Bielsko-Biała Sport Cieszyn Żywiec Sucha Beskidzka Wadowice Oświęcim

KOLORY SPORTU: Dzidek i Helmut

Cofam dziś sportową taśmę o 57 lat. Dzidek – bielski bohater z BBTS-u, mój osobisty przyjaciel. Helmut- idol naszych zachodnich sąsiadów. Na ich przykładzie widać jakie powikłane i pokręcone mogą być ludzkie, sportowe losy. Jeden z nich – Dzidek – choć nie chciałby wokół siebie żadnych zmian, to niektórzy mówili, że urodził się na Ukrainie! (Bo we Lwowie, dokładnie rok przed wybuchem II wojny światowej). Ja uważam, że urodził się w pięknym, polskim mieście Lwów, jako Polak II Rzeczpospolitej. U kilkuletniego chłopaka Bielsko-Biała i Polska na stałe zapisały się w sercu. A więc żył w II Rzeczpospolitej i PRL-u. Szkoda, że tak krótko. Zmarł, mając 43 lata.

O wiele bardziej skomplikowana jest historia Helmuta. Przyszedł na świat w 1937 roku – uwaga uwaga, w III Rzeszy. Tak, tak, było takie państwo w Europie. Po II wojnie światowej znalazł się w NRD. Nazwijmy to DDR i w połączeniu z RFN jest obywatelem Niemiec. To europejski kolos pod każdym względem, choć w wielkich miastach na deptakach, w centrach handlowych jest coraz mniej płowowłosych osób, a raczej więcej sympatycznych, uśmiechniętych młodzieńców o trochę innych rysach twarzy. To temat na całkiem inne opowiadanie. Już nie chcę państwa trzymać w niepewności, bo felieton ma być miły i sympatyczny, więc pozostawiłem pod przykryciem sylwetki dwóch najlepszych narciarskich skoczków świata końcówki lat 50. i początków 60. ubiegłego wieku. Obaj byli głównymi kandydatami do złotego medalu w 1960 roku na Igrzyskach Olimpijskich w amerykańskim Squaw Valley. Rywalizowali ze sobą i brylowali w największych światowych zawodach narciarskich. Raz wygrał Dzidek, kiedy indziej Helmut. Ten sportowy szacunek, sympatia spowodowały takie wydarzenie, o którym jednak mało kto wie lub pamięta, bo dotyczy to Dzidka, chłopaka z Bielska-Białej, sportowej gwiazdy skoków narciarskich.

A więc idziemy na całość… Ujawniam bohaterów moich sportowych snów. Oto Helmut Recknagel. Złoty medalista olimpijski w 1960 roku ze Squaw Valley, Mistrz Świata w Zakopanem ‘1962. Trzy razy wygrał Turniej Czterech Skoczni – 1958, 1959, 1960. Mówiono na niego: „orzeł z Turyngii”. W skoku leciał z wyciągniętymi przed siebie rękami. Przez 5 sezonów był najlepszym skoczkiem na świecie. Dziś jest lekarzem weterynarii.

