„Macie do czynienia z idiotą…”- takimi słowami zaczął recital „Moje fascynacje” Marian Opania – wybitny aktor, miłośnik historii i człowiek, który nie zmienia swoich przekonań dla pieniędzy. Nam, nie przebierając w słowach, opowiedział też, co myśli o stolicy i Bielsku-Białej.
26 maja w Bielskim Centrum Kultury szczęśliwcy uczestniczyli w kolejnym wieczorze z legendą sceny. Program Mariana Opani był pełen humoru, sarkazmu, wierszy i piosenek artystów, takich jak Jacques Brel, Marian Hemar, Włodzimierz Wysocki, Wojciech Młynarski i Bułat Okudżawa. Nie zabrakło też wielu ciekawostek z życia artysty, którymi dzielił się z widownią i które pozwoliły nam poznać go od nowa.
Odbiorcy byli zachwyceni, co przejawiało się w licznych oklaskach i szeptach („Wspaniały!”). Na koniec publiczność podziękowała za występ głośnymi owacjami na stojąco i nie chciała „puścić” aktora ze sceny.
Niżej podpisana ucięła sobie krótką pogawędkę z artystą.
Jakie są fascynacje Mariana Opani?
Tych fascynacji mam tyle, że gdybym chciał zrobić koncert ze wszystkiego, to trwałby on mniej więcej 20 godzin. I wszystko to znam na pamięć.
Czy jest pan zadowolony z odbioru publiczności?
Bardzo. Lubię występować dla inteligencji. A że niektórzy cenią mnie za rolę profesora Zyberta, to mi zwisa. Dlatego, że to jest rola, którą można zagrać lewą ręką, a ja lubię grać bardzo skomplikowane role, które mają różne kolory. Jak rola nie ma kolorów, to ja tak ją zagram, że zyska i komizm, i płacz, i romantyzm, i sentymentalizm. Czasem patos szlachetny jest potrzebny.
Jakie wrażenie sprawiło na panu miasto?
Ja nie lubię Warszawy. Przed wojną Warszawę nazywano Paryżem Północy, a teraz to jest biznesowe g… Bielsko-Biała to miasto, w którym, oczywiście, podoba mi się architektura, ponieważ ja lubię starą architekturę, ale co ważne, zestaw ludzki, który tutaj się wymieszał jest wspaniały. Jest tutaj mnóstwo nacji – trochę Górali, Żydów, Ślązaków i to jest tak jak z psami, które uwielbiam – wiadomo, że kundle są najpiękniejsze i najmądrzejsze.