Bielsko-Biała Cieszyn Kultura i rozrywka Żywiec Sucha Beskidzka Wadowice Oświęcim

Kolekcjoner w biegu

Choć jest samotnie mieszkającym emerytem, nie wie, co to nuda czy nadmiar wolnego czasu. Ma tak wiele różnych zajęć, że czasem musi zwijać się jak w ukropie, by wszystkim podołać. Na jego szafce nocnej nieubłaganie rośnie sterta książek do przeczytania „na wczoraj”. Kot coraz częściej spogląda na niego z wyrzutem, nie mogąc doprosić się dziennej dawki pieszczot…

Władysław Ficek z Zembrzyc nie tęskni za latami, które przepracował jako nauczyciel. Wprawdzie kochał swój zawód, ale jednocześnie marzył o tym, aby mieć więcej czasu na realizowanie innych pasji. Nieraz zastanawiał się, jak by to było, gdyby mógł poświęcić się im bez reszty. – Wyobrażałem sobie, że na emeryturze uda mi się wreszcie nadgonić zaległości, bo przecież będę miał do wykorzystania tyle wolnych godzin. Nic bardziej mylnego. Nadal na wszystko brakuje mi czasu – mówi ze śmiechem. Rozwijanie zainteresowań pochłania mu lwią część każdej doby, a musi też dbać o dom oraz ogród. Wstaje więc wcześnie i kładzie się późno, obmyślając przed zaśnięciem plan zajęć na następny dzie ń.

PAMIĘĆ JANA PAWŁA II

Już w dzieciństwie Władysław Ficek był zagorzałym kolekcjonerem widokówek i znaczków. O ile jednak dla większości chłopców jest to namiętność, która szybko przemija, u niego przetrwała do dziś. Zembrzyczanin pieczołowicie przechowuje klasery i pudełka ze zbiorami zapoczątkowanymi jeszcze w szkole podstawowej. Niegdyś zbierał wszystkie pocztówki i znaczki, jakie wpadły mu w ręce. Teraz ich kolekcje uzupełnia w sposób znacznie bardziej przemyślany. Obszerna część obu zbiorów poświęcona jest osobie Jana Pawła II. Są w niej zarówno niezliczone wizerunki świętego, jak i widoki miejsc z nim związanych. A także wszelkie okolicznościowe wydawnictwa pocztowe, upamiętniające jego wybór na papieża, wizyty w Polsce, pielgrzymki do innych krajów, ważne wydarzenia z okresu jego pontyfikatu, a także beatyfikację i kanonizację.

Zresztą Władysław Ficek kolekcjonuje prawie wszystko, co ma związek z jedynym papieżem pochodzącym z Polski, w tym publikacje książkowe i wycinki z gazet. Dzięki tej pasji został członkiem ogólnopolskiego Stowarzyszenia Pamięć Jana Pawła II, które powstało w 2000 roku. Zrzesza ono podobnych zembrzyczaninowi kolekcjonerów i ma na celu upowszechnianie wiedzy o swoim patronie. Przygotowuje wystawy, pokazy, konkursy i sympozja, często we współpracy z innymi organizacjami. – Są w stowarzyszeniu osoby, które mają tak imponujące zbiory pamiątek dotyczących Jana Pawła II, że mój wydaje się w porównaniu z nimi bardzo skromny. Gdy jeden z kolegów pokazał swoją kolekcję na wystawie w Wadowicach, nie mogłem wyjść z podziwu. To było coś niesamowitego! Eksponaty z całego świata, przepięknie zaprezentowane – zachwyca się Władysław Ficek.

TŁUM PRZEBIERAŃCÓW

Członkowie stowarzyszenia regularnie spotykają się na konferencjach w różnych polskich miastach, dzięki czemu zembrzyczanin ma dodatkową okazję, by pofolgować swojemu zamiłowaniu do wojaży. Podróże i poznawanie nowych miejsc to bowiem kolejna z jego pasji. Władysław Ficek pragnie odwiedzić wszystkie ważniejsze sanktuaria w Polsce oraz najsławniejsze w Europie , lecz nie ogranicza się tylko do nich. Z upodobaniem zwiedza również zamki, pałace i dwory. W czasie tych wędrówek odkrył, że wielu turystycznym atrakcjom towarzyszy sprzedaż pamiątkowych medali. Tak zaczęła powstawać kolejna kolekcja Władysława Ficka. – Uznałem, że zamiast widokówek, lepiej przywieźć z wycieczki kilka medali. Oczywiście nie byłbym sobą, gdybym nie wzbogacił zbioru o takie, które poświęcone są Janowi Pawłowi II. Mam już wszystkie wydane w Polsce. Długo brakowało mi pierwszego, na którym jest Karol Wojtyła z matką, ale w końcu trafiłem na niego, gdy po raz kolejny zwiedzałem muzeum papieskie w Wadowicach – opowiada zembrzyczanin.

W jego kolekcji medali niepoślednią rolę ogrywają trofea z biegów amatorskich, w których zaczął brać udział po przejściu na emeryturę. Najczęściej wybiera dystans pięciu kilometrów, ale jeśli trasa czymś go urzeknie, decyduje się na nawet znacznie dłuższy. Tak było w przypadku organizowanego w Krakowie Biegu Trzech Kopców, w którym Władysław Ficek startował cztery razy. Jego uczestnicy muszą pokonać w maksymalnie dwie godziny 13 kilometrów. – Dla mnie to jednak za długi dystans, dlatego już się chyba więcej na taki wysiłek nie zdobędę – wyznaje mężczyzna. To właśnie w Krakowie złapał bakcyla biegania, choć przy okazji innego biegu – sylwestrowego. 31 grudnia, siedem lat temu, Władysław Ficek zobaczył pędzący ulicą Bernardyńską tłum przebierańców. Patrząc na fantazyjnie poubieranych biegaczy, poczuł nieodpartą chęć, by kiedyś znaleźć się w ich gronie. Udało mu się to w rok później.

