Wydarzenia Bielsko-Biała Cieszyn Czechowice-Dziedzice Żywiec

Lepsze Beskidy niż Malediwy

Pod żaglami na Jeziorze Goczałkowickim. Zdjęcia: Marcin Kałuski

Chorwacja, Egipt czy nasza Łeba? Na wakacje można się wypuścić daleko albo jeszcze dalej. Można – ale po co? Zaplanowaliśmy siedem atrakcyjnych dni w Beskidach.

Dzień 1 – pod żaglami

Nasz region to mekka żeglarska w południowej Polsce, choć rzecz jasna nie może konkurować z rozmachem mazurskiej infrastruktury. Pod paroma względami jest jednak nawet o wiele lepszy! Sąsiadujące ze sobą Jezioro Żywieckie i Jezioro Międzybrodzkie są przepięknie położone pod beskidzkimi szczytami i mają urozmaiconą linię brzegową, co wiąże się z tym, że żeglarze mogą wprawiać się w manewrowaniu przy zmiennych wiatrach. Roi się tu od przystani i klubów żeglarskich z nawet kilkudziesięcioletnią tradycją. Nie trzeba przywozić własnej łodzi, bo wypożycza się tu jachty, ale także rowery wodne i kajaki, a można także odbyć rejs statkiem wycieczkowym. Można odpocząć na plażach trawiastych i piaszczystych, a przenocować w rozlicznych pensjonatach, kempingach czy hotelach. Tu niczego nie brakuje pod względem oferty turystycznej! Żeglarze ze sportowym zacięciem, którzy nie lubią tłoku, powinni skierować swe kroki nad Jezioro Goczałkowickie, czyli największy zbiornik w południowej Polsce. Dopiero od kilku lat jest możliwe żeglowanie na tym zbiorniku wodociągowym, ale tylko w ograniczonym zakresie – z przystani pszczyńskiego PTTK w Wiśle Wielkiej. Jednak bez przeszkód można tam wypożyczyć sportową omegę i spróbować przepłynąć całe jezioro – aż do korony zapory w Zabrzegu (pełnej spacerowiczów, rowerzystów i rolkarzy) i z powrotem, ciesząc się przy tym widokiem „Czarnego Lasu” i panoramą Beskidów.

Jezioro Żywieckie.

Dzień 2 – w przestworzach

W Beskidy przyjeżdżają miłośnicy podniebnej rekreacji nawet – bez słowa przesady – z drugiego końca Polski. Mamy tu dwa świetnie przygotowane lotniska sportowe. Jedno – u stóp Żaru, a drugie w bielskich Aleksandrowicach, a jest jeszcze przecież najnowsze lotnisko obok czechowickiej kopalni Silesia. To ulubione miejsca pilotów szybowcowych, którzy tuż po starcie mogą latać na beskidzkimi szczytami. I dotrzeć nawet nad Tatry! Funkcjonują tu aerokluby, szkoły, kluby oraz firmy lotnicze, mające bardzo szeroką ofertę, dostosowaną też do potrzeb turystycznych. W stosunkowo atrakcyjnych cenach można zdecydować się na rekreacyjny lot szybowcem, awionetką, śmigłowcem, w tandemie paralotnią, a nawet skoczyć ze spadochronem. Miłośnicy paralotniarstwa startują nie tylko ze szczytu Żaru, ale też uwielbiają Skrzyczne. Emocje i najpiękniejsze widoki na beskidzkim niebie – gwarantowane!

Takie widoki można podziwiać z pokładu szybowca startującego z Żaru.

