Koniec dramatu w Ad-Finem. Ewakuowano chorych, nowi opiekunowie – ZDJĘCIA

To koniec trwającego kilkanaście dni dramatu pensjonariuszy i ich opiekunów w ośrodku pomocy długoterminowej Ad-Finem w Czernichowie. Służby wojewody śląskiego zdecydowały się wreszcie na ewakuację zakażonych osób, jednocześnie organizując dla tych, którzy pozostaną w ośrodku nowy personel medyczny i opiekunów.

Minionej nocy i dzisiaj trwał, a raczej wciąż trwa, wywóz z ośrodka osób, u których potwierdzono obecność koronawirusa Sars-Cov-2. Byliśmy na miejscu. Ostatecznie do ewakuacji zakwalifikowano 54 osoby, jak powiedziała nam Alina Kucharzewska, rzeczniczka wojewody śląskiego. W ciągu nocy i do południa przewożono też z ośrodka do izolatorium tych wszystkich, których wyniki testów okazały się ujemne i mogli oni opuścić ośrodek.

– Łącznie z nową kadrą i pensjonariuszami, po przeprowadzeniu całej akcji, w ośrodku powinno pozostać 160 osób, oczywiście tych, którzy maja wyniki ujemne na obecność Sars-Cov-2 – oświadczyła nam rzeczniczka.

Po skończeniu ewakuacji do ośrodka mają wejść najprawdopodobniej specjaliści z Wojsk Ochrony Terytorialnej celem odkażenia całego obiektu.

Tymczasem na miejsce dojechała już część nowego personelu.

– Jest to siedmiu ratowników górskich z lekarzem GOPR, pięciu duchownych z krakowskiego zakonu, dwie pielęgniarki z nakazu pracy wydanego przez wojewodę, strażak z Cieszyna, drugi lekarz z wydziału zdrowia urzędu wojewódzkiego, a od poniedziałku dwie, albo trzy pielęgniarki, które zapewnił starosta żywiecki – wylicza Kucharzewska, podkreślając, że mimo próśb – jak twierdzi – do ośrodka nie chciał powrócić nikt z kadry zatrudnionej tam jeszcze przed wybuchem pandemii.

Tyle suche fakty, które nie oddadzą dramatyzmu narastającego w ośrodku niczym wrzód już od kilkunastu dni. Pozostaje bowiem najważniejsze pytanie – dlaczego z przeprowadzeniem akcji ewakuacji i oddzielenia chorych od zdrowych czekano aż tak długo? Można było to zrobić już po wykonaniu pierwszych wymazów przed prawie trzema tygodniami. Alina Kucharzewska twierdzi, że służby wojewody nie były informowane o tym, jak źle się dzieje w Ad-Finem.

– Przekazywaliśmy pomoc, na miejscu byli ratownicy ze Zintegrowanej Służby Ratowniczej, nie było sygnałów, że jest tak źle – wyjaśnia rzeczniczka.

Być może. Ale faktem też jest, że beskidzka.24 informowała już wiele dni temu jednego z wicewojewodów śląskich, że w ośrodku dzieje się dramat. Wojewódzki VIP odpisał nam wówczas enigmatycznie, że informacji udziela rzecznik prasowy. Wystarczyło też czytać gazety, względnie wysłać na miejsce obserwatora. Można też zadać sobie pytanie – gdzie wcześniej był sanepid, i dlaczego dopiero minionej nocy zdecydował się on na wejście do ośrodka, gdzie, nawiasem mówiąc, sprawdzał przy okazji stan czystości w ośrodku… Cóż. Polowanie na czarownice dopiero się odbędzie. Teraz wciąż jeszcze trwa walka z koronawirusem. Przed ośrodkiem spotkaliśmy na przykład mieszkankę Andrychowa, panią Danutę, która od kilku godzin oczekiwała na decyzję o tym, czy może odebrać swojego brata, który ma wynik ujemny.

– Chcę go zabrać stąd, chociaż nie uważam, by ośrodek źle funkcjonował wcześniej, nikt przecież nie mógł przewidzieć tego, co się stało – tłumaczyła nam andrychowianka. – A już gadanie o tym, że skoro to jest prywatny ośrodek, to powinien radzić sobie sam uważam za zwykły skandal. Tu chodzi przecież o ludzi w środku!

Ad-Finem, jak wiadomo, wywołał wielkie emocje wśród mieszkańców Czernichowa. Jeden z nich, czujnie obserwujący dzisiaj to, co działo się w ostatnich godzinach w ośrodku, stwierdził wprost:

– Nie lubimy tu takich chytrych ludzi, jak ta właścicielka. To dlatego ludzie nie byli tacy chętni do pomocy. Szkoda gadać o tym…

Pierwszy akt dramatu więc, już za nami. Teraz przyjdzie czekać na ustalenia prokuratury, która – przypomnijmy – już od kilkunastu dni przygląda się temu, co działo się w Ad-Finem.

współpraca: Katarzyna Górna-Oremus

Foto: Kuba Jarosz