Zawodniczki Klubu Sportowego Gryf Rybarzowice, większości bielszczanki, udowadniają, że w uprawianiu sportu najważniejsza jest atmosfera, dobra zabawa i dążenie do zamierzonych celów, a czasami także spory dystans do tego, co się robi. Kiedy rozpoczynały przygodę z unihokejem, nie myślały, że kilka lat później będą jedną z ośmiu drużyn, które rywalizują w Ekstralidze Kobiet!
Wszystko rozpoczęło się cztery lata temu na Luce Arenie w Bielsku-Białej. To tam odbyły się pierwsze treningi, na które uczęszczała grupka pań. Najpierw grały z mężczyznami, jednak kiedy na boisku zaczęło pojawiać się zbyt dużo testosteronu, powiedziały: dość! Założyły własną drużynę i rozpoczęły rywalizację w ekstralidze. – Najważniejsze, żeby wszystko sprawiało frajdę. Od pierwszych minut spędzonych w klubie wiedziałam, że to jest to. Mogę powtarzać jak mantrę, że klimat i atmosfera są niesamowite i niezastąpione. Są to babki z jajami i to trzeba podkreślić – mówi Joanna Homel, zawodniczka.
Na razie na ligowych parkietach bielszczanki dostają lanie. Wysokie porażki nie podcinają im jednak skrzydeł i z zapartym tchem dążą do pierwszego zwycięstwa. W Ekstralidze występuje osiem zespołów, a KS Gryf jest jedynym zespołem kobiecym na Śląsku. – Cieszymy się z każdego kroku, który stawiamy. Jeszcze zaskoczymy! – mówi zawodniczka Adriana Kałuża.
Już 16 listopada o 17.00 odbędzie się historyczny, bo pierwszy organizowany przez KS Gryf mecz unihokeja w Rybarzowicach. Do tej pory wszystkie mecze odbywały się na wyjeździe. Kolejny odbędzie się nazajutrz (17 listopada) o 10.00. – Serdecznie zapraszamy sympatyków unihokeja, ale nie tylko. Myślę, że każdy kibic wszelkich sportów będzie usatysfakcjonowany – mówi Adriana Kałuża.
Więcej o drużynie można przeczytać w nowej „Kronice Beskidzkiej”, która jest już dostępna w sprzedaży. Można także zakupić wydanie elektroniczne