Sport Oświęcim

Cracovia rozstrzelała Unię

Nie udało się oświęcimskim hokeistom sprawić w niedzielny wieczór niespodzianki. Pomimo ogromnego zaangażowania nie sprostali na wyjeździe Comarch Cracovii.

Goście udali się pod Wawel bez kontuzjowanego Jerzego Gabrysia, Lubomir Vosatko oraz Patryka Malickiego. Do zdrowia, jak się wydawało, wrócił za to Michal Fikrt, który w starciu z GKS Katowice zderzył się z rywalem i od tamtej pory przy wysiłku kręciło mu się w głowie. Dotychczas zastępował go Witold Łazarz, ale dziś czeski bramkarz pojawił się miedzy słupkami od pierwszej minuty. Do końca meczu nie dotrwał. Pod koniec drugiej tercji zjechał jednak z tafli. – Rozmawiałem z Michalem. Mówił, że czuje się dobrze i gotowy jest do gry. Nie bronił źle. Może pierwszą bramkę zawalił, tyle. Nie czuł się jednak dobrze i sam postanowił zjechać z lodu – powiedział po meczu beskidzkiej24.pl tymczasowy trener Unii – Witold Magiera, którego zespół zaczął spotkanie z animuszem i pierwszy oddał groźny strzał. Tyle tylko, że do przerwy to gospodarze prowadzili 2:0, a po zmianie stron podwyższyli. Goście w tym czasie mieli swoje szanse, ale albo uderzali tyleż mocno, co niecelnie lub gubili krążek przy wyprowadzaniu dobrze zapowiadających się akcji. A na domiar złego znakomicie między słupkami spisywał się Michael Łuba, który kilkukrotnie uratował krakowian od utraty gola w sobie tylko wiadomy sposób.

Gdy wreszcie Unia dopięła swego i krążek do siatki posłał Radim Haas to odpowiedź krakowian była natychmiastowa. Nadzieje na dobry wynik wróciły gdy w krótki czasie gospodarze złapali dwie kary. Bartosz Dąbkowski wylądował w „budzie” na cztery minuty za zagranie wysokim kijem i zranienie rywala, a po chwili dołączył do niego Mateusz Rompkowski za rzucenie na bandę jednego z oświęcimian. Ci co prawda nie wykorzystali dwuminutowej gry w podwójnej przewadze, ale gdy grali jeszcze 5 na 4 Peter Tabaček zmniejszył prowadzenie rywali. Potem jednak przyjezdnym przytrafiło się kilka prostych błędów, z których doświadczenie krakowianie skorzystali. – Trzy bramki sami sobie strzeliliśmy, wykładając krążek na tacy – powiedział po meczu Witold Magiera. Wynik ustalił Ondřej Kasperlik gdy ekipa znad Soły zagrała już bez kalkulowania i raz po raz szturmowała bramkę Łuby.

Comarch Cracovia – Unia Oświęcim 7:3 (2:0, 4:2, 1:1)

Autorem fotoreportażu jest Wojciech Ciomborowski

 

google_news