Cieszyn Kultura i rozrywka

Magia dużego ekranu

Fot. Monika Foltyn-Kubera

Pamiętacie swoją pierwszą wizytę w kinie? Specyficzny zapach sali z wielkim ekranem i radosne oczekiwanie na zgaszenie świateł oraz początek seansu? Ja po raz pierwszy w cieszyńskim kinie „Piast” byłam na kultowym już „Królu Lwie”. Do dzisiaj pamiętam tę dziecięcą ekscytację i podniecenie, kiedy zgasły światła i było słychać tylko falę szeptów dzieci wypełniających salę po brzegi. Bilet z tego seansu przez długi czas trzymałam w domu na pamiątkę. Marek Mendroch, który od prawie 30 lat zarządza cieszyńskim kinem „Piast”, do dzisiaj pamięta, że to były „Gwiezdne wojny” i bał się, że bileterka go nie wpuści, bo był za młody…

Tak właśnie działa magia kina. Wciąga, fascynuje, uzależnia. O ile bardziej smakuje film oglądany po raz pierwszy na dużym ekranie, niż przed telewizorem na domowej kanapie? Cieszyn ma to szczęście, że wciąż funkcjonuje tutaj tradycyjne, niewielkie jednosalowe kino. Związane z „Kinem Piast” wspomnienia ma pewnie większa część mieszkańców regionu. To w nim po raz pierwszy oglądało się kinowy amerykański hit, do „Piasta” szło się na pierwszą randkę, a potem na pierwszą bajkę ze swoim dzieckiem. Przez długie lata było to jedyne kino w Cieszynie. Mimo że w okolicy jak grzyby po deszczu wyrastają multikina, „Piast” nadal działa i może liczyć na rzesze zakochanych w tradycyjnym kinie fanów.

Wierni od lat
Jak mówi Marek Mendroch, „Piast” ma swoich stałych widzów, wiernych mu od lat. Wielu z nich deklaruje, że lubi to kino właśnie za tę kameralność, niepowtarzalny klimat, studyjny charakter, możliwość pogawędki z kasjerką czy operatorem. Tutaj nie słychać szeleszczenia torebek z cukierkami, chrupania popcornu i chipsów. Tutaj trzeba przyjść na czas, ponieważ przed seansem nie zobaczymy 30-minutowego ciągu reklam. – To rzeczywiście nas wyróżnia, ale i prowadzi do wielu zabawnych sytuacji. Zdarzają się u nas widzowie przyjezdni, którzy o tym nie wiedzą. Widzą, że seans rozpoczyna się o 19.00, więc przychodzą minutę po i uważają, że jeszcze mają czas na papierosa czy wizytę w toalecie, bo przecież jeszcze czeka ich kilkadziesiąt minut reklam. A tu niespodzianka! Jest wtedy ogromne zdziwienie – opowiada Marek Mendroch.

Fot. Monika Foltyn-Kubera

„Piast” to również stałe cykle filmowe, klub dyskusyjny lub filmy na życzenie. Tutaj można zobaczyć zarówno wielki amerykański hit, jak i francuski film niszowy. To wszystko dla widzów, którzy szukają w sali kinowej czegoś więcej niż samej rozrywki. Jak wspomina Marek Mendroch, w Cieszynie w latach osiemdziesiątych działały trzy dyskusyjne kluby filmowe. Najstarszy, którego działalność „Piast” wciąż kontynuuje, to słynny „Fafik”, który powstał w 1964 roku. Początkowo działał przy „Celmie”, a projekcje odbywały się we wtorki o 15.15. – Kino to było wówczas coś niezwykłego. W telewizji były dwa programy, a filmy głównie pochodzące z bloku wschodniego. Rzadko zdarzało się coś, dzięki czemu można było się uczyć historii filmu i języka filmu. Tylko DKF-y miały możliwość sięgnięcia po archiwa filmowe, które kiedyś były na ekranach, ale utraciły już licencje. Dzięki temu na „Fafiku” mogliśmy obejrzeć „Zabić drozda” czy „Rio Bravo”. W latach osiemdziesiątych udało mi się cudem załapać na przegląd filmowy zorganizowany na 20-lecie istnienia „Fafika”. Można tam było po raz pierwszy zobaczyć „Most na rzece Kwai”, film z lat 50., który nigdy u nas nie trafił do kin. Wszyscy gwizdali motyw przewodni, ale nikt wcześniej nie miał szansy zobaczyć go w kinie – wspomina Marek Mendroch.

Fot. Zbigniew Krywult operatorem w cieszyńskim kinie jest od 30 lat, Fot. Monika Foltyn-Kubera

Właśnie takie nietypowe pokazy do dzisiaj przyciągają do „Piasta” prawdziwych filmowych pasjonatów. Emocje, jakie daje film, nawet taki sprzed kilkudziesięciu lat, najlepiej przeżywa się w grupie ludzi. Tak zresztą często sprawdza się, czy dany film wciąż „żyje” – jeśli wzbudza emocje, zostawia w widzach jakiś ślad to może być aktualny nawet po kilkudziesięciu latach od premiery… Obecnie na seansach „Fafika” nie ma aż takiego obłożenia jak kiedyś. Wciąż jednak, wzorem seansów sprzed lat, można tam obejrzeć repertuar składający się zarówno z nowych filmów, często uważanych za bardziej ambitne, jak i klasyków z historii kina. – To chyba właśnie przyciąga ludzi. Mam nadzieję, że wkrótce uda nam się do tego wrócić – dodaje Marek Mendroch.

