Wydarzenia Bielsko-Biała

Bielsko: Zakaz mają w nosie

Wraz z uruchomieniem po modernizacji kolei linowej na Szyndzielnię, powrócił problem z parkingowymi piratami. Nie chce im się chodzić, mijają znak zakazujący ruchu wszelkich pojazdów i podjeżdżają jak najbliżej dolnej stacji.

Choć drugi marcowy weekend był niemalże zimowy, odnowiona kolej linowa przyciągnęła tłumy bielszczan i przyjezdnych. A wraz z nimi zapomniany na kilka miesięcy kłopot z osobówkami utrudniającymi życie mieszkańcom i kierowcom autobusów, stojącymi wzdłuż alei Armii Krajowej. Kierowców nic nie tłumaczy. Na rondzie na skrzyżowaniu alei Armii Krajowej z ulicami Olszówki i Karbową stoi znak zakazujący ruchu wszelkich pojazdów w stronę stacji kolei na Szyndzielnię. Mijają go jednak bezrefleksyjnie, bo nie chce im się przejść piechotą niespełna kilometra. Wolą prosto z samochodu wsiąść do wagonika i tym sposobem „wspiąć” się na tysiąc metrów, męcząc nogi jedynie przy kasie. Wielu kierowców zostawia też swoje pojazdy przy ulicy Skalnej, gdzie też obowiązuje taki zakaz.

Parkingów w tym rejonie jest co niemiara. Nawet w weekend były wolne miejsca na bezpłatnych parkingach tuż obok ronda. W sumie setki bezpłatnych miejsc kierowcy mają do dyspozycji w rejonie Hali pod Dębowcem i stacji narciarskiej. Jest też płatny parking obok ronda.

Bielska straż miejska w pierwszy weekend nie interweniowała, bo nie otrzymała żadnej skargi. Strażnicy zapewniają jednak, że będą zwracać uwagę na ten problem i kara kierowców nie ominie. W zeszłym sezonie turystyczny „porządek” przy alei robili policjanci, tłumacząc, że parkujący utrudniają przejazd służbom ratunkowym i autobusom komunikacji miejskiej oraz blokują dojazdy do posesji. Przypominają, że za to przewinienie można dostać nawet 500-złotowy mandat i pięć punktów karnych. Na dodatek, gdy kierowca zaparkuje tak, że zatamuje ruch albo zagrozi bezpieczeństwu, musi się liczyć z kosztem odholowania pojazdu. A ten będzie co najmniej dwa razy wyższy.

 

google_news