Wydarzenia Bielsko-Biała Czechowice-Dziedzice

Jak rozśmieszyć policjanta. Przegląd najgłupszych wyczynów z kronik policyjnych

34-latek, który boi się wilków i dzików. Fot. KMP w Bielsku-Białej

Zbóje też bywają śmieszni. Nawet zaprawieni w bojach policjanci czasem się uśmiechną, obserwując wyczyny wszelkiej maści gagatków, nie tylko przestępców, ale i rozmaitych ofiar losu, którzy napytali sobie biedy i przysporzyli wątpliwej sławy. Oto nasz coroczny przegląd najbardziej osobliwych wyczynów z policyjnych kronik, czyli swoisty pitawal głupoty.

Pirat, który płakał

17 stycznia tuż przed północą na drogach Bielska-Białej postrach siał 19-letni mieszkaniec Żywca. W centrum miasta policjanci próbowali zatrzymać go do kontroli. Kierowca mazdy jednak tylko dodał gazu i próbował uciec funkcjonariuszom. – Policjanci ruszyli w pościg za uciekinierem, który łamał po drodze wszelkie możliwe przepisy ruchu drogowego i stwarzał poważne zagrożenie bezpieczeństwa. Na ulicy Piastowskiej porzucił pojazd i zaczął uciekać pieszo. Mundurowi zatrzymali 19-latka. Badanie alkomatem wykazało, że miał w organizmie 1,2 promila alkoholu. Nie miał prawa jazdy, gdyż nigdy nie zdał egzaminu – opisywała Elwira Jurasz, rzecznik bielskiej komendy. Sprawca tłumaczył policjantom, że zdawało mu się, że zdoła uciec, bo najwyraźniej naoglądał się zbyt wielu filmów sensacyjnych. Na koniec się rozpłakał.

Śpiący królewicz

Ten łobuz musi się liczyć – prócz wyroku – z inną jeszcze karą – honorowym miejscem w naszym zestawieniu „Najgłupszych przestępców roku” – zapowiadaliśmy w lutym i słowa dotrzymujemy. Wczesnym rankiem 10 lutego łobuz postanowił obrobić lokal przy ulicy Cyniarskiej w Bielsku-Białej. Wybił szybę, powodując straty rzędu 600 złotych. Potem wśliznął się do środka i ukradł z kasy 200 złotych. O tym, że w lokalu dzieje się coś złego, właściciel dowiedział się, gdy uruchomił się alarm. Udał się na miejsce razem z policjantami. Jakież było ich zdziwienie, gdy włamywacz ciągle był w środku i smacznie spał. Obudził go dopiero brzdęk kajdanek. Jak się okazało, 26-latek musiał ostro popić poprzedniej nocy, bo w chwili zatrzymania miał jeszcze półtora promila.

Wyciągnął kluczyki… podczas jazdy

14 kwietnia 36-latek jechał z żoną drogą ekspresową S1 w Buczkowicach. Ponieważ był pijany – miał ponad dwa promile – kierowała żona. – Mężczyzna sprowokował awanturę z żoną, krytykując styl jej jazdy. W pewnym momencie wyrwał kluczyki ze stacyjki jadącego pojazdu, który po zblokowaniu kierownicy uderzył w bariery energochłonne. Na szczęście nie doznali obrażeń. Jednak 35-latka została uwięziona w pojeździe ze swoim mężem, który jeszcze bardziej się rozjuszył i zaczął jej grozić śmiercią. Zdołała wezwać telefonicznie pomoc – relacjonował Roman Szybiak z bielskiej komendy. Mężczyznę czekały konsekwencje prawne.

Sam się wystawił

28 kwietnia około 17.30 na drodze krajowej nr 1 w Czechowicach-Dziedzicach policjanci z drogówki ustalali przyczyny wypadku, do którego tam doszło. Z tego powodu ruch w kierunku Katowic spiętrzył się i kierujący musieli stać w korku. Jeden z nich, 35-latek poruszający się pojazdem marki Infinity, chciał nieprzepisowo ominąć korek. – Gdy policjanci regulujący ruchem drogowym zwrócili mu uwagę i chcieli go zdyscyplinować, zrobił się pretensjonalny, a jego zachowanie zaczęło utrudniać prowadzone na miejscu zdarzenia czynności – informował Roman Szybiak z Komendy Miejskiej Policji w Bielsku-Białej. Według portalu Bielskie Drogi mężczyzna zaczął się wulgarnie zwracać do mundurowych i zachowywać agresywnie. Policjanci dwukrotnie mieli go przywoływać do porządku, ale to nie skutkowało. Został więc wylegitymowany. Okazało się, że jest poszukiwany przez Sąd Rejonowy w Środzie Wielkopolskiej w celu odbycia kary aresztu. Został zatrzymany i doprowadzony do Aresztu Śledczego w Bielsku-Białej.

