Wydarzenia

Karani bez wyroku

Czy tak wygląda sprawiedliwość? To pytanie zadaje sobie Bogdan Mader z Cieszyna. Przez przeszło dwadzieścia lat służył w Górnośląskiej Brygadzie Wojsk Ochrony Pogranicza, a następnie w Beskidzkim Oddziale Straży Granicznej w Cieszynie. Zajmował się logistyką. Mimo że nigdy nie pracował w Służbach Bezpieczeństwa to drastycznie obniżono mu emeryturę. Od miesięcy stara się odzyskać nie tylko utracone świadczenie, ale i dobre imię.

Ustawa potocznie zwana dezubekizacyjną została uchwalona pod koniec grudnia 2016 roku. Obniża emerytury i renty osobom zatrudnionym w instytucjach określanych w przepisach jako „pracujące na rzecz ustroju totalitarnego państwa”. W myśl polityków, miała przywrócić sprawiedliwość społeczną. W efekcie uderzyła po kieszeni około 40 tysięcy osób, które między 22 lipca 1944 a 31 lipca 1990 roku pracowały w służbach mundurowych czy wojsku. Obniżki dotknęły nawet te osoby, które zaledwie dzień piastowały stanowisko w Służbie Bezpieczeństwa, instytucjach podległych komunistycznemu Ministerstwu Spraw Wewnętrznych czy Ministerstwu Obrony Narodowej. Tymczasem wielu z nich nie miało nic wspólnego z prześladowaniami czy represjonowaniem obywateli oraz opozycji w czasach PRL-u. Część z nich nie została nawet skazana za jakiekolwiek przestępstwa.

Ustawa objęła też te osoby, które pozytywnie przeszły weryfikację, a większą część życia zawodowego służyła dla wolnej Polski po 1989 roku. Zgodnie z zapisami ustawy drastycznie zmniejszone emerytury i renty zamknęły się w przedziale od 750 zł do 1716,81 zł (netto). Maksymalną stawkę otrzymała jedynie część emerytów policyjnych (bez możliwości jej podwyższenia w wyniku dalszej pracy) za wiele lat służby po 1990 roku dla wolnej Polski.

– Obecna władza wprowadziła dla nas zasadę „odpowiedzialności zbiorowej”. Dziś wielu mundurowych uważa, że popełniło życiowy błąd, wstępując do służby. Jako kuriozum należy wskazać fakt, że zgodnie z uchwalonym prawem funkcjonariusz, który popełnił przestępstwo i został wydalony ze służby, a następnie był aktywny zawodowo, będzie miał znacznie większą emeryturę niż osoby pozytywnie zweryfikowane, które przez wiele lat służyły wolnej Polsce – podkreśla Bogdan Mader z Cieszyna, który znalazł się w takiej sytuacji. A podobnych przypadków na całym Podbeskidziu jest multum!

Los związał cieszynianina z Wojskiem Ochrony Pogranicza i Strażą Graniczną. – Urodziłem się na Śląsku. Podstawówkę kończyłem w Gliwicach, później wybrałem technikum kolejowe. Moja rodzina związana była z koleją – to była nasza tradycja. Chciałem zostać maszynistą PKP, ale życie pokierowało mnie w innym kierunku. Po ukończeniu studiów w 1983 r. w Wyższej Oficerskiej Szkole Samochodowej w Pile zostałem żołnierzem zawodowym. Dopisało mi szczęście i skierowano mnie do Gliwic do Górnośląskiej Brygady WOP, gdzie pełniłem obowiązki oficera d/s transportu. Zajmowałem się szeroko rozumianą logistyką, związaną z obsługą pojazdów mechanicznych, ich eksploatacją kontrolą oraz związaną z tym dokumentacją, a także szkoleniem kierowców – opowiada Bogdan Mader.

Po pogorszeniu się stanu zdrowia, służbę skończył w stopniu majora w Beskidzkim Oddziale Straży Granicznej. – Ja naprawdę nie byłem – jak to się teraz mówi „esbekiem”. Nikogo swoją pracą nie krzywdziłem, nie łamałem prawa. Nie działałem wbrew obywatelom ani na ich szkodę. Byłem żołnierzem zawodowym bez żadnego limitu czasu pracy. Wraz z kolegami służyliśmy, nie patrząc się na politykę – po prostu dla kraju, który wtedy był. A teraz wrzucono nas do jednego „pytla” z napisem „ESBECY” – żali się Bogdan Mader.

W Wojsku Ochrony Pogranicza służył przeszło 21 lat, wliczając w to lata swojej nauki. Instytutu Pamięci Narodowej w Katowicach zarzucił Bogdanowi Maderowi, iż w okresie od 30.09.1983 do 31.10.1984, czyli zaraz po studiach technicznych, pełnił służbę w zarządzie Kontroli Ruchu Granicznego. Służba w tym okresie została potraktowana tak jak gdyby nie był w tym czasie czynny zawodowo. – Fikcyjnie byłem na wolnym etacie w KRG, a w rzeczywistości pełniłem obowiązki oficera d/s transportu, zajmowałem się tym, do czego miałem kwalifikacje. Dopiero po zwolnieniu etatu, dowódca GB WOP wyznaczył mnie na etat – jak już wspomniałem – odpowiadający mojemu wykształceniu i przygotowaniu służbowemu. Wypełniałem zadania jak i wielu moich kolegów pełniący służbę na różnych stanowiskach służbowych w WOP, a później po 1991 roku w SG – stwierdza Bogdan Mader.

Udowodnienie błędu w dokumentach nie jest proste. Rozkazy personalne kierujące określonych oficerów na konkretne stanowiska były ściśle tajne. Bogdanowi Maderowi udało się jednak do nich dotrzeć. Pismo, w którym czarno na białym wskazuje, że zwalnia się go z zajmowanego stanowiska w GPK i wyznacza inną rolę, a także oświadczenia świadków, którzy potwierdzają jego wersję trafiły do Zakładu Emerytalno-Rentowego przy Ministerstwie Spraw Wewnętrznych i Administracji w Warszawie. A ten skierował prośbę o „ponowną kwerendę akt osobowych i skorygowanie informacji w przypadku, gdy była ona błędna” do Instytutu Pamięci Narodowej.
Bogdan Mader wciąż czeka na odpowiedź…

Zdecydowana większość dotkniętych ustawą dezubekizacyjną odwołała się do sądu. Na wyroki trzeba jednak poczekać. Zwłaszcza że część sędziów czeka na rozstrzygnięcie Trybunału Konstytucyjnego, czy ustawa dezubekizacyjna jest zgodna z konstytucją. W taką wątpliwość poddał jej zapisy Sąd Okręgowy w Warszawie, który wskazał, że działania państwa mogą mieć „charakter represyjny i dyskryminujący i mogą stanowić zaprzeczenie zasady zaufania obywateli do państwa”. Sprawa do Trybunału Konstytucyjnego trafiła w lutym 2018 roku. Na wyrok może trzeba będzie zaczekać nawet pięć lat…

google_news
3 komentarzy
najnowszy
najstarszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments
Tylko tyle
Tylko tyle
5 lat temu

Wielu ludzi ma takie emerytury i nie płacze jak mundurówka, której zawsze mało za połowę czasu co inni muszą pracować.

Beti
Beti
5 lat temu
Reply to  Tylko tyle

Beti

Beti
Beti
5 lat temu
Reply to  Beti

Czlowieku jeżeli nie posiadasz wiedzy na dany temat to nie zabieraj głosu