W hicie 20. kolejki skoczowskiej klasy A Beskid Brenna stoczył bój o ligowe punkty z Iskrą Iskrzyczyn. Gospodarze wygrali 5:2, potwierdzając swoje duże możliwości.
Ekipa spod Kotarza rozpoczęła spotkanie od mocnego uderzenia, bo już w 5. minucie prowadzenie zapewnił jej Jerzy Szymura. W kolejnym fragmencie rywalizacji to goście grali lepiej i groźniej atakowali, ale do wyrównania nie potrafili doprowadzić. W zamian za to zainkasowali kolejny cios w postaci drugiego gola, którego w 36. minucie zdobył Kazimierz Ferfecki, dobijając “wypluty” przez golkipera Iskry strzał z rzutu wolnego Michała Grzesia. 5 minut później było już 3:0, gdy w podbramkowym zamieszaniu najwięcej przytomności zachował Jan Greń, który z bliska posłał futbolówkę między słupki.
Trzeci gol miejscowych pobudził zespół Iskry, który po wznowieniu gry w 43. minucie w końcu trafił do siatki. Na listę strzelców wpisał się Dawid Waliczek. Chwilę później szansę na kolejnego gola miał Michał Grześ, ale jego strzał piętką zatrzymał się na słupku. W 45. minucie po raz kolejny zaatakowała ekipa z Iskrzyczyna i strzeliła kontaktową bramkę. Rajd przez pół boiska przeprowadził Dawid Waliczek, jego uderzenie zatrzymali defensorzy Beskidu, ale dobitka w wykonaniu Jakuba Gaszczyka okazał się już skuteczna. Zaraz potem sędzia Maciej Bednarczyk zakończył pierwszą część spotkania.
Gol “do szatni” sprawił, że goście od początku drugiej odsłony mocno naciskali Beskid. Atakujący zespół Iskry popełnił jednak błąd w rozegraniu piłki i w 65. minucie nadział się na zabójczą kontrę gospodarzy, którą w popisowy sposób przeprowadził Szymon Kościuch. Zawodnik Beskidu przejął futbolówkę, popędził przez pół boiska na bramkę rywali i celnie uderzył, dając swojemu zespołowi dwubramkową zaliczkę. W kolejnych minutach szansę na zmianę wyniku mieli Michał Grześ po stronie miejscowych i Krystian Czudek po stronie przyjezdnych, ale ich strzały zatrzymywały się na konstrukcji bramek. W końcu, już w doliczonym czasie gry, rezultat pojedynku na 5:2 ustalił Mikołaj Nowak. Chwilę później Iskra mogła jeszcze zmniejszyć rozmiary porażki, ale Marcin Chwastek bezpośrednio z kornera trafił w poprzeczkę.