Wydarzenia Bielsko-Biała

Bielsko-Biała zasługuje na orkiestrę symfoniczną!

Andrzej Kucybała. Zdjęcia: Archiwum A. Kucybały

O pomyśle utworzenia w Bielsku-Białej orkiestry symfonicznej z prawdziwego zdarzenia, zaprzepaszczonej szansie na budowę idealnej sali koncertowej, zaletach i mankamentach sal obecnych i tej będącej w budowie oraz muzycznej przyszłości miasta, a nawet jazzie… i Zenku Martyniuku, w rozmowie z Marcinem Kałuskim, opowiada dyrygent i wieloletni dyrektor Zespołu Państwowych Szkół Muzycznych w Bielsku-Białej Andrzej Kucybała.

– Rozmawiamy, ponieważ zareagował pan na mój felieton, w którym starałem się pokazać miejsca i ludzi, dzięki którym w Bielsku-Białej możemy słuchać muzyki poważnej i jazzowej z wyższej półki. Czyżbym przesadził z pochwałami?

Andrzej Kucybała: – Nie chodzi mi o krytykę, ale o głos w dyskusji o tzw. wielkiej kulturze muzycznej w Bielsku-Białej. Uważam, że taka debata powinna rozpocząć się, aby właściwie i we właściwych proporcjach ocenić dokonania miasta w tym zakresie.
Trochę się pan zapędził porównując Bielsko-Białą do Wiednia, nawet mikroskopijnego. Myślę, że liczba koncertów, jak i stan rzeczywisty poziomu kultury muzycznej w Bielsku-Białej, nawet przy największej dobrej woli, trudno zestawić ze sformułowaniem „Mały Wiedeń”. Oczywiście, byłbym rad, gdyby tak rzeczywiście było, ale w swoim opisie pominął pan istotne dla zastosowania takiego porównania elementy. Ma pan rację, że jeżeli chodzi o jazz, to Bielsko-Biała jest ewenementem na skalę nie tylko polską, ale również europejską. Dwa festiwale jazzowe i wielkie gwiazdy światowego formatu to chluba miasta.

– A w kwestii muzyki poważnej? Czołowa polska szkoła muzyczna, znakomici wykonawcy, Festiwal Kompozytorów Polskich, festiwale organowe, koncerty w „Domu Muzyki” Bielskiego Centrum Kultury, sali szkoły muzycznej czy świątyniach katolickich i ewangelickich… To zbyt mało?

– Zdecydowanie! Nie tylko ja, ze względu na moją profesję, wykształcenie i zamiłowania, odczuwam spory niedosyt. Takie same odczucia mają inni ludzie z muzycznego świata, i to nie tylko z Bielska-Białej. Brakuje nam przecież oferty z zakresu muzyki symfonicznej. Wszystko, co miasto ma do zaoferowania z dziedziny muzyki klasycznej, mieści się w zakresie popkultury i muzyki rozrywkowej, a w najlepszym razie muzyki kameralnej.

– Choć jest pan dyrygentem od przeszło pół wieku, to sam był pan przecież i jazzmanem.

– Spójrzmy na muzykę jak na piramidę. U jej podstawy znajdziemy muzykę ludową i popularną, wyżej jazz i muzykę kameralną, a na szczycie muzykę symfoniczną z wielkimi dziełami Bacha, Beethovena, Strawińskiego czy też związanymi z naszym miastem Pendereckiego i Góreckiego.
W liceum muzycznym uprawiałem jazz. Wprowadziłem ten gatunek także do bielskiej szkoły muzycznej, zachęcałem do niego uczniów i próbowałem ich uczyć improwizacji. Wszystko dlatego, że wszechstronny rozwój muzyka jest koniecznością. Muzyk musi zdobyć warsztat i mieć szerokie horyzonty, by w odpowiednim momencie zdecydować, w którą stronę się uda. Jeśli nawet wybierze pop, a będzie to robił dobrze, nie można mieć mu tego za złe. Spójrzmy na braci Golców, absolwentów bielskiej szkoły muzycznej. Zaczynali od jazzu, ich pierwsza płyta mieści się w tym gatunku. A ewoluowali w stronę muzyki popularnej, robiąc to tak dobrze, że w pewnym momencie nie było w Polsce popularniejszej grupy.
Oczywiście, trzeba znać jakieś granice. To, co dzisiaj proponuje się publiczności, jest – mówiąc wprost – żenujące. Jakby ludziom w dalszym ciągu zależało tylko na chlebie i igrzyskach. Uznawanie przez Ministerstwo Kultury muzyki disco-polo z Martyniukiem za kulturalne dobro narodowe i jej promowanie za duże pieniądze, to czysty prymitywizm. Gdy na to patrzę, to dostaję gęsiej skórki.

