Zawodniczki BKS-u zapewniły udane święta sobie i swoim kibicom: nadspodziewanie łatwo rozprawiły się z PTPS Piła. Wyżej notowane rywalki, walczące o pierwszą czwórkę tabeli, wydawały się faworytkami meczu w hali pod Dębowcem. I przebieg pierwszego seta długo potwierdzał te przewidywania. Dobrze działał blok pilanek, a w ataku nie do zatrzymania była Dajana Bosković. Podopieczne trenera Jacka Pasińskiego wypracowały czteropunktową przewagę (16:20) i wydawało się, że mają seta pod kontrolą. Nie wykorzystały jednak dwóch piłek meczowych i na własne życzenie (bo po własnych błędach) przegrały pierwszą partię. Jacek Pasiński miał olbrzymie pretensje do sędziów, ale ich jedynym efektem była żółta kartka dla szkoleniowca Piły.
Drugi i trzeci set miały podobny przebieg. Wielkiej historii nie było: gospodynie, które najwyraźniej złapały wiatr w żagle po pierwszej partii, już na początku obejmowały prowadzenie (w drugim secie 8:6, w trzecim 6:3), a potem powiększały przewagę. Z każdą udaną akcją zyskiwały na pewności siebie, a z kolei pilanki gasły w oczach.
Trener gości szukał rozmaitych rozwiązań, wymieniał atakujące i rozgrywające, ale nic nie mogło powstrzymać rozpędzonych bielszczanek. Trener Tore Aleksandersen dla odmiany nie zmieniał prawie nic, bo i po co? Wymienił tylko Olivię Różański, która zaczęła w pierwszej szóstce, na Ginę Mancuso i to była dobra zmiana. Amerykanka pokazała się z bardzo dobrej strony, ale to samo można powiedzieć o całym zespole. MVP została Dominika Sobolska – warto podkreślić, że drugi raz z rzędu, bo trofeum dla najlepszej zawodniczki zgarnęła też parę dni temu w Muszynie.
To była skuteczna i efektowna siatkówka i szkoda tylko w tej sytuacji, że to był już ostatni mecz BKS-u na własnym parkiecie w fazie zasadniczej. Przed nami jeszcze dwie kolejki Ligi Siatkówki Kobiet. Bielszczanki zagrają w Bydgoszczy i Legionowie. Z taką grą powinny tam pewnie wygrać.
BKS PROFI CREDIT Bielsko-Biała – Enea PTPS Piła 3:0 (26:24, 25:19, 25:20)
BKS: Różański, Jagieło, Pleśnierowicz, Grant, Sobolska, Mucha, Lemańczyk (l) oraz Moskwa, Mancuso.