Dzień 3 – na rowerze

Dzięki grupie prawdziwych pasjonatów, pod Szyndzielnią i na Żarze dynamicznie rozwijają się kompleksy rowerowych tras zjazdowych, które przyciągają dzieci, młodzież i rzeszę dorosłych. Do Bielska i Międzybrodzia przyjeżdżają już rowerzyści nie tylko z południowej Polski, ale także ze Słowacji i Czech. Szczególnie bielski kompleks „Enduro Trails” to przedsięwzięcie zrealizowane na najwyższym poziomie. Ośrodek liczy ponad 35 kilometrów jednokierunkowych tras rowerowych o różnej trudności, w tym jeden z najdłuższych w Europie zjazdów trasami typu „flow”. System wąskich, krętych i pofalowanych tras rozciąga się od Szyndzielni, na którą można dodatkowo wjechać koleją linową, a której wagoniki dostosowano do potrzeb rowerzystów. Co więcej, w Beskidach nie brakuje „dzikich ścieżek”, które uwielbiają miłośnicy jeszcze większych wrażeń.

Fot. Endurotrails.pl

Dzień 4 – w górach

Co tu dużo pisać! Beskid Śląski, Beskid Żywiecki i Beskid Mały to ukochane miejsca zapalonych miłośników wędrówek z całej Polski, a także z Czech i Słowacji. Przyciąga ich wyjątkowy klimat, nieskażony tłumem turystów, który woli najeżdżać Tatry czy Pieniny. Przepiękne panoramy, urokliwe potoki, rozmaite trasy, w tym wymagające na Pilsko i Babią Górę oraz wspaniałe kameralne schroniska z domowym jedzeniem. Niewiele rzeczy jest piękniejszych, niż spędzenie wieczoru i nocy w beskidzkim schronisku, przy ognisku lub kominku i dźwiękach gitary. Na szlakach spotkamy piechurów, biegaczy i rowerzystów, coraz częściej tych korzystających z „elektryków”. Beskidy to też mekka miłośników eksplorowania jaskiń, z których część liczy sobie setek metrów wąskich korytarzy. Jedne są przeznaczone do zwiedzania tylko w towarzystwie doświadczonych speleologów (można wynająć przewodnika!), a inne – jak Jaskinię Malinowską, można eksplorować na własną rękę. Dla tych, którzy nie czują się na siłach zwiedzać góry na piechotę, czekają liczne wyciągi, choćby na Skrzyczne, a wiele stacji narciarskich nawet na lato przygotowuje bardzo bogatą ofertę. Tory saneczkowe, baseny, zjazdy na nietypowych pojazdach, jak choćby terenowe hulajnogi – dla każdego coś miłego. Choć szansę na ich spotkanie mamy mniejszą niż wygraną w „totka”, to warto wiedzieć, że Beskidy są domem dla największych polskich drapieżników – niedźwiedzi, wilków i rysi. Liczne rezerwaty i miejsca chronione pozwalają nam podziwiać rzadkie gatunki roślin. Późnym latem aż roi się tu od smakowitych jagód i dorodnych pachnących grzybów.

Panorama ze szczytu Klimczoka.

Dzień 5 – w kosmosie

W Sopotni Wielkiej na Żywiecczyźnie znajduje się mało znana, a wyjątkowa atrakcja. Można tu odwiedzić… wnętrze stacji kosmicznej! Jest to oczywiście imitacja, wykonana przez miejscową młodzież w 2008 roku pod opieką promującego wiedzę o astronomii Stowarzyszenia Polaris. Miejsce to nazwano Młodzieżową Stacją Kosmiczną. Turyści – zarówno dorośli, jak i młodzież czy starsze dzieci – mogą uczestniczyć w zajęciach, które polegają na samodzielnym sterowaniu stacją za pomocą programu symulacyjnego. Warsztaty są świetną zabawą i zarazem nauką. Stacja oraz siedziba Stowarzyszenia Polaris znajdują się w domu z numerem 174. W innym pomieszczeniu można podziwiać wykonaną przez miejscową młodzież makietę Sopotni Wielkiej z… 2050 roku. Jest to wyimaginowany wizerunek tej miejscowości w przyszłości.