– Wróćmy do muzyki poważnej i braku prawdziwej orkiestry.

– Dla Bielska-Białej to powód do wstydu. To jedyne z dawnych miast wojewódzkich, które nie ma stałej orkiestry symfonicznej czy choćby kameralnej.

– A Bielska Orkiestra Kameralna, która występuje m.in. w BCK?

– Choć tworzą ją świetnie wykształceni muzycy o najwyższych kwalifikacjach, to orkiestrą jest tylko z nazwy. Ci znakomici muzycy, także absolwenci bielskiej szkoły muzycznej, są zwoływani ad hoc, kilka razy w roku. Nie mają żadnej pewności zatrudnienia i grania w Bielsku-Białej. Muszą na co dzień szukać pracy w różnych orkiestrach w całym kraju.

– Co pan proponuje?

– Nadróbmy zaległości i stwórzmy w końcu w Bielsku-Białej orkiestrę z prawdziwego zdarzenia. Przy odrobinie dobrej woli można ją założyć niemal od razu, bo zastępy doskonałych muzyków o niczym innym nie marzą.

– Kto tworzyłby bielską orkiestrę symfoniczną?

– Widzę dwie możliwości. Można do Bielska-Białej ściągnąć Orkiestrę Akademii Beethovenowskiej. Choć to stały zespół cieszący się już światową renomą, to ciągle poszukuje dla siebie miejsca. Dość powiedzieć, że stałym dyrygentem był śp. prof. Krzysztof Penderecki. Powstanie orkiestry inicjowała Elżbieta Pendercka, obecnie stojąca na czele Stowarzyszenia im. Ludwiga van Beethovena. Mówimy więc o projekcie z najwyższej półki. A ma on i nasze bielskie akcenty, bowiem w orkiestrze gra kilku naszych absolwentów, a szefem logistyki tej orkiestry jest znakomity perkusista, nasz absolwent i nauczyciel w klasie perkusji – Sebastian Sojka.

– Co przewiduje druga z koncepcji?

– Utworzenie orkiestry symfonicznej na bazie Bielskiej Orkiestry Kameralnej, składającej się z naszych absolwentów. Z miejsca mogłaby ona wskoczyć na bardzo wysoki poziom. Nie mam wątpliwości, że moglibyśmy szybko znaleźć się w polskiej czołówce.

– Czym jest podyktowany taki optymizm?

– To nie tyle optymizm, co zwykłe fakty. Absolwenci bielskiej szkoły grają dzisiaj w najlepszych światowych orkiestrach, w tym słynnej Berliner Philharmoniker. Stanowimy też prawdziwą kuźnię talentów. Co roku nasi absolwenci zdobywają najwyższe laury w najbardziej prestiżowych konkursach. Bielska ZPSM jest wymieniana w gronie trzech najlepszych polskich szkół muzycznych. Dość powiedzieć, że nie tylko dorównujemy, ale i czasem przewyższamy warszawską szkołę im. Z. Brzewskiego, w której uczą się najbardziej utalentowani muzycy z całego kraju. Nie uczą się tam jednak mieszkańcy naszego regionu, a to z tego prostego powodu, że mają na miejscu tę samą jakość.

– I mogą grać w Szkolnej Orkiestrze Symfonicznej, której jest pan dyrygentem.

– Takich orkiestr, o takim poziomie artystycznym i takim potencjale, nie ma wiele w Europie i na świecie. To powinno być dumą naszego miasta. Przypomnę tylko, że przy współudziale Akademii Filmowej i Telewizyjnej z Warszawy nagraliśmy ponad 60 utworów symfonicznych zamieszczonych na platformie YouTube, które obejrzało ponad 70 milionów widzów z całego świata. Niektóre nagrania, jak np. Koncert skrzypcowy Vivaldiego osiągnęły poziom oglądalności porównywalny z nagraniami najlepszych zawodowych orkiestr świata i najwybitniejszych solistów. Jeszcze dekadę temu byliśmy jedyną szkolną orkiestrą w kraju, która miała pełny skład symfoniczny i która co dwa miesiące dawała koncert z nowym programem.
Wszystko to pokazuje, jak wielki potencjał drzemie w Bielsku-Białej, jak dobrych muzyków już mamy i jak dobrych muzyków będziemy co roku dawać światu. Niestety, dzisiaj nie mają oni szansy robić kariery w swoich rodzinnych stronach, tylko rozjeżdżają się we wszystkich kierunkach. I wiele na tym nie zyskujemy…

– Czy można liczyć, że pan byłby dyrygentem nowo utworzonej orkiestry symfonicznej?

