Wydarzenia Żywiec

O chłopaku, który kocha marzyć. Po prostu Pelek

Foto: archiwum domowe

Ma konto w sieci, kilka filmików, na których mówi o swoich pasjach, a także kochającą rodzinę, która jest dla niego bardzo ważna. Lubi podróżować, słuchać muzyki i jeździć konno, a w rodzinnej parafii jest ministrantem. Poznajcie Piotra Piecucha z Radziechów – 32-letniego chłopaka z zespołem Downa, który kocha życie.

Tego dnia wygląda bardzo elegancko. Na spotkanie z nami ubrał śnieżnobiałą koszulę. Taką, o której się wie, że jest
przeznaczona na specjalne okazje. Usiadł na chwilę, po czym z wielką gracją założył nogę na nogę. Uśmiechnął się i
powiedział: – Szukam miłości. Ona jest ważna.

MIŁOŚĆ DO KONI

Piotr nie ukrywa, że specjalnie zmienił ubranie. Właśnie wrócił z zagrody, gdzie opiekuje się końmi. Tam nie
obowiązują stroje służbowe. Tylko wytrzymałość i fakt, że się lubi zwierzęta.

– Piotr, a dajesz sobie z tym wszystkim radę? Przecież to jest ciężka praca – pytamy.

– Oczywiście – odpowiada pewnie. – Konie towarzyszą mi od dzieciństwa. Lubię szybkość.  Nauczył się jeździć, gdy miał 10 lat. Klacz miała na imię Joko i była z nim do samego końca. Dzięki niej pokonał setki kilometrów. Tę miłość do koni wzbudził w nim tata. Podobnie zresztą jak do pływania i jazdy na nartach.

Piotrek jest marzycielem.
Foto: KGO

– Piotr jest wysportowany. Lubi ruch. Prędzej go można przekonać do przepłynięcia basenu niż do rozmowy. Bo czasami po prostu nie ma ochoty na dyskusje – tłumaczy pan Jarosław, tata Piotra.

PRZYJACIELE

Gdy Pelek, bo tak mówią do Piotrka najbliżsi, przyszedł na świat, nie było internetu, który mógłby
podpowiedzieć, w jaki sposób opiekować się dzieckiem z dodatkowym chromosomem. To był rok 1988 – czasy, gdy
ludzie potrafili ukryć przed spojrzeniem wścibskich wszystko, co wychodziło poza ramy normalności – i skazać na
życie w cieniu, za zamkniętymi drzwiami. Rodzice Piotra wiedzieli, co zrobią.

– Każdego dnia spacerowaliśmy po naszej wsi. Piotr ma tu dziś wielu przyjaciół i z każdym żyje dobrze. Jest częścią naszej społeczności. Ksiądz proboszcz ostatnio dał mu albę z krzyżem, bo Piotr jest od wielu lat ministrantem i służy do mszy – opowiada pani Ewa, mama Piotra.
Cała rodzina od początku zaakceptowała Piotra. Był oczkiem w głowie. Szczególnie dziadka Józefa, który woził go
do szkoły i spędzał z nim dużo czasu.

Piotr jest ministrantem.
Foto: KGO

– Był z nim bardzo zżyty. Piotrek do dzisiaj wspomina dziadka, który zmarł 13 lat temu i pyta, dlaczego go zostawił. Odwiedza go na cmentarzu, gdzie zwierza mu się ze swoich problemów – mówi pani Ewa.
Ukończył szkołę specjalną w Żywcu Sporyszu.

– Tam była trochę taka walka o byt. Aby przetrwać, trzeba było być silnym – wspomina pan Jarek.

– Było świetnie – mówi z kolei Piotr. – Poznałem tam kolegów, koleżanki. Grałem w gry komputerowe, które lubię. Czekam na kolejną część „Wiedźmina”. Uczęszczałem także na zajęcia kulinarne. Ta grupa nazywała się „Mały Gastronom”. Najlepiej wychodzą mi placki ziemniaczane. Potrafię także przygotować sałatki oraz pizzę – wymienia.

DOBRZE MIEĆ BRATA

Ma sporo znajomych i kilku przyjaciół. Ma za sobą także pierwsze miłości. – Ona mi skradła całusa – przyznaje w
pewnym momencie. – Marzy mi się miłość. Taka żona czuła i dobra. Żeby dobrze gotowała i była miła – zdradza.
W zeszłym roku jego młodszy o rok brat miał ślub. Pelek był świadkiem. Jest bardzo z nim związany. – Gdy Piotr w
szóstym roku życia poszedł z Markiem do przedszkola, nie odstępował go na krok. Wychowawczyni powiedziała wtedy, że ona w zasadzie nie jest potrzebna. Tak o siebie bracia dbają – wspomina pani Ewa.

– Na jego ślubie płakałem. Ksiądz tak ładnie mówił o miłości. Na weselu udało mi się powiedzieć kilka słów do mikrofonu. Właśnie o niej.

Piotr lubi, jak się coś dzieje. Patrycja, żona Marka, założyła mu właśnie kanał w serwisie YouTube – pod tą samą nazwą co jego konto na Facebooku: „Pelek – chromosom więcej”. Można tam odnaleźć wspomnienia z podróży.

PODRÓŻE, MUZYKA

– Na kanale chcę pokazać ludziom moje codzienne trudy i radości życia, a zwłaszcza to, że żadne ograniczenia nie
powinny być dla nas problemem. Ja chcę przeżyć swoje życie w sposób pełny, piękny i spełniony – tłumaczy.
W sierpniu wrócił z Chorwacji, gdzie pojechał z rodzicami kamperem. Pływał, łowił ryby, przygotowywał posiłki,
zrobił sobie tatuaż, co prawda zmywalny, ale przez chwilę poczuł, że jego życie płynie z nurtem rock and rolla.

Foto: archiwum domowe

– Pięknie tam było. Lubi także muzykę. W pokoju wisi plakat Pawła i Łukasza Golców. Ceni także Kayah. Chętnie powraca do filmów o św. Janie Pawle II.  – „Człowieka, który został papieżem” oglądałem wiele razy – mówi.

Tak bardzo chciał pojechać do Rzymu i Watykanu, że udało się to w roku beatyfikacji papieża Polaka. – Kolejka do bazyliki była wtedy taka długa, że nie było widać końca. Piotrek się uparł, że musimy w niej stanąć. Po dwóch godzinach podszedł do nas watykański gwardzista i zaprosił do przodu. Udało się – wspomina pani Ewa.
Piotr po prostu spełnia swoje marzenia. Żyje pełnią życia i cieszy się każdą chwilą. Podczas gdy wielu narzeka na
wszystko, on nie marnuje czasu i zaraża tą radością innych.

– Gdy przyszedł na świat, bardzo się zmartwiłem. Nie wiedziałem, co będzie dalej. Dziś dostrzegam, że Piotrek nadaje sens naszemu życiu – mówi Jarosław Piecuch.

Z mamą Ewą oraz tatą Jarosławem.
Foto: archiwum domowe

google_news
2 komentarzy
najnowszy
najstarszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments
Jurek
Jurek
3 lat temu

brawo

Zorba
Zorba
3 lat temu

PIOTRZE wszystkiego dobrego jesteś bohaterem wiem coś na ten temat Życzymy Ci z całą rodziną sukcesów i osiągnięcia tego morzenia . Trzymamy kciuki.