SCORPIONSÓW NIE DOCZEKAŁ

Jednym z pierwszych biegów, w których wziął udział, a przy tym najbardziej niezapomnianym, był przeprowadzony w 2013 roku I Małopolski Bieg Drogą św. Jakuba w Więcławicach Starych koło Krakowa. Zembrzyczanin wystartował w nim spontanicznie, pod wpływem chwili. – Byłem z wizytą u wychowanka w sąsiedniej miejscowości. Gdy przejeżdżałem przez Więcławice, zobaczyłem przygotowania do biegu. Zatrzymałem samochód, wysiadłem i niewiele myśląc, zapisałem się na listę zawodników, po czym ruszyłem na start. Tak jak stałem, w zwykłych spodniach i flanelowej koszuli – wspomina ze śmiechem. Od tamtej pory co roku przyjeżdża na bieg do Więcławic. Startuje też w wielu innych miejscowościach, nie tylko na terenie Małopolski. Czasem udaje mu się zająć wysoką lokatę w swojej kategorii wiekowej, choć nie jest to jego głównym celem. – Liczy się przede wszystkim przyjemność, którą czerpię z biegania. Nieważne jest to, czy dotrę do mety w połowie stawki, czy dopiero pod koniec. Zależy mi tylko na tym, by pokonać całą trasę. Jeśli zmęczenie zbyt mocno daje mi się we znaki, zaczynam maszerować. Wtedy udaje mi się trochę zregenerować siły – wyjaśnia.

W biegu ulicznym organizowanym w ramach tegorocznego Tauron Life Festival w Oświęcimiu wygrał nagrodę nie do pogardzenia – bilet wstępu na koncerty finałowego dnia imprezy, kiedy to główną atrakcją był występ zespołu Scorpions. Władysław Ficek nie jest fanem hard rocka, lecz uznał, że grzechem byłoby nie skorzystać z wejściówki wartej 300 zł. – Na stadionie wytrwałem tylko do dziesiątej wieczorem. Skapitulowałem na długo przed wyjściem Scorpionsów na scenę. Byłem w Oświęcimiu od rana, zmęczony po biegu, a oni zaczęli grać dopiero po północy, czy nawet koło pierwszej. Nie było szans, abym tego doczekał. Gdy opuszczałem stadion, inni dopiero szli w jego kierunku, całymi rodzinami. Ale to byli wypoczęci ludzie, po kolacji, a ja ledwo trzymałem się na nogach. Później znajomi śmiali się, że zaprzepaściłem niepowtarzalną okazję. Ja też tego żałuję, ale trudno, stało się – wzdycha zembrzyczanin.

NIE WSZYSTKIE DZWONIĄ

Z upodobnia do medali zrodziło się zainteresowanie Władysława Ficka numizmatyką. Kolekcjonuje okolicznościowe dwu- i pięciozłotówki. Z tych drugich ma wszystkie, które zostały do tej pory wyemitowane. Monet dwuzłotowych zgromadził około dwustu. Zembrzyczanin zbiera ponadto długopisy z nadrukami i smycze na klucze. Wiele z nich to pamiątki z wycieczek oraz biegów, choć zdobycie niektórych było celem samym w sobie. Władysław Ficek wręcz „poluje” na każdą okazję, by powiększyć ich zbiory. Kilka lat temu zaczął kolekcjonować również dzwonki. – Jak wszystko inne, ma to niemały związek z pozostałymi moimi zainteresowaniami. Gdy w czasie zwiedzania nowego miejsca nie mogłem trafić na pamiątkowy medal, kupowałem dzwonek. Zebrawszy ich już kilka, zdecydowałem, że będę je przywoził z każdej miejscowości, do której zawitam – mówi.

Z czasem zaczęła go fascynować różnorodność ich kształtów i materiałów, z których zostały wykonane. Nie są to bowiem wyłącznie metalowe dzwonki. Jest wśród nich sporo ceramicznych i szklanych oraz kilka drewnianych. Jeden został nawet wydziergany szydełkiem. Wprawdzie nie dzwoni, ale jest ciekawym urozmaiceniem kolekcji. Dzwonki można znaleźć w niemal każdym pomieszczeniu w domu Władysława Ficka. Największe wiszą nad wejściem głównym, inne są ozdobą salonu i kuchni. Duża część została wyeksponowana na regale ustawionym na półpiętrze.

Pomiędzy wyjazdami, biegami, pracą w domu i ogrodzie, porządkowaniem kolekcji oraz spisywaniem eksponatów, Władysław Ficek musi też znaleźć czas na ulubione przejażdżki rowerowe. Ciągle zajęty, wiecznie w ruchu, tylko wieczorami może sobie pozwolić na lekturę. – Stosy książek, które już dawno miałem przeczytać, przestały się mieścić na szafce nocnej. Powoli zaczynają zajmować podłogę. Ale nie szkodzi. Może zdołam to nadrobić, gdy będę starszy. Teraz cieszy mnie aktywne życie – podkreśla mężczyzna. 

google_news