Gmina Jasienica musi zapłacić uczniowi szkoły z Międzyrzecza Górnego 20 tysięcy złotych – orzekł Sąd Rejonowy w Bielsku-Białej. To zadośćuczynienie za krzywdy, jakich tam doznał. Wyrok jest nieprawomocny i obie strony zamierzają się od niego odwoływać.
„Beskidzka” informowała już o wydarzeniach z roku szkolnego 2013-14 w Szkole Podstawowej w Międzyrzeczu Górnym i o tym, że rodzice ucznia piątej klasy wytoczyli gminie Jasienica proces. 23 marca w Sądzie Rejonowym w Bielsku-Białej zapadł wyrok. Od pozwanej gminy na rzecz ucznia zasądzono 20 tysięcy złotych, ale sąd oddalił powództwo rodziców, którzy domagali się dla siebie 30 tysięcy złotych. Obie strony zapowiadają apelację, więc sprawa trafi do Sądu Okręgowego w Bielsku-Białej.
Prawo pięści?
Rodzice dowodzili przed sądem, że ich 11-letni syn był prześladowany i dręczony przez cały rok szkolny. Wskazywali, że ich interwencje w szkole i kuratorium nie odnosiły skutków, przez co czuli się lekceważeni i upokorzeni. A to odbiło się na życiu całej rodziny. Mieli pretensje do byłej już dyrektorki szkoły, że nie powiadamiała policji, choć jeden z najlepszych uczniów był bity, kopany, wyzywany i znieważany. Bierność zarzucili też szkolnej pedagog.
Sąd potwierdził, że dwaj chłopcy, którzy wyżywali się na 11-latku, sprawiali duże problemy wychowawcze i byli nerwowi. Jeden z nich miał rozpoznane ADHD, był agresywny, wulgarny i stale przeszkadzał w lekcjach. Rodzice, nie mogąc wymóc na szkole zapewniania bezpieczeństwa swojemu synowi, ocenili, że to gmina – jako organ prowadzący Zespół Szkolno-Przedszkolny w Międzyrzeczu Górnym – ponosi za to odpowiedzialność. – W tej szkole obowiązywało prawo pięści – mówi dzisiaj ojciec chłopca.
Z kolei pozwana gmina przed sądem domagała się oddalenia powództwa, przekonując, że szkoła nie dopuściła się zaniechań w zapewnieniu prawidłowej opieki nad uczniami. – Wręcz przeciwnie, szkoła podejmowała liczne i systematyczne działania mające na celu zapobiegnięcie niewłaściwym zachowaniem uczniów i zapewnienie bezpieczeństwa – przekonywała obrona.
Według gminy, nauczyciele pełnili dodatkowe dyżury, kontrolowali nawet toalety i opiekowali się uczniami w innych pomieszczeniach. Co ciekawe, gmina stanęła na stanowisku, że niewłaściwe relacje między trudnymi uczniami a 11-latkiem były podsycane przez… nadmierne interwencje jego rodziców i roztrząsanie nawet błahych zachowań. Oceniła też, że powodowie nie udowodnili szkody po swojej stronie i wystąpienia negatywnych skutków w sferze psychicznej i powstania krzywdy.
Po stronie dziecka
Sąd miał jednak inne zdanie i do odpowiedzialności pociągnął gminę. Uznał, że w stosunku do dziecka powództwo zasługiwało w całości na uwzględnienie, łącznie z wysokością zgłoszonego żądania (20 tysięcy złotych). Zwrócił uwagę na okres doznawania krzywdy, wpływ zdarzeń na psychikę dziecka, jego obawę przed chodzeniem do szkoły i poczucie wstydu. „Poza sporem było w niniejszej sprawie, że podstawą obowiązku nadzorczego pozwanej gminy były przepisy ustawy oświatowej i że obowiązek nadzoru nad uczniami na terenie szkoły obciąża podmiot, który tę szkołę prowadzi. (…) Szkoła ma obowiązek zapewnić uczniom bezpieczeństwo (…)” – stwierdził sąd. Podkreślił przy tym, że nieprawidłowe zachowanie uczniów w stosunku do 11-latka trwało cały rok szkolny, więc nie było to zdarzenie nagłe i jednorazowe, któremu nie dałoby się zapobiec, a nauczyciele znali sytuację. Dodał, że w tym przypadku szkoła mogła „zrobić coś jeszcze”, ale ocenił jednocześnie, że nauczyciele nie mieli złej woli, reagowali i próbowali rozwiązać problem.
Sąd, który zgodził się z wnioskami gminy, uznał, że żądania rodziców opiewające 30 tysięcy złotych, nie zostaną uwzględnione, bo się przedawniły. Rodzice tłumaczą, że uzupełnili wszystkie wymogi formalne i fiskalne wskazane przez sąd, które dotyczyły pozwu. Irytują się, że kluczowa w tym przypadku była tylko pomyłka związana z pierwotnym pozwaniem Urzędu Gminy Jasienica, zamiast gminy Jasienica, a ta ostatnia ma tzw. zdolność sądową. Tłumaczą, że składając pozew nie mieli profesjonalnej pomocy prawnej, ale i tak z pozwu jednoznacznie wynikało, jaki jest ich zamiar w kwestii oznaczenia strony pozwanej. – Biorąc pod uwagę charakter sprawy i wszystkie okoliczności, sąd powinien wykazać się również empatią i pokazać ludzką twarz – uważają rodzice ucznia. Jak dodają, domagali się odszkodowania i zadośćuczynienia, bo cała sprawa kosztowała ich nie tylko mnóstwo nerwów, ale też czasu, przez co nie mogli skupić się na sprawach zawodowych i ponieśli realne straty. Dlatego też przygotowują się do złożenia odwołania od wyroku.
Będzie precedens?
Do złożenia odwołania przygotowuje się też gmina. Urszula Bujok, dyrektor Gminnego Zespołu Obsługi Szkół i Przedszkoli po raz kolejny przypomina, że i szkoła, i gmina zrobiły wszystko co w ich mocy, żeby sprawę ułagodzić. Przypomina, że uczniów wymagających specjalnej opieki nie można było po prostu wyrzucić ze szkoły, ale zapewniono w placówce dodatkowo opiekę psychologa. Tłumaczy, że gmina będzie się odwoływać od wyroku, bo nie chce dopuścić do precedensu, który mógłby wywołać falę podobnych roszczeń.