Wydarzenia Sucha Beskidzka Wadowice

Dajmy szansę jej powalczyć. Córka wciąż jej potrzebuje!

Świat 36-letniej mieszkanki Frydrychowic Eweliny Baklarz wywrócił się do góry nogami na początku marca. Z dnia na dzień, to z co pozoru ważne, stało się nic nie warte. Rozpoczęła się dla niej bowiem walka o życie. A jak mówi, ma dla kogo żyć…, ale by mieć szanse potrzebuje ogromnej kwoty 1 mln złotych!

Nie wiadomo kiedy tak naprawdę zaczął się dramat Eweliny Baklarz. O tym, że „coś jest nie tak”, stało się jasne na przełomie lutego i marca. 36-latka zmagała się z nietypowym bólem brzucha. Wystąpił z boku ciała, ale co ważniejsze nie ustępował przez kilka dni. Cierpiąca mieszkanka Frydrychowic udała się wreszcie do lekarza. Gdy ten nacisnął mocniej brzuch kobiety, ta niemal straciła z bólu przytomność. Cztery godziny później była już na Szpitalnym Oddziale Ratunkowym. Przeprowadzone na nim badania wykazały, że ma guzy na nerce. – Wystarczyła chwila, by cały świat legł w gruzach… – wspomina. Diagnoza po badaniu tomograficznym była wstrząsająca – nowotwór złośliwy nerki. Usłyszała, że zostało jej kilka lat życia. – Przerażenie, rozpacz, zagubienie i jedno pytanie. Co teraz? Gdy człowiek dowiaduje się, jaki dostał wyrok, najpierw nie wierzy, a potem wypiera tę myśl. Przecież to niemożliwe, nie ja, nie moja rodzina. Nowotwór jednak nie wybiera. Zaatakował mnie, a ja muszę zrobić wszystko, by żyć – opowiada.

Ewelina Baklarz postanowiła, że się nie podda. Dzień po tym gdy dowiedziała się, że jest śmiertelnie chora rozpoczęła z najbliższymi poszukiwania choćby najmniejszego promienia nadziei. Nie było łatwo, bo wraz z rozpoczęciem się pandemii koronwirusa wiele szpitali zamknęło oddziały lub ograniczyło funkcjonowanie. – W ostatniej chwili udało nam się załatwić operację. Konieczne okazało się wycięcie nerki, z nadnerczami i węzłami chłonnymi – relacjonuje. Dodaje, że czekanie na wynik pobranej próbki było chyba jeszcze gorsze, niż moment, w którym dowiedziała się o najgorszym. Okazało się, że jej ciało zaatakował nowotwór nerkowokomórkowy, bardzo rzadki (na całym świecie zdiagnozowano 60 jego przypadków) i jeszcze bardziej groźny!

BEZDUSZNOŚĆ SYSTEMU

Po operacji Ewelina Baklarz została wypisana do domu. Lekarze oświadczyli, że  więcej nie są w stanie zrobić. Zalecono kobiecie stawienie się na kontroli po trzech miesiącach. Strach nie pozwolił jej jednak czekać z założonymi rękami. Zaczęła z mężem jeździć po kraju i szukać ratunku. – W końcu trafiliśmy na wspaniałego lekarza w Katowicach, który zrobił badanie tomografem całego ciała. To wykazało przerzuty do płuc i węzłów chłonnych. Dowiedziałam się, że nie ma dla mnie nadziei. W świetle przepisów byłam zbyt zdrowa na rozpoczęcie refundowanego leczenia. Wymagane objawy pojawią się w ostatniej fazie choroby, kiedy leczenie będzie już… niepotrzebne. Bezduszność systemu jest tak samo porażająca, jak samo chorowanie na nowotwór. Co mieliśmy zrobić? Poddać się i czekać na koniec? Z tym nie da się pogodzić – opisuje Ewelin Baklarz polski system zdrowia.

Zdeterminowana frydrychowiczanka szukała dalej. Dotarła do specjalisty od nowotworów nerek w Otwocku. Udało się jej dzięki rozpocząć leczenie. Na razie ma ono formę chemioterapii, za którą musi sobie sama płacić. Mało tego. Za kilka tygodni się ona skończy i wówczas kobieta będzie potrzebowała immunoterapii. – Jednak to leczenie odpłatne, które przekracza możliwości finansowe naszej rodziny. Miesiąc leczenia to aż 40 tysięcy złotych, a to musi trwać minimum dwa lata i nie może być przerwane – apeluje Ewelina Baklarz do ludzi dobrej woli o pomoc w uzbieraniu milion złotych, które pozwolą jej zmierzyć się z nowotworem. – Mam tylko 36 lat i córeczkę, którą muszę wychować. Tak bardzo chcę żyć – mówi.

KAŻDY MOŻE JEJ POMÓC 

Osoby, które są wesprzeć Ewelinę Baklarz mogą dokonywać wpłat na jej rzecz poprzez serwis internetowy „Siepomoga” (www.siepomaga.pl/ewelina-baklarz). – Ewelina na co dzień pracuje w kalwaryjskim Centrum Kultury. Jest mamą radosnej pięciolatki. Ma fantastycznego męża, rodzinę i grono znajomych, ale sami nie podołają ze zbiórką na leczenie, które nie jest refundowane. – apeluje do ludzi dobrej woli Rafał „Albin” Łęczyński”, jeden z dobrych znajomych Eweliny Baklarz.

google_news