Fot. Polaris.org.pl

Dzień 6 – wśród zabytków

Region jest wyjątkowo atrakcyjny także dla tych, którzy lubują się w poznawaniu zabytków i historii. W Bielsku-Białej wyjątkowo dobrze są zachowane architektoniczne perły. Niemal każda kamienica i willa mają nie tylko piękny wygląd, ale i piękną historię. Na długiej liście pod hasłem „must see” znajdą się między innymi Muzeum Historyczne z Zamkiem Książąt Sułkowskich, Starą Fabryką, Muzeum Tkacza i Fałatówką, jeden z najpiękniejszych w Polsce dworzec kolejowy, a także ratusz, Teatr Polski, Hotel Prezydent i zabytki sakralne, z Katedrą św. Mikołaja na czele. Wybierając się na około półgodzinną przejażdżkę, możemy jeszcze zwiedzić żywieckie pałac Habsburgów i konkatedrę, a w Węgierskiej Górce schrony „Westerplatte Południa”. W Kętach warto wybrać się do Muzeum im. Aleksandra Kłosińskiego, a w Kozach do pałacu Czeczów. W Wiśle niesłabnącą popularnością cieszy się Zamek Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej. Żelaznym punktem zwiedzania Cieszyna jest Góra Zamkowa, a Oświęcimia – muzeum Auschwitz-Birkenau.

Śródmieście Bielska-Białej aż roi się od zabytków. Z prawej strony zdjęcia lotniczego widać rynek i katedrę św. Mikołaja

Dzień 7 – na rybach

W naszym regionie nie brakuje także pięknych rzek i jezior, które są prawdziwym rajem dla wędkarzy. Opowieści słyszane nad wodą rozpalają wyobraźnię łowców. Z resztą sami w zeszłym roku publikowaliśmy zdjęcie karpia o wadze 20,5 kg złowionego w jeziorze Goczałkowickim. Oprócz wspomnianego śląskiego morza przepięknymi miejscami, gdzie można zamoczyć kija są jeziora Międzybrodzkie i Żywieckie. Wszystkie trzy zbiorniki wymagają jednak sporo wytrwałości i cierpliwości. Każde wahanie wody ma znaczenie i wpływ na brania ryb. Ponadto zbiorniki zajmują sporą powierzchnię, więc zlokalizowanie odpowiedniego miejsca też jest nie lada wyzwaniem. Swoich sił można próbować także na Białce, Sole czy Wiśle.

Amur (17 kg) z Jeziora Goczałkowickiego w rękach redaktora Artura Jarczoka. Fot. z arch. A. Jarczoka

Większość zbiorników i odcinków rzek są pod władaniem Polskiego Związku Wędkarskiego, więc to tam trzeba starać się o pozwolenie. Wyjątkami są między innymi jezioro Goczałkowickie (pozwolenie można wykupić w gospodarstwie rybackim w Łące) oraz prywatny odcinek Wisły od jazu w Kiczcycach do mostu drogowego w Strumieniu (zezwolenie na połów dostępne na stacjach benzynowych – Petroil w Ustroniu, Racer w Skoczowie i CPN gazowy w Strumieniu). Wiele jest także łowisk komercyjnych od pstrągowych po – ostatnio najbardziej popularne – karpiowe. Cena uzależniona jest od wybranego łowiska. W niektórych trzeba czasami zapłacić nawet 70 zł za dobę łowienia na dwie wędki…Jak to mówią – cudze chwalicie, swego nie znacie!

Karp z Jeziora Goczałkowickiego. Fot. z arch. A. Jarczoka

Współpraca: Magdalena Nycz, Artur Jarczok

navigate_before
navigate_next

google_news
Subskrybuj
Powiadom o
guest
2 komentarzy
najnowszy
najstarszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments
Wojtek
Wojtek
4 lat temu

Miedzybrodzie – może i piekny rejon ale infrastruktura ,estetyka , i dbanie o wizerunek na poziomie mniejszym niż 0… jeszcze kilka dni a na chodniki przy glowniej drodze nawet kosiarka rotacyjna nie wjedzie.. trawa sięga po pas. Wyglada to tragicznie…

Tiurist
Tiurist
4 lat temu

Super! Mieszkamy w cudnym zakątku kraju