Wydarzenia Bielsko-Biała Cieszyn

Nasza rozmowa z Hanną Greń. Inspiracje z wyobraźni (KONKURS)

Fot. copyright Ogniskova

Debiutowała w 2014 roku. Zawsze intrygowały ją motywy zbrodni, przyczyny, dla których zwyczajny, zdawać by się mogło, człowiek nagle staje się bestią. Pasjonuje się kryminalistyką, a jej mąż – emerytowany policjant – jest pierwszym recenzentem jej książek. Stąd bierze się ich wiarygodność i dopracowanie merytoryczne. Z Hanną Greń rozmawia Artur Jarczok.

– Jak zaczęła się Pani przygoda z pisaniem?
– Zaczęła się już w dzieciństwie, ale przez długie lata nie przynosiła żadnych efektów. Zaczynałam pisać, lecz nigdy niczego nie ukończyłam. Zmieniło się to dopiero w 2013 roku, gdy postanowiłam napisać opowiadanie na konkurs. Wymyśliłam fabułę i zasiadłam do komputera, ale już po trzech dniach zorientowałam się, że nie mam najmniejszych szans zmieścić tej historii w wyznaczonym limicie znaków. Postanowiłam zrezygnować z udziału w konkursie i napisać powieść. Wtedy jeszcze nie myślałam o publikowaniu, to miał być jedynie test, próba udowodnienia samej sobie, że potrafię.

– Czy łatwo było poświęcić się pisaniu?
– Jestem w tej szczęśliwej sytuacji, że nie mam innych ważnych zajęć, toteż poświęcenie się pisaniu przyszło mi z łatwością. Zwłaszcza że nie traktuję tego jako obowiązku, lecz jak świetną rozrywkę.

– Od kiedy fascynują Panią kryminały?
– Kryminały zaczęłam czytać już w podstawówce. To wtedy pokochałam je wieczną i niezmienną miłością. Nadmienię, że moją pierwszą poważną próbą pisarską, podjętą w wieku jedenastu lat, było właśnie pisanie kryminału.

– Która z powieści jest Pani ulubioną?
– Właściwie mam dwie ulubione powieści. Pierwsza to „Wilcze kobiety”, z racji tego, że jej napisanie wymagało ode mnie dużo wysiłku, szczególnie przy obmyślaniu tajemnych skrytek i przejść. Tu bardzo przydała się pomoc kolegi, który jest budowniczym escape roomów. Drugą z moich ulubionych książek jest „Północna zmiana”, gdyż w dużej mierze oparta jest na faktach, choć nie można jej nazwać autobiografią. Aż tak ciekawego życia to jednak nie miałam (śmiech).

– Jak dużo czasu trzeba spędzić nad napisaniem jednej historii? Skąd czerpie Pani inspiracje i co jest najtrudniejsze przy tworzeniu powieści?
– Inspiracje czerpię z wyobraźni, z obserwacji i mimochodem podsłuchanych rozmów. Życie pisze najciekawsze scenariusze, trzeba tylko umieć je dostrzec. Najtrudniejsze przy tworzeniu powieści jest dla mnie unikanie dygresji. Często łapię się na tym, że zdryfowałam bardzo daleko od głównego wątku i zagłębiłam temat mogący być oddzielną fabułą. Na przykład przy pisaniu „Otulonych ciemnością” tak dalece odjechałam w świat porachunków gangsterskich, że gdy wycięłam ten wątek, okazało się, że wyrzucone fragmenty dały mi nie tylko podwaliny, ale i zrobiły jedną trzecią kolejnej powieści.

– Co trzeba takiego mieć w sobie, żeby zacząć pisać?
– Do tego, by zacząć pisać, z pewnością niezbędna jest bujna wyobraźnia i zmysł obserwacji, ale niezbędna jest także umiejętność przekuwania wyobrażonych obrazów w słowa. Bez tego nawet najbujniejsza wyobraźnia nie zrobi z nikogo pisarza. Niezbędna jest też niezmierzona wytrwałość. Żmudne wystukiwanie literek na klawiaturze nie jest zajęciem dla ludzi, którzy chcieliby natychmiast zobaczyć efekty swojej pracy. Przy książce liczącej pięćset tysięcy znaków trzeba co najmniej tyle razy uderzyć w klawiaturę. A gdy dodamy do tego poprawianie literówek, niezręcznych sformułowań czy nadpisywanie całych fragmentów tekstu, ilość tych uderzeń może bardzo wzrosnąć. Pisanie z pewnością nie jest zajęciem dla tych, którzy szybko się zniechęcają.

