Wydarzenia Bielsko-Biała

Jasienica: Pożar, którego mogło nie być?

Pan Adam stracił dorobek wielu lat/ Foto: Kuba Jarosz

Dwóch ludzi, dwóch sąsiadów, dwa biznesy. Wszystko wzięło w łeb w kilkanaście minut, kiedy na granicy działek pojawił się nagle ogień. Płomienie strawiły niemal wszystko. Ale, czy musiało tak być? Pożar wybuchł w miejscu, gdzie od dawna ulatniał się gaz…

To mógł być podobny dramat, jak ten w Szczyrku, gdzie jednorodzinny budynek po wybuchu gazu zniknął niemal z powierzchni ziemi grzebiąc na zawsze jego mieszkańców. W Jasienicy na szczęście do tak dramatycznych zdarzeń nie doszło. Ale było o włos.

– W budynku, który się spalił miałem mieszkanie na wynajem, z lokatorką – mówi Łukasz Herda. – Uratowała ją sąsiadka ewakuując ją przy pomocy drabiny. Mało brakowało…

Bezradność


Herda i jego sąsiad Adam Knopek stracili dorobek życia. Była niedziela, 5 września tego roku. Pan Adam jechał z rodziną rzez Górki Wielkie, kiedy jego telefon zaczął nagle domagać się odebrania połączenia.

– Dzwonił sąsiad – wspomina dzisiaj. – Powiedział tylko, że pali się u mnie i u Łukasza.

Kiedy właściciel firmy handlującej używanymi częściami do samochodu dotarł na miejsce, płomienie trawiły już większość składu sąsiada i powoli obejmowały podobny asortyment znajdujący się na działce pana Adama.
– To był szok – wciąż z bólem w głosie mówi o tamtych chwilach. – Ogarnęła mnie jakaś straszna bezradność. Patrzeć na to, jak lata pracy uchodzą z kłębami dymu i nie móc nic dosłownie zrobić… Co mam powiedzieć?

Walka z ogniem trwała blisko godzinę. Kiedy wydawało się, że pożar został wreszcie opanowany, ogień pojawił się jeszcze na dachu budynku po stronie sąsiada Knopka. I to był już cios w plecy.
– No tak – wzdycha teraz Herda. – Miałem na niego wzięty kredyt, jeszcze nie był spłacony, a już go prawie nie ma. I większości mojej firmy.

Gaz


Za wcześnie, aby rozsądzać, co się tak naprawdę stało. Na terenie obu dotkniętych nieszczęściem firm, nikogo nie było. Nikt też nic szczególnego i podejrzanego wcześniej nie zauważył. Skąd więc ogień?

– Nie mam pojęcia, chociaż ciągle o tym myślę – przyznaje pan Adam. – Wiem natomiast jedno. Zarzewie ognia pojawiło się w miejscu, gdzie od dawna ulatniał się gaz. Zgłaszałem to gazowni od blisko dwóch lat i jedyną ich reakcją było to, że kiedyś przyjechała ekipa, oznaczyła to miejsce taśmą i na tym się skończyło.

Przyśpieszenia w działaniu gazownia dostała za to tuż po tym, jak ugaszono pożar.

– Przyjechali następnego dnia i z miejsca chcieli wszystko naprawiać – mówi Knopek.

Ale na teren pogorzeliska obu firm pracownicy gazowni nie weszli z prostej przyczyny – był on zabezpieczony, odgrodzony taśmą przez policję i czekał na oględziny fachowców z odpowiednich służb. Kiedy w końcu, w kolejnych dniach oględzin już dokonano, gazownicy mogli wreszcie przystąpić do naprawy. Jednak i wówczas nic z tego nie wyszło.

– Bo kiedy dokładnie obejrzeli sieć stwierdzili, że jest w takim stanie, że tylko jej gruntowna wymiana może być brana pod uwagę – tłumaczy pan Adam.
Gaz więc nadal uchodzi i jest wyraźnie wyczuwalny. Ale w razie czego nic się już nie stanie, bo i tak nie ma się już co spalić…

Polisa


Straty obu jasieniczan idą w setki tysięcy złotych. Knopek na większe ubezpieczenie nie ma co liczyć, bo nie miał pełnej polisy, obejmującej spalone do cna części samochodowe. Takich żadna firma nie chce ubezpieczać, a jeśli już, to każe sobie za to słono płacić. Poza tym do rzadkości należą sytuacje, aby ułożone na metalowych regałach, na wolnym powietrzu takie akcesoria jak klapy bagażników, pokryw silnika itp. ulegały całkowitemu zniszczeniu za sprawą ognia.

– Muszę więc wszystko budować od początku – wzdycha nasz rozmówca.
Łukasz Herda za zniszczony budynek być może coś uzyska, ale będzie to marne pocieszenie, bo – jak mówi – ewentualna wypłata odszkodowania pójdzie na spłatę kredytu za coś, czego już nie ma.

Przykre. Na szczęście dla nich obu jest jeszcze rodzina, są przyjaciele.
– Chcę wszystkim gorąco podziękować – mówi pan Adam. – Rodzinie, przyjaciołom, kolegom z branży, tym którzy zorganizowali zrzutkę. I oczywiście darczyńcom. Tym, którzy już pomogli i tym, którzy wciąż to robią. Takie postawy dodają człowiekowi w złych chwilach otuchy, wiarę w to, że człowiek nie jest sam w trudnym momencie.

W sprawie pożaru obu firm prowadzone jest policyjne dochodzenie. Uszkodzony odciek gazociągu kilka dni temu wymieniono.

Pan Łukasz stracił firmę i budynek

Tyle zostało z obu firm

google_news
2 komentarzy
najnowszy
najstarszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments
Piotr z okolicy
Piotr z okolicy
2 lat temu

Mam dwa tematy byłem w tym rejonie pierwsze działania straży i ilość wiele do życzenia w pierwszej fazie ,drugie nigdy sie nie oszczędza na ubezpieczeniach 200-500 zł rocznie więcej a jest inne odszkodowanie,

Bogdan.
Bogdan.
2 lat temu

To wbrew pozorom swietna wiadomosc. Trzeba wziasc prawnika specjalizujacego sie w odszkodowaniach i pozwac spolke gazowa, beda musieli pokryc wszystkie koszty niezaleznie od polisy. Z reguly oplata za takie sprawy pobierana jest po wygranej.