A teraz o niezapomnianym sportowym bohaterze moich młodzieżowych marzeń. Byłem z nim mentalnie blisko. To Dzidek Hryniewiecki. A wypadek na skoczni w Wiśle Malince wydarzył się 2 dni przed wyjazdem polskich skoczków do Squaw Valley. Było dwóch faworytów tego konkursu – orzeł z Turyngii i orzeł z Beskidów, ale pojechał tylko jeden. Dzidka Hryniewieckiego czekało leczenie w różnych szpitalach urazowych i długa rehabilitacja. To Cieszyn, to Piekary Śląskie, Dania, Konstancin, Ciechocinek, z którego do Bielska-Białej przyjechał z poznaną tam pielęgniarką, później jego żoną, Anną Góralską. Małżeństwo przetrwało tylko 5 lat. Zdzisław Hryniewiecki mieszkał przy ul. Zegadłowicza w Bielsku-Białej. Tam się działo… Zawsze był otoczony gronem przyjaciół i wielbicieli, do których też należałem. Kochaliśmy go i trochę mu pomagaliśmy. W sklepach nie było nic, więc środki opatrunkowe z bielskich szpitali i przychodni, gdzie wtedy pracowałem, bardzo sobie cenił. Dzidek był człowiekiem pełnym humoru, pogody ducha i optymizmu, znawcą muzyki – posiadał zbiory płyt z całego świata, ale szczególnie uwielbiał Elvisa Presleya i Franka Sinatrę. Grał w brydża, interesował się prasą i całym światem. Odwiedzali go wspaniali goście. Uwielbiał, gdy z gitarą u niego pojawiał się Leszek Błażyński – śpiewali wtedy razem światowe przeboje z licznymi gośćmi. Dzidka odwiedzał Zbigniew Cybulski jak również Marian Kasprzyk, Jerzy Kulej, Jan Szczepański, aktorzy, świat artystyczny. Często część kadry bokserów z Wisły (z OPO) zjawiało się u Dzidka. Z PKOL otrzymał Skodę, którą latem jeździł z przyjaciółmi nad Żylicę do Szczyrku czy do Podlesia koło Kęt, a zimą do Wisły, Szczyrku czy Zakopanego na konkursy skoków. Parę dni temu wspominałem te wydarzenia z Wojciechem Fortuną. Uwielbia Hryniewieckiego do dziś i uważa go za najlepszego skoczka narciarskiego w okresie od Stanisława Marusarza do Adama Małysza. Dzidek lubił siadać na balkonie swojego mieszkania i spoglądać na piękne pasmo Beskidów. Czytelnicy „Przeglądu Sportowego” wybrali go Honorowym Sportowcem Polski w 1960 roku. O jego nieszczęściu zadecydował jeden pechowy skok w Wiśle Malince, po którym Dzidek został sparaliżowany i przykuty do wózka inwalidzkiego.

Takie ciekawostki o Zdzisławie Hryniewieckim: był Mistrzem Polski w pływaniu juniorów w sztafecie 4×50 metrów, jego pierwszym trenerem był starszy brat Janusz, a pierwszym wygranym konkursem w skokach narciarskich były zawody w Cygańskim Lesie, kiedy w 1948 roku (jako 10-latek) wygrał zawody, skacząc dwa razy 16 metrów. W 1959 roku zwyciężył w Mistrzostwach Polski, w tym samym roku pokonał Helmuta Recknagela w Pucharze Świata, a jeden z jego skoków na 116 metrów był przez cztery lata rekordem Polski. Poniżej Salmopolu w Szczyrku zbudowano skocznię narciarską imieniem Zdzisława Hryniewieckiego. Odbyło się tam nawet kilka konkursów. Obiekt spłonął w 2000 roku.

Zdzisek Hryniewiecki zmarł w Bielsku-Białej 17 listopada 1981 roku. Po mszy żałobnej w Katedrze św. Mikołaja odprowadziliśmy go na miejsce wiecznego spoczynku na cmentarzu przy ul. Grunwaldzkiej. W historii polskich skoków narciarskich Zdzisław Hryniewiecki pozostanie największym, niestety – tylko talentem, który nie rozwinął do końca swoich skrzydeł. Ale kilka dni po zdobyciu przez Helmuta Recknagela złota w Squaw Valley do Bielska-Białej nadeszła depesza i przesyłka zawierająca słowa starorzymskiej sentencji: primus inter pares – pierwszy wśród równych. Do tego dołączony był złoty medal olimpijski. Te trofea oraz narty Zdzisława Hryniewieckiego znajdują się dziś w warszawskim Muzeum Sportu i Turystyki. Uważam jednak, że najodpowiedniejszym dla nich miejscem jest tworzone właśnie Muzeum Sportu na Stadionie Miejskim w Bielsku-Białej i warto się o to już dziś starać.

Tyle byłoby na teraz o bohaterach tego felietonu – Dzidku i Helmucie, wspaniałych sportowcach, szanowanych ludziach, a miasto Bielsko-Biała i Beskidzka Rada Olimpijska z członkiem zarządu Krzysztofem Niklem, znawcą narciarstwa i mającym ciągły kontakt z Helmutem Recknagelem, chcą ten piękny gest niemieckiego skoczka docenić oraz uczcić to doniosłe wydarzenie sprzed ponad pół wieku. Dzidek i Helmut, życzliwość i przyjaźń, szacunek obu wspaniałych skoczków narciarskich dla rywala, ich rywalizacje oraz zaistniałe fakty warto było przypomnieć. Środowisko sportowe Bielska-Białej chce docenić ten gest Recknagela i w jakiś sposób upamiętnić to wydarzenie.

 

 

google_news