– Jak Pani mąż znosi bycie pierwszym recenzentem?
– Myślę, że jest z tego bardziej niż zadowolony. Wielu mężczyzn na emeryturze ma problemy z określeniem swojego miejsca w świecie. Czują się niepotrzebni, wyrzuceni poza nawias życia, a nie umieją czy nie chcą zmienić swoich przyzwyczajeń czy mentalności. Na szczęście mój mąż nigdy do ich grona nie należał. Zawsze miał swoje zainteresowania, a przejście na emeryturę pozwoliło mu poświęcać im więcej czasu. Później doszedł „etat” pierwszego recenzenta, dzięki któremu mąż nie tylko zyskał ciekawe zajęcie, ale też poczucie, że jest ważny, wręcz niezbędny w mojej pracy twórczej. Wprawdzie nie gustuje w kryminałach obyczajowych i jak przyznaje otwarcie moje książki niespecjalnie mu się podobają, chętnie zasiada do czytania nowego tekstu i bardzo rzetelnie podchodzi do obowiązków recenzenta.

– Czy fani mogą liczyć, że w księgarniach będą pojawiać się kolejne serie i kontynuacje?
– Myślę, że mogę moich fanów uspokoić co do losów ulubionych bohaterów. Dziś ukazało się „Miasto głupców”, czyli czwarta część cyklu z Dionizą Remańską. Publikacja piątej i ostatniej części przewidziana jest na jesień. Obecnie pracuję nad długo wyczekiwaną trzecią częścią „Śmiertelnych wyliczanek”, potem mam zamiar zasiąść do kontynuacji „Północnej zmiany” o roboczym tytule „Kolekcjoner Dorot”. Tu zdradzę, że akcja nadal będzie rozgrywać się w latach osiemdziesiątych, lecz w przeciwieństwie do części pierwszej na pierwszy plan wysunie się wątek kryminalny.

– Jaka jest Pani ulubiona książka oraz autor?
– Ulubionych książek i ulubionych autorów mam wielu. Jedną z takich książek jest „Okrutne morze” Nicholasa Monsarrata, z kryminałów zaś „Sprawa Galtona” Rossa Macdonalda, który zresztą jest moim niedościgłym wzorem. Podobnie jak Helena Sekuła, której książki mimo upływu lat nadal czyta się z zainteresowaniem. Ze współczesnych autorów na pierwszy plan wysuwają się Ann Cleeves, Nora Roberts, Agnieszka Lis oraz Anna Klejzerowicz. Jak wynika z powyższego, mój książkowy świat nie samym kryminałem stoi.

– Czy ma Pani jeszcze jakieś inne hobby oprócz książek? Czym zajmuje się Pani w wolnym czasie?
– Wolny czas wykorzystuję na haft krzyżykowy, który od lat jest moją pasją. Włączam wtedy jakiś film z zakresu kryminału lub fantastyki, kładę gdzieś pod ręką niezbędne akcesoria oraz wzór obrazka i zabieram się do haftowania. Natomiast w sezonie grzybowym wolny czas poświęcam na chodzenie po lesie, gdyż jestem maniakiem zbierania grzybów.


Hanna Greń mieszka w Bielsku-Białej, jest absolwentką Akademii Ekonomicznej w Katowicach i całe życie zawodowe związała z ekonomią. Jak na autorkę mrocznych kryminałów i thrillerów jest osobą niezwykle pogodną i dowcipną, z dużym dystansem do siebie.


[KONKURS]

Dla czytelników „naszego portalu mamy najnowszą książkę Hanny Greń „Miasto Głupców”. Otrzyma ją osoba, która wyśle maila na adres [email protected] (W TYTULE MAILA: KONKURS – GREŃ) prawidłową odpowiedź na pytanie: Ile książek ma już seria kryminalna z Dionizą Remańską w roli głównej?

Należy także napisać dlaczego lubisz kryminały Hanny Greń.

W mailu prosimy podać imię, nazwisko oraz numer telefonu.

Zwycięzcy:

  1.  Małgorzata Piwko
  2.  Joanna Smolik
  3.  Aneta Madajczak
google_news