– W tym roku kończę swoją pracę zawodową i widziałbym siebie w roli osoby wspierającej projekt i… słuchacza. To dla moich uczniów i absolwentów walczę o powstanie zawodowej orkiestry oraz dopinguję ich w artystycznych pomysłach i działaniach. O to samo starają się Jacek Stolarczyk, obecny szef Bielskiej Orkiestry Kameralnej i wspomniany wcześniej Sebastian Sojka.

– W jaki sposób można by zrealizować ten pomysł, jaki byłby jego koszt i kto miałby go ponieść?

– Bazą orkiestry powinno być Bielskie Centrum Kultury, świetnie przygotowane do takich wyzwań. Koszt utrzymania mniejszego, 52-osobowego składu orkiestry wyniósłby 2,5 miliona złotych rocznie po stronie miasta. Pozostałe 50 procent stałych kosztów, dzięki wsparciu Komitetu Honorowego, na czele którego stoi Elżbieta Penderecka, można pozyskać z Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego. Jeślibyśmy pokusili się o stworzenie 70-osobowej orkiestry, dającej gigantyczne artystyczne możliwości, musielibyśmy się liczyć z wydatkiem rzędu 3,5 miliona złotych rocznie po stronie miasta. Warunkiem byłaby zgoda miasta na dofinansowanie orkiestry. Proszę również wziąć pod uwagę, że krakowska orkiestra, dzięki temu, że już jest uznanym w świecie zespołem, ma szeroko otwarte wrota do pozyskiwania środków finansowych na swe utrzymanie z koncertów zagranicznych i renomowanych festiwali krajowych. Uważam, że tak duże miasto jak nasze może sobie na to pozwolić. W o wiele mniejszych miastach funkcjonują takie orkiestry.

– Wierzy pan w przychylność władz dla muzyki poważnej? Wystarczy spojrzeć na to, czym zajmują się na co dzień radni. Z reguły chwalą się łataniem dziur w drogach i tego typu przyziemnymi sprawami. Zaraz pan usłyszy, że czasy są trudne, a budżet się nie dopina, więc po co mamy finansować muzyków, którzy wszędzie znajdą zatrudnienie.

– Profesjonalni muzycy zarabiają niewspółmiernie mało w stosunku do poziomu swojego wykształcenia i włożonej pracy. Powiem tylko, że w projektowanej orkiestrze wynagrodzenie w tej najprostszej wersji sięgnęłoby 1,7 tysiąca złotych netto. To nie są wielkie pieniądze.
Przedstawicielom władz miasta mogę tylko przypomnieć, że powinni myśleć o zrównoważonym rozwoju, także na niwie kultury. Że mają szansę zainwestować w coś, co rozsławi nasze miasto na świecie. Jeśli każdy koncert naszej szkolnej orkiestry szczelnie wypełnia salę, nie mamy się co obawiać o frekwencję, gdy orkiestra symfoniczna zagra na przykład dziewiątą symfonię Beethovena.

– Gdzie w Bielsku-Białej występowałaby orkiestra?

– Mamy trzy takie miejsca: „Dom Muzyki” BCK, salę koncertową ZPSM i powstającą salę koncertową Cavatina. Nie są to jednak miejsca idealne.

– Czego im brakuje?

– Na zbyt mało miejsc trudno narzekać, skoro nawet Filharmonia Narodowa w Warszawie nie ma dużej sali koncertowej. W szkolnej sali koncertowej zmieści się 350 osób, w BCK – 700, a w sali Cavatiny ma być około tysiąca miejsc. Wszystkie te sale mają wiele zalet, ale mają też istotne wady. W ZPSM jest doskonała akustyka, ale najmniej miejsca. Dzisiejszy „Dom Muzyki” nie był projektowany jako… dom muzyki, więc akustyka podczas koncertów muzyki poważnej, gdzie nie ma nagłośnienia, nie jest najlepsza, choć sytuacja poprawiła się po ostatniej modernizacji. Jednak słuchacz, z powodu bardziej kinowego układu sali, nie ma tam także możliwości dobrego kontaktu wzrokowego z muzykami. Muzycy nie są tam w stanie oddać idei kompozytora, bo jeśli ma być słychać flet, to ani fletu nie słychać, ani nie widać flecisty. To tak, jakby w teatrze głównego aktora podczas jego kwestii nie było widać ni słychać. Z kolei Cavatina pod względem akustycznym i wygody dla słuchacza ma być pierwszorzędna. Niestety, najwyraźniej nastawiono się tam bardziej na muzykę popularną, bowiem brakuje choćby zaplecza dla orkiestry symfonicznej, w tym magazynów i garderoby, a przede wszystkim estrada jest na tyle mała, że możemy wybić sobie z głowy wielkie produkcje symfoniczne, choć jestem pewien, że będą tam świetne koncerty innych składów.
O takiej sali, jak wspaniała katowickiego NOSPR-u czy powstająca w Ostrawie z 1,3 tysiącami miejsc nawet nie marzę. Straciliśmy swoją szansę na salę koncertową z prawdziwego zdarzenia.

