Bielsko-Biała Na sygnale

Pobłądzili na Babiej Górze, ratowali ich przez telefon

Fot GB GOPR

Pierwsze poważniejsze podrygi zimy w Beskidach, a już ratownicy górscy mają pełne ręce roboty. W ubiegły weekend pomogli łącznie aż 14 osobom, które w trudnych warunkach zabłądziły na Babiej Górze. To właśnie w partiach szczytowych tego najwyższego z beskidzkich wierzchołków zagościła już chyba na dobre zima. Wraz z tym na zasypanych śniegiem szlakach drastycznie pogorszyły się warunki do uprawiania turystyki. Na dodatek w weekend pogoda był paskudna. Wiał silny wiatr, padał śnieg a widoczność ograniczała mgła.

W sobotę około 12.30 dwoje turystów wspinających się na Babią, wykorzystując aplikacje „Ratunek”, wezwało pomoc. Na ratunek ruszyli im ratownicy dyżurni ze schroniska na Markowych Szczawinach, którzy akurat byli na górskim patrolu w rejonie przełęczy Brona. W międzyczasie zagubionych trustów próbował naprowadzić telefonicznie na właściwą drogę zejściową ratownik dyżurujący z Centralnej Stacji Ratowniczej w Szczyrku. Gdy dzięki jego radom turyści dotarli w rejon przełęczy Lodowej, spotkali tam 3-osobową grupę turystów schodzącą w kierunku przełęczy Brona. Wspólnie zaczęli schodzić dalej. Chwilę później do turystów dotarli ratownicy i wszyscy razem bezpiecznie zeszli do schroniska na Markowych Szczawinach.

Tego samego dnia tuż przed 17.00 ratownik dyżurny odebrał wezwanie od 10-osobowej grupy, która zabłądziła na Babiej Górze w rejonie przełęczy Lodowej. Turyści zgubili szlak i nie mogli go odnaleźć, aby zejść. W ich kierunku ponownie udali się ratownicy dyżurujący na Markowych Szczawinach. I w tym wypadku ratownik dyżurny podjął próbę wyprowadzenia turystów z opresji na odległość. Dzięki jego telefonicznym podpowiedziom cała dziesiątka dotarła w miejsce, gdzie napotkała ratowników idących im z odsieczą.

Z kolei w niedzielę po 13.00 o pomoc poprosiło dwóch mężczyzn znajdujących się w kopule szczytowej. Nie byli w stanie odnaleźć szlaku zejściowego prowadzącego na przełęcz Krowiarki. Dzięki wskazówkom przekazanym im przez ratownika dyżurnego za pomocą aplikacji telefonicznej dotarli na szczyt, lecz w tym momencie kontakt się z nimi urwał (okazało się później, że „padł” im telefon). W kierunku szczytu ruszyli ratownicy z Markowych Szczawin. Odnaleźli turystów, gdy ci schodzili już ze szczytu. Wszyscy bezpiecznie dotarli na przełęcz Krowiarki (zwanej też przełączą Lipnicką).

google_news