Największą frekwencję w kinie „Piast” mają oczywiście filmy nowe, szeroko reklamowane. Wtedy trudno o wolne miejsce. Dzięki nim kino żyje, dostaje zastrzyk, który pozwala na organizowanie projekcji bardziej ryzykownych z perspektywy przychodów. Zanim świat opanował koronawirus, bardzo dużą popularnością cieszyły się seanse organizowane specjalnie dla Uniwersytetu Trzeciego Wieku. To zresztą bardzo charakterystyczne dla cieszyńskiego kina – otwartość na widza.

Jak zapewnia Marek Mendroch, każdy może przyjść i coś zaproponować. W ten sposób kiedyś powstały coroczne spotkania „Kina na Granicy”, które rozpoczynało przegląd filmów od pokazów tylko w jednym kinie – właśnie w kinie „Piast”. Na pierwszy przegląd przyjechał sam Jiří Menzel, czeski reżyser i laureat Oscara. Również studenci cieszyńskiej filii Uniwersytetu Śląskiego zaproponowali swój przegląd. Edycje odbywały się raz w roku, a studenci sami wymyślali temat przewodni, proponowali repertuar. Szef cieszyńskiego kina starał się potem zorganizować konkretne tytuły lub proponował w ich miejsce coś innego. – Nigdy nic nie narzucam, wspólnie ustalamy repertuar. Bardzo mi się to podoba i myślę, że nasi widzowie również to doceniają. Kiedyś zgłosiła się do mnie nawet osoba, która zaproponowała, że może warto byłoby pokazać film o narodzinach buddyzmu i ta projekcja też się odbyła. Zawsze jestem otwarty na propozycję i współpracę z widzami – dodaje Marek Mendroch.

Fot. W cieszyńskim kinie wciąż stoją stare projektory… Fot. Monika Foltyn-Kubera

Niemal 30 lat pracy i opieki nad kinem „Piast” to tysiące sprowadzonych i wyświetlonych filmów, zorganizowanych przeglądów i… zabawnych pomyłek. Ze szczególnym rozbawieniem Marek Mendroch wspomina seans „Gremliny atakują 2” w latach dziewięćdziesiątych. W filmie jest scena, gdy gremliny opanowują miejscowe kino i zapala się taśma filmowa. Ówczesny operator, akurat świeżo przyjęty na praktykę, nieco spanikował, że mu się taśma rzeczywiście pali, przerwał projekcję i pobiegł po gaśnicę. Szybko okazało się, że scena to był film w filmie…

Taśmy nie do zdarcia
Z tradycyjną taśmą 35 mm związanych jest zresztą wiele innych anegdot, które co jakiś czas wspominają pracownicy „Piasta”. Teraz wszystko wyświetlane jest cyfrowo, ale kiedyś film dostarczany był na rolkach. Jedna rolka to na przykład dwa akty po około 20 minut filmu. Zdarzało się, że operatorzy, już nieco zmęczeni projekcjami, wkładali rolki w złej kolejności. Widzów zaskakiwały wtedy nagłe przeskoki w akcji czy pojawienie się na ekranie bohatera, który zginął 20 minut wcześniej… – Słyszałem z opowieści, że raz jeden bardzo doświadczony operator z długim stażem wyświetlał akurat film z serii o Winnetou. Któryś akt rozpoczyna się od ujęcia nad jeziorem. Zaczyna wyświetlać i zdębiał, bo ujęcie jest do góry nogami. Wpadł w panikę, zdjął rolkę, obrócił i wyświetla na nowo. Teraz nie było dźwięku. Zanim się zdążył zorientować, że źle zrobił, bo ścieżka dźwiękowa jest po niewłaściwej stronie to się okazało, że pierwsze ujęcie to było odbicie głównego bohatera w tafli wody. A wystarczyło, żeby operator odczekał kilka sekund, aż na ekranie pojawi się kolejne ujęcie filmowane w szerszym planie i zagadka by się sama wyjaśniła – śmieje się szef „Piasta”.

W cieszyńskim kinie filmy wyświetla się cyfrowo, ale projektory tradycyjne nie zostały wyrzucone. Wciąż są w kabinie operatorów gotowe do użycia. Niektórzy cenią sobie te stare taśmy, ale jeśli kopia jest bardzo wyeksploatowana to widać to na ekranie. Tak było na przykład z kultowym filmem „Obcy. Ósmy pasażer Nostromo”. Jak wspomina Marek Mendroch, w latach 90. zdarzało się im dostać filmy dość mocno zużyte. „Obcy” kończył akurat licencję, więc była to ostatnia szansa zobaczenia tego filmu na wielkim ekranie. Przed seansem DKF-u jego prezes sprawdził zapisy w metryczce i zdębiał – liczba projekcji dopuszczalna: 400, liczba projekcji potwierdzona: ponad 1000, może się zrywać. Film udało się obejrzeć, ale były konieczne dwie przerwy na naprawianie taśmy. Operatorzy przed seansem wykonali wówczas ogromną pracę i poświęcili wiele godzin na dokładne przejrzenie taśmy i podklejenie tych fragmentów, gdzie była naderwana.

Kino „Piast” to kawał historii Cieszyna. Niestety w jego archiwach nie zachowały się żadne zdjęcia ze starych projekcji, spotkań czy przeglądów. – Jeśli ktoś jest w posiadaniu takich materiałów to bardzo proszę o kontakt, chętnie skopiujemy takie zdjęcia i zachowamy je w naszym archiwum na pamiątkę – apeluje Marek Mendroch.

google_news