Kultura i rozrywka Wadowice

Bonifratrzy znad Cedronu. W służbie ubogim

Pątnicy zmierzający od strony Skawiny do pasyjno-maryjnego sanktuarium oo. Bernardynów w Kalwarii Zebrzydowskiej widząc na horyzoncie wznoszący się na zboczu góry Żar potężny klasztor, najczęściej naciskają pedał gazu, bądź przyspieszają kroku. Niewielu zwraca uwagę na mijane w Zebrzydowicach znacznie mniej efektowne zabudowania należące do oo. Bonifratrów.

Tymczasem położony tuż nad potokiem Cedron konwent bonifratrów ma równie długą i bogatą historię jak sanktuarium bernardynów. Napisana przed ponad wiekiem przez Teofila Klimę (1876 – 1938) książka „Historya Szpitala i klasztoru Bonifratrów w Zebrzydowicach” z podtytułem „Na trzystuletni jubileusz” szczegółowo omawia historię zakonu bonifratrów w Zebrzydowicach. Książka została wydana w 1911 roku w wadowickiej drukarni Franciszka Foltina. Autor, z wykształcenia historyk i geograf, w latach 1901 – 1929 był nauczycielem w wadowickim gimnazjum. Swoje liczne prace historyczne publikował najczęściej w gimnazjalnych „Sprawozdaniach szkolnych”. „Przywileje i statuta cechów wadowickich, w latach 1905-1907”, „Organizacya miejska i sądownictwo od 1550 do 1784” czy „Cech tkacki w Wadowicach” są niezwykle cenną kopalnią wiedzy o minionych czasach.

W SŁUŻBIE UBOGIM

Zakon Bonifratrów założył Jan Ciudad zwany Bożym, urodzony w 1495 roku (3 lata po odkryciu Ameryki przez Krzysztofa Kolumba) w Montemayor El Nuevo (Portugalia) syn niezamożnego mieszczanina Andrzeja Ciudada. Wśród zobowiązań członków zakonu „Braci Miłosierdzia”, zatwierdzonego przez papieża Piusa V w 1572 roku, był „ślub służenia ubogim chorym”. Pierwszy w Polsce klasztor bonifratrów powstał w 1609 roku w Krakowie staraniem Włocha Waleryana Montelupiego, a pierwszymi pod Wawelem braćmi zakonu byli Włosi, do których przylgnęła nazwa „Fate bene fratelli”, słowa jakimi zakonnicy zwracali się do przechodniów prosząc o jałmużnę dla chorych, a co oznacza „czyńcie dobrze bracia”. Z biegiem czasu krakowianie wymowę uprościli do „bonfratelli”, a następnie do „bonifratrzy”.

Drugą miejscowością w Polsce, gdzie pojawili się następcy Jana Ciudada były Zebrzydowice. W 1611 roku Mikołaj Zebrzydowski przekazał zakonowi przez siebie ufundowany 12 lat wcześniej szpital. O zgodę na przekazanie tzw. listu fundacyjnego umożlwiającego zmianę zapisu fundacji (pierwotnie szpital miał służyć rannym żołnierzom), Zebrzydowski zwrócił się do biskupa krakowskiego Piotra Tylickiego motywując prośbę stwierdzeniem, że pełniący nadzór nad majątkiem „pleban zebrzydowski nie spełnia jego woli i dochód obraca na własne potrzeby, gdyż w ciągu 10 lat nikt w szpitalu nie mieszkał z wyjątkiem jednego żołnierza”. A dochody szpitala były niemałe, bowiem Zebrzydowski na jego funkcjonowanie każdego roku przeznaczał 1000 złotych polskich, a co najmniej drugie tyle spływało do fundacji od dzierżawców z okolicznych dóbr należących do Zebrzydowskiego. Śledztwo przeprowadzone przez biskupa potwierdziło zarzuty fundatora, a efektem było przekazanie 24 marca 1611 roku szpitala wraz z uposażeniem, folwarkiem i gruntami w zarządzanie bonifratrom. Pierwszym przeorem zakonnych dóbr został brat Melchior Bonawentura.

