Kultura i rozrywka Wadowice

Artystyczny rebeliant

Stanisław Chyczyński znacznie częściej, niż po pędzel obecnie sięga po pióro. Fot. Bogdan Szpila

Próba zaszufladkowania Stanisława Chyczyńskiego przypomina upychanie w jednej komodzie potężnej biblioteki. Pisarz? poeta? malarz? dziennikarz? A może – jak twierdzą niektórzy – artystyczny buntownik?

Stanisław Chyczyński przyznaje, że małomiasteczkowe ramy nieco go uwierały w czasach młodości. Wszak studiowanie filozofii przez mężczyznę dla niejednego kalwaryjskiego mistrza struga, piły czy szewskiego kopyta wydaje się być fanaberią. – Akceptowana jest natomiast malarska paleta, wszak dobry rzemieślnik jest po trosze artystą, ja zaś od najmłodszych lat lubiłem rysować i malować – Chyczyński uśmiecha się do wspomnień. – Talent przejąłem od taty, który nieźle rysował i malował, acz zawodowo tych umiejętności nie wykorzystywał, był bowiem stolarzem. Chwała rodzicom, że widząc moją pasję, zamiast gonić mnie do pomocy w warsztacie, podtykali albumy z obrazami mistrzów, zabierali na okoliczne wystawy do Wadowic, Andrychowa czy jeszcze dalej. Niestety urodziłem się po śmierci naszego słynnego sąsiada Wojciecha Weisa, spotykałem natomiast żonę mistrza, panią Aneri, ale byłem wówczas jeszcze dzieckiem. Ich sztuka trafiła do mojej świadomości wiele lat później – opowiada…

Artystyczne sukcesy w latach szkolnych przyniosły Chyczyńskiemu lokalną sławę, a wyróżnienie na konkursie w Tokio sprawiło, że pisały o nim media. Toteż gdy po miasteczku rozeszło się, że „nasz malarz” zostałem studentem filozofii na Uniwersytecie Jagiellońskim, nie ukrywano zaskoczenia, bywało, że rozczarowania. – Trudno dzisiaj z perspektywy lat ocenić, czy dobrze się stało, że nie zostałem studentem Akademii Sztuk Pięknych w Krakowie. Być może pozwoliło mi to zachować własny styl, a przede wszystkim uniknąć wielu bolesnych rozczarowań – zastanawia się artysta.

PRZY SZTALUDZE
Chyczyński namalował kilkaset obrazów, głównie techniką pastelową, akwarelą plamkową i zagęszczaną, olejami, były też liczne rysunki tuszem. Zilustrował również wiele książek i zaprojektował liczne okładki (między innymi Adamowi Fajferowi, Bożenie Budzińskiej, Januszowi Budnikowi, Aleksemu Siemionowi). Zdecydowana większość obrazów jest obecnie w obcych rękach. Jedne zdobią prywatne wnętrza, inne wiszą w galeriach w wielu zakątkach świata. Patrząc na obrazy Chyczyńskiego nietrudno się zorientować, że w niektórych „coś nie pasuje”. – Aby uniknąć zaszufladkowania do surrealistów, nazywam to antyrealizmem – wyjaśnia artysta. – Innymi słowy jest to pokazanie świata nieco odrealnionego, celowa rezygnacja z namalowania elementu istotnego dla prezentowanej rzeczywistości. Na przykład patrząc na odbicie w wodzie zauważamy brak detalu będącego na brzegu – wyjaśnia artysta przyznając, że obecnie sporadycznie sięga po pędzel czy inne narzędzie malarskie, acz niekiedy ilustruje książki.

Z PIÓREM W RĘCE
Na co dzień Chyczyński uczy historii i plastyki w Szkole Podstawowej w Jastrzębi. Jednocześnie bardzo dużo pisze. – Na studiach zetknąłem się między innymi z estetyką i teorią literatury – opowiada. – W efekcie już przy pierwszych próbach literackich poczułem się pewny swych umiejętności, znałem bowiem jej arkana. To po części zapewne również zasługa mojej mamy, która była wrażliwa na piękno słowa, niekiedy pisała wiersze. Widać przekazała mi to w genach – podkreśla.