– Sam się pan o taką starał swego czasu.

– Gdy w 2004 roku zajmowałem się projektowaniem sali koncertowej przy ZPSM, była koncepcja, aby miała 1,2 tysiąca miejsc. Wtedy zabrakło woli polityków i samorządu. Szkoda, gdyż takie przyszkolne sale z powodzeniem funkcjonują na przykład w Radomiu czy Kielcach. Na co dzień służą uczniom i miastom, a ponadto odbywają się w nich regularnie najlepsze koncerty.

– Łatwo domyślić się, co chciałby pan robić na muzycznej emeryturze.

– Marzę o podróżowaniu po świecie, ale – rzecz jasna – przede wszystkim o tym, abym mógł w Bielsku-Białej usiąść w fotelu i rozkoszować się znakomitym wykonaniem symfonii Beethovena, Strawińskiego, Brahmsa czy też Lutosławskiego. Chciałbym, aby ta kulturowa luka zapełniła się. Wtedy mógłby pan z czystym sumieniem nazwać nasze miasto „Małym Wiedniem”, nie tylko z powodów architektonicznych, ale i muzycznych. To moje marzenie, które jednak ciągle się nie spełnia, gdyż społeczność opiniotwórcza w tym mieście nie dostrzega tego problemu. To wielka ujma dla tak prężnego miasta, jakim jest Bielsko-Biała, któremu poświęciłem swoje najlepsze lata, budując szkołę, salę koncertową, a przede wszystkim kształcąc wspaniałych muzyków, których zazdroszczą nam wszyscy.

Andrzej Kucybała
jest pedagogiem, menadżerem kultury i dyrygentem z ponad 53-letnim stażem. Był współorganizatorem wielu znaczących imprez artystycznych, w tym festiwali „Młodzi Muzycy Młodemu Miastu” w Stalowej Woli i „Spotkań Muzycznych” w Baranowie Sandomierskim. Od 1975 roku zajmował się szkolnictwem artystycznym i kulturą muzyczną w tarnobrzeskim urzędzie wojewódzkim. Rok później założył i do 1981 roku prowadził Orkiestrę Symfoniczną w Tarnobrzegu. Od 1982 aż do 2017 roku piastował stanowisko dyrektora Zespołu Państwowych Szkół Muzycznych w Bielsku-Białej. Pod jego kierownictwem szkoła osiągnęła najwyższy poziom zarówno w zakresie kształcenia z przedmiotów ogólnokształcących jak i artystycznych. Po latach starań, doprowadził do utworzenia nowoczesnego kompleksu szkolnego z profesjonalną salą koncertową. Za swe osiągnięcia został uhonorowany m.in. „Ikarem” – nagrodą prezydenta Bielska Białej, a także odznaczeniami państwowymi. W grudniu 2020 roku Rada Miejska w Bielsku-Białej uhonorowała go wpisem do księgi zasłużonych obywateli. Nadal pracuje jako nauczyciel i dyrygent w bielskiej szkole. Jest też prezesem Stowarzyszenia na rzecz Bielskiej Szkoły Muzycznej.

google_news
8 komentarzy
najnowszy
najstarszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments
Jaś
Jaś
3 lat temu

Kto bogatemu zabroni stworzyć w B.B. nawet filharmonię?

Hermenegilda
Hermenegilda
3 lat temu

Cieszymy się!

Hermenegilda
Hermenegilda
3 lat temu
Reply to  Hermenegilda

Ciesz się we własnym imieniu podszywacz, kolejny raz nudzisz nie mając nic do powiedzenia merytorycznie.

Hermenegilda
Hermenegilda
3 lat temu
Reply to  Hermenegilda

Idz się napić frustracie albo zajmnij się wyszukiwaniem błędów w tekście a potem pisz te swoje złośliwości.

Hermenegilda
Hermenegilda
3 lat temu
Reply to  Hermenegilda

Ani frustracja ani wyszukiwanie błędów jest na rzeczy podszywacz. Sprawa jest prosta, podszywaczowi brakuje argumentów. To co napisałam nie jest złośliwością lecz faktem.

Hermenegilda
Hermenegilda
3 lat temu

Aż dziwne, że nestor wspomniał o Zenku Martyniuku przy omawianiu problematyki orkiestry symfonicznej. Chyba, że chciał mówić o decyzjach Ministerstwa Kultury.

Hermenegilda
Hermenegilda
3 lat temu
Reply to  Hermenegilda

Taaka jestem mądra, och, ach.

Hermenegilda
Hermenegilda
3 lat temu
Reply to  Hermenegilda

Niestety mądra podszywacz.