GOSPODARZE W HABITACH

O pierwszych dwóch stuleciach działalności zakonu w Zebrzydowicach niewiele wiadomo, bowiem księgi i akta klasztoru przewiezione początkiem XIX wieku do biblioteki uniwersyteckiej w Lwowie spłonęły w 1848 roku (wraz z bezcennymi zbiorami biblioteki opactwa w Tyńcu). Stało się tak w wyniku artyleryjskiego ostrzału biblioteki podczas wydarzeń nazywanych „zaduszkami lwowskimi”, które zakończyły Wiosnę Ludów w Galicji. Zachowana księga wydatków pozwala na dokładną analizę późniejszego funkcjonowania konwentu. Utrzymanie szpitala w 1781 roku (przeorem był Łukasz Piłka) kosztowało 2541 złotych polskich i 23 grosze. Ówczesny dochód wyniósł 3320 złp i 16 gr, a pochodził głównie z czynszów za dzierżawę gruntów i ze sprzedaży inwentarza. Korzec owsa (korzec krakowski – 501 litrów) w owym czasie kosztował 5 złp, fura siana 16 złp, kopa jaj (60 sztuk) około jednej złotówki, kaczka 15 gr, gęś 1 złp, zaś krowa około 15 złp. Wśród zakupów i wydatków odnotowanych przez przeora są między innymi 3 funty tabaki dla zakonników za 8 złp, trzewiki dla brata X. Felicyana za 4 złp, habit brata Fidelija za 39 złp. Księga pozwala również przeanalizować wynagrodzenie pracowników majątku. W 1789 roku gospodarz, fornal, kucharz i palacz w browarze otrzymali rocznie po 30 złp, a trzy dziewki do podziału 45 złp.

Po rozbiorach Polski los klasztoru wraz szpitalem wydawał się być przesądzony, bowiem reforma, tzw. józefinizm pozbawiała kościoły majątku. Jak podkreślił w swojej książce Teofil Klima – wola Boża była inna. Klasztor przed likwidacją uratował król Austrii Franciszek II nakazując w 1796 roku zbadać działalność fundacji Zebrzydowskiego. Dokumenty potwierdziły nie tylko właściwe gospodarowanie majątkiem, ale także spełnianie potrzeb ludzi ubogich. Likwidację wstrzymano, jednak nowy zarządca zdążył już część wyposażenia majątku sprzedać, budynki były zniszczone i puste, a dług fundacji zaciągnięty na podatki wojenne wynosił 1203 złp i 56 gr.

DARCZYŃCY SPIESZĄ Z POMOCĄ

Kolejne dziesięciolecia to powolna odbudowa majątku przez zakonników, w czym pomogli między innymi andrychowscy mieszczanie, pożyczając konwentowi w 1813 roku z kasy miejskiej 400 złp. Zaś największe wsparcie bonifratrzy otrzymali w 1838 roku od hrabiny Elżbiety Wielopolskiej, dziedziczki między innymi Ślemienia, Gilowic, Kosonia, Pewełki, Lasu, której chory psychicznie syn „z niedocieczonych wyroków Boskich na umyśle osłabiony zostawszy, czas niejaki w klasztorze zebrzydowskim zamieszkiwał i tam życie swe zakończył”. Hrabina przeznaczyła na fundację 600 złp rocznie, zabezpieczając jednocześnie na działanie konwentu 12 000 złp, zastrzegając, że „fundacya obejmuje przedewszystkiem chorych ubogich, podróżnych bez różnicy stanu i religii”. Wielopolska kupiła również cztery łóżka dla kobiet, co stało się zalążkiem żeńskiego oddziału szpitala.

Katastrofa spadła na klasztor, dwór i szpital z najmniej oczekiwanej strony – ludzi, których zakonnicy otaczali bezpłatną opieką. Podczas tzw. rabacji galicyjskiej (powstanie chłopskie w lutym i marcu 1846 roku), budynki zostały w znacznym stopniu zniszczone. Na domiar złego w 1847 roku nieznany sprawca podpalił stodoły, rok później spłonął młyn, a w 1852 „grad którego ziarna dochodziły do 2 funtów wiedeńskiej wagi (1,12 kg – przyp. MKB) zniszczył plony i wybił 500 szyb”. Z pomocą znowu pospieszyli sąsiedzi, w tym administrator dóbr izdebnickich Siegler von Eberswald i Julian Gorczyński ze Stryszowa. Trzy lata później, w 1885 roku ogromna powódź (wylał Cedron) podmyła fundamenty browaru, utopiła w stajniach nierogaciznę, zniszczeniu uległy płoty, mostki, stodoła, stawy, pola. Mimo trudności szpital rozrastał się. O kolejnych sześć łóżek zwiększono oddział dla kobiet, odnowiono budynki gospodarcze, piekarnię, pralnię, aptekę i cmentarz. Wybudowano też nową stajnię dla koni, przebudowano browar, a w 1904 roku w Kalwarii Zebrzydowskiej po pięcioletniej budowie otworzono aptekę.

