Nadludzkim niemal wysiłkiem udało się Michałowi Kobieli z Kaniowa wydać drugi – po „Tym, którzy odeszli…” – i zarazem ostatni tom historii tragicznego pożaru czechowickiej rafinerii (1971 rok).
W ekskluzywnie wydanym albumie liczącym 300 stron znajdujemy mnóstwo zdjęć, kopii oryginalnych dokumentów nigdzie do tej pory nie publikowanych,wspomnień i relacji świadków, ale także bogato ilustrowane informacje na temat inicjowanych przez autora wystaw, spotkań i uroczystości związanych z kolejnymi rocznicami tragedii. Tym samym skromny kaniowianin, syn ocalałego z pożaru pracownika rafinerii, zastąpił całe rzesze badaczy i historyków, którzy do tej pory nie znaleźli ani czasu, ani ochoty, by rzetelnie i kompleksowo podjąć niezwykle bolesny- zwłaszcza dla mieszkańców naszego regionu – temat.
To na pewno dzieło jego życia, poświęcone tym, którzy wówczas odeszli i tym, dla których płomienie wciąż nie zgasły…
– Z jednej strony jestem szczęśliwy, ale z drugiej – zmęczony i zniesmaczony postawą wielu notabli, parlamentarzystów, pani premier, ministerstw obrony i dziedzictwa narodowego (!),a także central krajowego pożarnictwa, czyli tych, którzy mogliby pomóc, ale…odmówili. Zainteresowanie i chęć pomocy zauważyłem tylko u posłów Małgorzaty Pępek i Stanisława Szweda. Na szczęście realną pomoc okazali mi prawie wszyscy samorządowcy, do których się zwróciłem ,miejscowi przedsiębiorcy, lokalne instytucje i osoby prywatne, którym z serca dziękuję: Bóg Wam zapłać! – podsumowuje Michał Kobiela. Indagowany o powody przygotowania drugiego tomu autor pisze: „W zakończeniu wydawnictwa „Tym, którzy odeszli…”wspominałem o pytaniach, jakie zadawano w czasie organizowania wystaw i przygotowywania samego albumu. „O co mu chodzi?, „Jaki cel mu przyświeca?”,„Po co rozdrapywać rany?”. Po tym, jak album zobaczył światło dzienne, zaczęły do mnie napływać korespondencje od rodzin ofiar pożaru, uczestników akcji gaśniczej, instytucji i osób prywatnych.” Wymienione reakcje świadczyły o tym, że – jak ujął to w swoim wierszu Juliusz Wątroba – wiele osób do dziś ma przed oczami tę parną i tragiczną czerwcową sobotę.
„Pan Michał Kobiela powraca po raz kolejny, by wyrazić wdzięczność bohaterskim strażakom zaangażowanym w akcję ratunkową, ale także by oddać hołd tym, którzy zginęli w wyniku tragicznych wydarzeń. Czyni to z pewnością także dlatego, by podziękować Bogu za ocalenie życia swojego Taty. Uczyńmy to razem z nim, przeglądając tę księgę/…/” – wyjaśnia we wstępie do albumu Roman Pindel, biskup bielsko-żywiecki, dziękując jednocześnie autorowi za trud włożony w przygotowanie dzieła. Dziękuje zresztą nie tylko biskup. Słów uznania nie szczędzą wszyscy, którzy w pośredni lub całkiem bezpośredni sposób pomagali mu w gromadzeniu materiałów informacyjnych i tworzeniu, a wreszcie drukowaniu albumu (katowicka Drukarnia Archidiecezjalna). Są wśród nich między innymi czechowiczanka Olga Rahden-Piskorska ,były dyrektor rafinerii, bielszczanin Ryszard Chrapek, wydawca, czyli bielski Zarząd Oddziału Powiatowego Związku OSP RP, czechowicka firma Kseroteka, pracodawca autora (Polvax Parafiny Przemysłowe) oraz „Kronika Beskidzka” i “Beskidzka24.pl”.
Szczęśliwy i dumny może być jednak przede wszystkim sam autor dwutomowego już dzieła, wspomagany przez swoich najbliższych, którzy życząc mu jak najlepiej, miewali chwile zwątpienia – czy się uda. Udało się, panie Michale!