
Burmistrz opublikował na facebooku, którego jest aktywnym użytkownikiem, oświadczenie w sprawie dzierżawy części „starego targu” w Kętach. „Wróciłem do Kęt po kilku dniach i pierwsza wiadomość, z jaką się spotkałem, to wielka „afera parkingowa”. Przekręt, korupcja, oszustwo… a może burza w szklance wody?” – pyta burmistrz.
„Stary targ” to plac przy uliczce Kazimierza Wielkiego, na tyłach kęckiego Rynku. Kupcy mają tam kilka straganów, można kupić świeże warzywa. Główny targ w Kętach znajduje się obecnie na stadionie Hejnału, gdzie kupcom przed kilku laty zostały stworzone idealne warunki do handlu. Ale niektórzy handlujący ciągle rozkładają swoje kramy na „starym targu”, gdzie ciągle stoi kilka zadaszonych stanowisk. Teraz handlarze mają mniej miejsca, bo część placu, który zajmują, została wydzierżawiona prywatnemu przedsiębiorcy. Ten odgrodził ją płotem i urządził tam parking dla gości znajdującego się tuż obok hotelu. Pewnie stąd wzięły się oskarżenia o parkingowy przekręt.
Burmistrz odpowiada tak: „Od lat część „starego targu” była niewykorzystana. Był tam regularnie zaśmiecany trawnik. Kęcki przedsiębiorca zwrócił się do urzędu z wnioskiem o wydzierżawienie tego terenu. Uznałem, że to dobry pomysł. Zgodnie z obowiązującą mnie uchwałą Rady Miejskiej, po uzyskaniu pozytywnej opinii Zarządu Dzielnicy Stare Miasto podpisałem umowę dzierżawy terenu na cele ekspozycyjne. (…) Plan wynajmu został skonsultowany z kupcami handlującymi na tym targowisku i w mojej opinii nie ogranicza ich działalności” – tłumaczy Krzysztof Klęczar.
Rzeczywiście pytani przez „Kronikę” kupcy potwierdzają, że zapoznano ich z planem dzierżawy terenu. Nie nazywają więc tego, co się stało, aferą. A czy są usatysfakcjonowani z takiego rozwiązania? – Obiecano nam, że powstaną tutaj dla nas pewne udogodnienia. A co z tego będzie, to dopiero zobaczymy – mówi jeden z kupców. Pisze o tym również burmistrz: „Podjęliśmy próbę pozyskania środków na kompleksowe urządzenie tego terenu”.
Burmistrz twierdzi, że na takim rozwiązaniu zyskali wszyscy: gmina, bo nie dość, że nie będzie już ponosić kosztów koszenia i sprzątania terenu, to jeszcze na nim zarobi, przedsiębiorca, skoro starał się o dzierżawę i przystał na jej warunki i okoliczni mieszkańcy, bo teren został uporządkowany i objęty monitoringiem. Kto więc mówi o przekręcie? Burmistrz wie swoje: „(…) wiem, że kilku mędrców ze sporym samorządowym stażem spacerując po Starym Mieście opowiada na prawo i lewo sensacyjną historię o ciemnych interesach Klęczara i wielkim parkingowym przekręcie. Może to i dobrze, bo dzięki temu choć na chwilę odeszli od komputerów, co od razu przełożyło się na znaczne zmniejszenie ilości bezmyślnego internetowego hejtu” – czytamy w obszernym facebookowym wpisie.
Co do swojego działania nie ma wątpliwości: – Ja nie mam tu sobie nic do zarzucenia, a bezzasadne pomówienia nie przeszkodzą mi w podejmowaniu decyzji, co do słuszności których jestem przekonany. Odpowiedzmy sobie na pytanie: czy to nie właśnie przez taką postawę niechęci i strachu przed pomówieniami wielu przedsiębiorców w minionych latach zainwestowało poza gminą Kęty, miejsca pracy powstały poza naszą gminą, a ich podatkami zamiast nas dysponują dziś włodarze Andrychowa, Osieka czy Porąbki? I wreszcie, czy oczekujecie burmistrza, który ma odwagę mierzyć się z problemami, czy takiego, który pod wpływem fałszywie rzuconego oszczerstwa cofnie się i pozwoli, by kolejni przedsiębiorcy uciekali z Kęt ze swymi biznesami? Jestem człowiekiem uczciwym. Od lat pełnię funkcje publiczne i nigdy od nikogo nie przyjąłem ani złotówki łapówki! Tym wszystkim, którzy doszukują się tu drugiego dna i wietrzą układ, spisek lub przekręt przypominam starą ludową prawdę: każdy z nas, nawet podświadomie, mierzy drugiego swoją miarą. Rozsiewając plotki świadczycie sami o sobie – kończy ostro burmistrz Klęczar.
Działka o powierzchni prawie 500 metrów kwadratowych została wydzierżawiona przedsiębiorcy do 31 maja 2020 roku.