Może koktajl?

5 maja doszło do awantury na jednym z bielskich parkingów. Będący na urlopie miejscowy sierżant parkował swoje auto. W tym samym momencie na parking wjechał inny samochód. Z audi wysiadło trzech agresywnych mężczyzn. Zaczepili nieumundurowanego funkcjonariusza i kazali mu natychmiast zwolnić miejsce parkingowe dla swojej bryki. Gdy ten odmówił, usłyszał, że w ruch pójdzie koktajl Mołotowa. Funkcjonariusz wezwał na miejsce patrol policji, który ustalił, że wszyscy mężczyźni byli pijani. Nie wyłączając kierowcy audi, który „wydmuchał” ponad dwa promile. Cała trójka noc spędziła w izbie wytrzeźwień.

Broń na… dziki i wilki?

19 czerwca około 23.00 w Bujakowie uwagę policjantów zwrócił mężczyzna, który zaparkował samochód pod zamkniętym sklepem przy ulicy Bielskiej. Postanowili skontrolować pojazd. Odkryli, że pod siedzeniem schowany jest naładowany pistolet gazowy, na który mężczyzna nie miał zezwolenia. 34-latek miał jeszcze dodatkowy pełny magazynek. Policjantom tłumaczył, że znalazł broń kilka lat temu u nieżyjącego już członka rodziny i od tego czasu woził ją ze sobą, żeby odstraszać… dziki i wilki.

Skandal pod Klimczokiem

W sobotę, 10 sierpnia, około południa, czerwonym szlakiem prowadzącym na Klimczok wędrowała grupa 45 uczniów ze szkół podstawowych spoza naszego regionu, przebywających na koloniach. Za dzieci odpowiadały trzy opiekunki oraz 54-letni licencjonowany przewodnik górski, mieszkaniec powiatu bielskiego. Dzieci zauważyły, że ich przewodnik nie dość, że jest pijany, to w dalszym ciągu popija alkohol. Powiedziały o tym opiekunkom, a te wezwały policjantów. Do akcji zaangażowano też ratowników Grupy Beskidzkiej GOPR. Ratownicy pomogli pijanemu mężczyźnie w dotarciu w rejon Siodła pod Klimczokiem, gdzie przekazano go policjantom. Policyjny alkomat pokazał potem prawie trzy promile! Przewodnik został odebrany – niczym dziecko – przez trzeźwego członka swojej rodziny.

Fot. Marcin Kałuski

Koza w różowych skarpetkach

21 września w Witkowicach policjanci zatrzymali do kontroli volkswagena transportera. Usłyszeli tajemnicze odgłosy dochodzące z części ładunkowej. Nakazali 18-letniemu kierowcy otworzyć tylne drzwi. Ich oczom ukazało się pięciu mężczyzn w wieku od 17 do 21 lat, którzy podróżowali bez jakiegokolwiek zabezpieczenia chroniącego ich przed doznaniem urazów. Cała piątka pilnowała przewożonej… kozy, mającej na nogach różowe skarpetki. Okazało się, że ekipa jechała do koleżanki świętować jej osiemnaste urodziny. Przyodziana w skarpetki koza była prezentem. Policjanci nie mieli jednak litości dla 18-latka. Za wykroczenie jakiego się dopuścił (przewożenie większej ilości osób niż wynika to z zapisów dowodu rejestracyjnego) został nie tylko ukarany mandatem i punktami karnymi, ale także odebraniem prawa jazdy.

Z wnuczkiem nie ma nudy

20 listopada w Czechowicach-Dziedzicach na ulicy Legionów policjanci zauważyli, że kierowca skody jeździ bez zapiętych pasów bezpieczeństwa. Postanowili zatrzymać go do kontroli. Kierowca zignorował ich sygnały i rozpoczął ucieczkę. Został zatrzymany w Ligocie, gdy do pościgu przystąpiły dwa dodatkowe policyjne patrole. – Kierujący skodą był trzeźwy. Mundurowym tłumaczył, że zdecydował się na ucieczkę, gdyż bał się, że jest poszukiwany przez sąd za niepłacenie alimentów i będzie musiał pójść do więzienia – objaśniał Roman Szybiak z bielskiej komendy. Ryzykowną ucieczkę podjął pomimo tego, że jechał razem… ze swoją babcią, dobiegającą już osiemdziesiątki.

Fot. KMP w Bielsku-Białej, Bielskie Drogi

google_news