Trzy osoby usłyszały zarzuty po koszmarnym wypadku, do którego doszło 12 listopada na torze kartingowym w Zwardoniu.
Feralnego dnia 21-letnia Aleksandra, mieszkanka Wodzisławia Śląskiego wybrała się na tor w Zwardoniu ze swoim chłopakiem i znajomymi. Do pojazdu wsiadła, mając na szyi długi szal. Gdy jechała, szal wplątał się w tylną oś gokarata, miażdżąc jej szyję i powodując skomplikowany uraz kręgosłupa. Dzisiaj młoda kobieta jest częściowo sparaliżowana. Jest już po dwóch operacjach i przechodzi rehabilitację.
Postępowanie w sprawie wypadku prowadzi Prokuratura Rejonowa w Żywcu. 4 kwietnia ogłoszono zarzuty dla trzech osób. Najpoważniejsze usłyszał pracownik obsługi toru. Według prokuratury, zaniechał sprawdzenia, czy młoda kobieta odpowiednio zabezpieczyła części swojej garderoby, czym miał umyślnie narazić ją na niebezpieczeństwo i nieumyślnie doprowadzić ją do trwałego kalectwa.
Zarzut nieumyślnego narażenia na niebezpieczeństwo usłyszała też właścicielka toru. Zdaniem śledczych dopuściła do użytku na torze niesprawnego gokarta, który miał nieszczelność silnika, zanieczyszczony zbiornik paliwa i nie miał osłon łańcucha. Co istotne, akurat te usterki nie miały – a przynajmniej prokuratura o tym nie informuje – bezpośredniego przełożenia na wypadek. Prokurator rejonowa Agnieszka Michulec wskazuje, że mogły przyczynić się do innego wypadku. Ponadto ten sam zarzut usłyszał mąż właścicielki, który przez prokuraturę jest traktowany jako osoba odpowiedzialna za dokonywanie przeglądów i serwisowanie pojazdów. Żadna z tych osób nie przyznaje się do winy.