Cmentarze Śląska Cieszyńskiego kryją wiele fascynujących historii. Wędrując po nekropoliach, warto przyjrzeć się śladom przeszłości i odkryć ich tajemnice. Mnóstwo ciekawostek można znaleźć w Istebnej. Ich dokumentowaniem zajmuje się pochodząca z tej miejscowości etnograf, Małgorzata Kiereś, dyrektor Muzeum Beskidzkiego w Wiśle, która od 30 lat wędruje po góralskich kierchowach i szuka śladów dawnego życia i kultury istebniańskiej ziemi.
Wiele ciekawostek kryje zabytkowy cmentarz w centrum Istebnej. To jedna z najstarszych i najpiękniejszych nekropolii Śląska Cieszyńskiego. Prowadzi do niej kuta brama, usytuowana między aniołami stojącymi na postumentach. Znajdujący się tam las starych żeliwnych krzyży robi ogromne wrażenie. Odlewane były w XIX wieku w hutach Ustronia, Trzyńca i Baszki, a także kute w kuźniach Jabłonkowa i w znajdujących się niedaleko Starych Hamrach na Zaolziu, które wówczas były ośrodkiem kowalstwa cmentarnego. – Kiedy rozpoczęłam systematyczną i naukową dokumentację miejscowej historii i kultury, trudno nie było wejść właśnie na kierchów. Od trzech dekad obserwuję zachodzące na cmentarzach zmiany i jest to z wielu względów fascynujące. Na moich oczach ucieka czas, zmieniają się nagrobki, epitafia, mając coraz mniej klimatu tutejszego człowieka, który obrabiając drewno czy kamień oddawał mu swoją artystyczną duszę. Na cmentarze wkradła się moda z miasta, która odbiera im wyjątkowość – snuje refleksję Małgorzata Kiereś.
Kiedy rozpoczęłam systematyczną i naukową dokumentację miejscowej historii i kultury, trudno nie było wejść właśnie na kierchów. Od trzech dekad obserwuję zachodzące na cmentarzach zmiany i jest to z wielu względów fascynujące.
W jednym z grobowców na zabytkowym cmentarzu spoczywa urodzony w 1832 roku ks. Antoni Münster, wielki przyjaciel ludzi ubogich. W historii zapisał się jako ten, który z góralami z jednej miski jadał, a jego ręcznie pisany modlitewnik jest przykładem wytrwałości i oddania dla idei gór. Na grobie do dziś często płoną znicze. – W czasach, gdy ks. Münster był proboszczem, w górach panował głód, a później przyszły wszelkie możliwe epidemie tyfusu, czerwonki, febry. Istebna była zdziesiątkowana i założono cmentarz choleryczny, znajdujący się na terenie dzisiejszego parku w Centrum. O ile zwykle umierało 40 osób rocznie, patrząc na księgi zmarłych z tamtych czasów, widać po 253, 312, 366 nazwisk rocznie. Moja stryjenka, Anna Bestwina, mówiła, że nie było wtedy czasu na chowanie zmarłych w trumnach. Ciała obwiązywano w płótno i wkładano do grobów wyściełanych ogromną ilością słomy. Opowiadała, że ludzie, którzy odprowadzali zmarłych na cmentarz, zarażali się chorobami i już nie wracali do domów – mówi Małgorzata Kiereś.
Na starym cmentarzu jest także pomnik m.in. Jana Sikory, pierwszego adwokata istebniańskiej ziemi, żony Wachsmanna, nadzorcy ruchu rolniczego, który prowadził góralom korespondencję z wydziałem rolnictwa w Opawie, Pawła Juroszka, wieloletniego wójta istebniańskiej ziemi czy Michała Kawuloka, rzecznika praw góralskich, który walczył o wskrzeszenie szałaśnictwa.
Na uwagę zasługuje też nowy cmentarz położony za kościołem Dobrego Pasterza. Mijając bramę z napisem „Mors porta vitae” – „Śmierć bramą życia”, napotykamy zbiorową mogiłę zamordowanych przez hitlerowców 13 kwietnia 1945 roku w Jabłonkowie dwunastu mieszkańców Istebnej i Jaworzynki. Jest także aleja miejscowych księży na czele z cieszącym się wielką estymą ks. prałatem Emanuelem Grimem, literatem i folklorystą w sutannie, a także mogiły Jerzego Probosza, autora słynnego „Wesela górali istebniańskich”, Pawła Łyska, pisarza i etnografa, Marii Bielesz, ludowej akuszerki, Rafała Wałacha, dialektologa, rodziny Konarzewskich, która Andziołówkę zamieniła w swoisty skansen „Bucznik” i wielu innych, których można by wspominać w nieskończoność.
W Istebnej znajduje się także niewielki cmentarz ewangelicki, założony w 1903 roku, o czym informuje data na potężnym krzyżu witającym przy wejściu. Powstał on na ziemi darowanej przez Annę Gazurek. Spoczywa tam m.in. zasłużona rodzina Rabinów, założycieli zboru ewangelickiego w Istebnej, a także inż. Karol Szmek, działacz społeczny, inż. Jan Małysz z żoną, radca prawny, do dziś z wielkim sentymentem wspominany przez górali.
Okazuje się, że w Istebnej istniał też cmentarz turecki. Małgorzacie Kiereś opowiedział o nim Antoni Kawulok. 30 lat temu zaprowadził ją na Dzielec, niedaleko dzisiejszego Leśnego Ośrodka Edukacji Ekologicznej, a kiedyś Domu Drzewiarza, gdzie miało zostać pochowanych 44 Turków, którzy zginęli w potyczkach na tym terenie na przełomie XVI i XVII wieku. – Na każdym rogu tego kwadratowego kierchowa Turcy posadzili sosny. Antoni Kawulok pokazał mi dwa symetrycznie ustawione drzewa. Karol Szmek potwierdził mi tę historię. Ponadto, kiedy kopano fundamenty pod Dom Drzewiarza, znaleziono elementy półksiężyca, ale nikt wtedy się nimi nie zainteresował – opowiada Małgorzata Kiereś. O obecności Turków w Istebnej świadczyć może także dom, który stał kiedyś na skraju dzisiejszego boiska przy amfiteatrze „Pod Skocznią”. – To była malutka drewniana chałupka. Mawiano, że idzie się tam „do Turka”. Mieszkał w niej pan bardzo niskiego wzrostu, z ciemniejszą karnacją, a kiedy wchodziło się do domu, trzeba było się mocno schylić, bo drzwi nie były wysokie. Gdy odwiedzałam zabytki w Turcji, wejścia do nich też były takie, bo zgodnie z tamtą tradycją miały być zawsze niższe niż władca – opowiada Małgorzata Kiereś.
Być może – choć nie ma na ten temat śladu w źródłach historycznych – w Istebnej na Oleckach istniał także cmentarz zbójnicki. Małgorzacie Kiereś opowiedziała o nim Zuzanna Gembołyś, folklorystka i nauczycielka z Wilczego, która tę wiedzę otrzymała od miejscowego gospodarza Jana Zawady. Zbójnicy, którzy w Istebnej kończyli swoje „żywobycie”, mieli być chowani niedaleko kapliczki, w miejscu gdzie spotykały się granice sałaszów Dupny i Wójtowa.
Warto też wspomnieć, że na istebniańskich cmentarzach ważną funkcję pełnią „spiwok” pogrzebowy, a także „kopidoł”, czyli grabarz. Kiedy jednego z tych drugich zapytano kiedyś, dlaczego tak płytko groby kopie, odpowiedział, że przecież jeszcze żaden z nich mu nie uciekł…
muslim
Super
Super artykuł