Eksplozja w Mnichu: Mieszkańcy oburzeni, a straż i gmina nic nie wiedziały. Co filmowcy robili w lesie?

Potężny huk, błysk i fala uderzeniowa zaniepokoiły mieszkańców gmin Chybie, Jasienica, a nawet Czechowic-Dziedzic. Już rano, w materiale Potężny huk słyszany z kilkunastu kilometrów. Znamy źródło wybuchu informowaliśmy o wydarzeniach z poniedziałkowego wieczora. Od rana rozmawialiśmy z kilkunastoma osobami, by dowiedzieć się więcej szczegółów. Okazało się to jednak niełatwe, bo same służby czy samorządowcy niewiele mogli na ten temat powiedzieć.

Pewne jest, że do kontrolowanej eksplozji doszło niedaleko ulicy Dębowej w Mnichu. Podkomisarz Krzysztof Pawlik, oficer prasowy Komendy Powiatowej Policji w Cieszynie, uspokaja jednak, że nikomu nie groziło żadne niebezpieczeństwo. – Po prostu filmowcy kręcili w Mnichu scenę do filmu i stąd te efekty pirotechniczne. Nadal wszystko w stu procentach potwierdzamy, ale ekipa filmowa miała wszystkie potrzebne zezwolenia i nic nie wskazuje, by stało się cokolwiek, co mogłoby komukolwiek zagrażać – stwierdził.

Wielu mieszkańców Chybia, Mnicha, Iłownicy czy Landeka miało pretensje w komentarzach pod różnymi postami na social mediach, że nikt nie został powiadomiony. – Przecież oni nie byli w stanie przeczesać takiego kawału lasu czy tam nie ma jakiegoś człowieka. To w takim razie jak wybuch na taką skalę mógł zostać nieogłoszony zakazem wejścia do lasu i nie zostali poinformowani mieszkańcy? Gdzie bezpieczeństwo? Historia grubymi nićmi szyta – czytamy w jednym z komentarzu.

Skontaktowaliśmy się więc z zastępcą wójta gminy Chybie, Wojciechem Sikorą. Okazuje się jednak, że do urzędu nie trafiły wcześniej żadne informacje na temat kręconych zdjęć do filmu, obecności ekipy filmowej na terenie gminy, a tym bardziej planowanego wybuchu. – Nic nie wiemy – skwitował krótko samorządowiec.

Podobnie przekonywał st. asp. Jakub Maciążek, oficer prasowy Komendanta Powiatowego Państwowej Straży Pożarnej w Cieszynie. – Nie wiemy, o co tam chodziło. Nie mamy żadnych oficjalnych informacji na temat tego wydarzenia, dlatego w żaden sposób nie chcę go komentować – uciął rozmowę.

Próbowaliśmy dowiedzieć się, jakie procedury powinny być zastosowane w przypadku kontrolowanych eksplozji przy tego typu produkcjach filmowych i czy przypadkiem na miejscu nie powinno pojawić się zabezpieczenie straży czy karetki pogotowia. Niestety nie otrzymaliśmy odpowiedzi.

Bardziej rozmowny okazał się dopiero sołtys Mnicha Grzegorz Ochodek. To bowiem tam przy ul. Dębowej doszło do filmowej eksplozji. Sołtys podkreślił też, że nie miał żadnych sygnałów od zaniepokojonych mieszkańców. – A z doświadczenia wiem, że jeśli coś się dzieje, ludzie od razu dzwonią. Tym razem nikt niczego mi nie zgłaszał, natomiast od mieszkańców ul. Dębowej wiem, że faktycznie pojawił się tam ciężki sprzęt, a sam wybuch był kontrolowany. Trudno mi jednak cokolwiek więcej powiedzieć na ten temat – stwierdził.

My również dotarliśmy na miejsce zdarzenia i rozmawialiśmy z mieszkańcami. – To był potworny huk. Najpierw jeden duży, a potem kilka mniejszych, jakby już bardziej rozbłysków czy fajerwerków. Aż wyszliśmy na balkon sprawdzić, co się stało – mówił spotkany przez nas mężczyzna.

Okoliczni mieszkańcy wykonali od razu także telefon na komisariat w Strumieniu. – Otrzymaliśmy tylko informację, że jest to zgłoszone. Kilka osób kręciło się w tym miejscu jeszcze przez około dwie godziny. Przez ten czas nie pojawiły się żadne służby – dodał nasz rozmówca.

Niestety nie udało nam się dowiedzieć, kto odpowiedzialny był za kontrolowaną eksplozję, jaki film powstawał w tym miejscu i kto go kręcił. Na pewno nie były to miejscowe Gminny Ośrodek Kultury czy Amatorski Klub Filmowy Klaps.

Aktualizacja – więcej w najnowszym wpisie poniżej

Za wybuchem w Mnichu stoi znany Youtuber. “Wysadziłem największe TNT na świecie”

wk, aj