W SŁUŻBIE UBOGIM

Zakonnicy nie tylko odbudowali ruiny, ale regularnie powiększali majątek, wykorzystując między innymi pieniądze otrzymane ze sprzedaży gruntów pod budowę kolei (linia Skawina – Sucha Beskidzka oddana do użytkowania w 1884 roku). W tym czasie oddano do użytku przychodnię niosącą bezpłatną pomoc okolicznej ludności (w wielu przypadkach uczestnikom i potomkom rabacji galicyjskiej), w której gro chorych stanowili gruźlicy i cierpiący na jaglicę (przewlekłe zapalenie spojówek doprowadzające w przypadku nieleczenia do ślepoty).

Według zachowanych zapisów, w latach 1804 – 1910 przez szpitalne izby bonifratrów w Zebrzydowicach przewinęło się 26 313 mężczyzn i 8 462 kobiet. W 1805 roku szpital przyjął 68 pacjentów (samych mężczyzn), z których 5 zmarło. Natomiast dwadzieścia lat później (1825 r.) w szpitalu leczono 180 mężczyzn (zmarło 10), a podczas rabacji galicyjskiej (1846 r.) pacjentami bonifratrów było 436 mężczyzn i 20 kobiet, z czego 29 mężczyzn i 2 kobiet nie udało się uratować. Końcem XIX wieku w placówce znacznie przybyło kobiet. W 1890 roku przez szpital przewinęło się 229 mężczyzn i 129 kobiet (zmarło 14 mężczyzn i 8 kobiet), a w 1910 roku pacjentami było 332 mężczyzn i 242 kobiety (zmarło 12 mężczyzn i 5 kobiet). Statystycznie jeden chory spędzał na szpitalnym łóżku średnio 17,1 dnia.

HISTORIA KOŁEM SIĘ TOCZY

Pierwsza połowa XX wieku przyniosła kolejne tragiczne wydarzenia. O ile I wojna światowa minęła bez większych perturbacji, to podczas II wojny światowej majątkiem konwentu zawładnęli Niemcy. W 1942 roku 30 ówczesnych pensjonariuszy szpitala przewieziono do szpitala dla umysłowo chorych w Kobierzynie (jedna osoba zmarła podczas transportu), skąd zostali przetransportowani wraz z 535 pacjentami kobierzyńskiego szpitala do obozu Auschwitz-Birkenau, gdzie wszyscy zostali zamordowani w komorze gazowej nr 1 KL Auschwitz II. Po II wojnie światowej gospodarstwo konwentu zostało upaństwowione, a szpital został filią szpitala psychiatrycznego w Kobierzynie. W efekcie społeczno-politycznych przemian bonifratrzy odzyskali majątek (ziemie wraz z budynkami), a szpital zamieniono na Dom Pomocy Społecznej dla dorosłych (57 miejsc dla mężczyzn). Zakonnicy nie tylko opiekują się potrzebującymi, ale także prowadzą gospodarstwo rolne (ponad 100 ha pól, łąk i lasów), słynące obecnie na całą okolicę głównie z produkcji mleka. W kilku okolicznych miejscowościach oraz w Krakowie w tzw. mlekomatach można kupić „zakonne” schłodzone mleko „prosto od krowy” – nalewane z automatu do własnej, bądź kupionej (w automacie) butelki. Zapewne niewielu klientów zdaje sobie sprawę, że korzysta z pracy zakonników gospodarujących w Zebrzydowicach od tego samego roku, gdy wojska polskie zdobyły Smoleńsk, a w Gdańsku urodził się późniejszy słynny astronom Jan Heweliusz.

google_news
Subskrybuj
Powiadom o
guest
1 Komentarz
najnowszy
najstarszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments
Jacek
Jacek
3 lat temu

Świetny tekst – dzięki. Wiem że moi przodkowie korzystali tam z pomocy medycznej przed wojną.