Chyczyński jest między innymi autorem ośmiu tomików poetyckich, zbioru szkiców o literaturze „Życie poza nawiasem” (książka była nominowana do Nagrody Literackiej im. Józefa Mackiewicza przyznawanej za szczególną popularyzację rodzimej kultury, historii i tradycji), tomu opowiadań „Wielbiciel pończoch” (opowiadanie o kalwaryjskim pustelniku stało się lokalnym literackim skandalem). – W 2012 ogłosiłem “samobójstwo literackie” wydając tomik “Byłem pomyłką“. Złamałem pióro na kilka lat, ale potrzeba pisania okazała się silniejsza – przyznaje Chyczyński, aktualnie redaktor naczelny stworzonego przez siebie magazynu literacko-artystycznego „Nihil Novi”, redaktor lokalnego „Kalwariarza”, regularny współpracownik kilku prestiżowych periodyków kulturalno-literackich (między innymi bydgoski „Akant”, starachowicka „Radostowa”, poznańska „Okolica Poetów”), w których publikuje recenzje oraz własną poezję.

Niektóre wiersze zaskakują kompozycją nazywaną przez autora antysonetem. Jest to poezja niekiedy żartobliwa, bywa, że obrazoburcza, z rymami zbudowanymi ze słów o takim samym brzmieniu, ale o różnym znaczeniu, a przy tym w odwrotnym układzie kompozycyjnym, niż w klasycznym sonecie. Jeden ze swoich antysonetów Chyczyński kończy strofą:

Bo kto chodzi po górach – hen, na Polski Grzebień,
Bliżej NIEBA wędruje, w mule się nie grzebie,
Rysy-ko, owszem, duże, ale nie wysokie,
Chyba że anioł przyśnie i spadniesz z Wysokiej.

Literackie dokonania Chyczyńskiego są zauważane. Kalwarianin jest laureatem nagrody im. Ryszarda Milczewskiego-Bruna (2001 r.) oraz nagrody im. Klemensa Janickiego (2007 r.). Został również uhonorowany Medalem Komisji Edukacji Narodowej, odznaką Zasłużony dla Kultury Polskiej, medalem za zasługi dla Związków Żołnierzy WP oraz odznaczeniem Chwały Wiktorii Wiedeńskiej.

Sensację w artystycznym świecie wywołało udostępnienie przez Chyczyńskiego w 2016 roku (na łamach „Konspektu” wydawanego przez Uniwersytet Pedagogiczny w Krakowie) fragmentów listów, jakie wymieniał ze Zdzisławem Beksińskim (1929–2005). – Pisaliśmy do siebie często, nazbierało się 220 listów. Odwlekaliśmy spotkanie, wszak mieliśmy przecież przed sobą całe życie, aż się nagle okazało, że Beksiński został zamordowany – wspomina Chyczyński, przyznając, że sporo listów wymienił również między innymi z Tadeuszem Nowakiem, czy z Jerzym Dudą–Graczem.

Marcin Kania z Myślenic (dr nauk humanistycznych, projektant książek i okładek, członek rzeczywisty Fotoklubu RP) nazwał Chyczyńskiego „buntownikiem zanurzonym w tradycji”. Zaś w Kalwarii można usłyszeć, że Chyczyński to „artystyczny rebeliant”. – Nie bacząc na małomiasteczkowe opinie kroczy własną artystyczną ścieżką, nie kierując się modą i rynkowym zapotrzebowaniem – twierdzi kalwarianin Maciej Malec. – Wywołał kilka rewolucji artystycznych w naszym miasteczku i mam nadzieję, że będziemy świadkami jeszcze niejednej tego typu rebelii pana Chyczyńskiego – dodaje kalwarianin.

 

google_news