Wydarzenia Bielsko-Biała

O psie, co ratuje ludzi

Fot. Archiwum prywatne

Oslo to niespełna czteroletni pies rasy border collie. Ostatnio było o nim głośno w mediach w całym kraju, bo brał udział w akcjach poszukiwawczych w kopalniach. Na co dzień pełni służbę u boku swojego przewodnika, ratownika górskiego Aleksandra Karkoszki w Grupie Beskidzkiej GOPR.

Najpierw, we wrześniu, Oslo odnalazł ciała górników, którzy zginęli pod ziemią w kopalni Pniówek w Pawłowicach. Potem, pod koniec listopada, brał udział w akcji poszukiwawczej w kopalni Staszic-Wujek w Katowicach. I tym razem pomógł odnaleźć ciało górnika.

Wymagające szkolenie

Pan Aleksander mówi, że przewodnikiem psa ratowniczego został trochę z przypadku. Sześć lat temu, jako młody ratownik, uczestniczył w szkoleniu kandydackim. – Moi koledzy wiedzieli, że mam psa rasy toller o imieniu Gaja i że spędzam z nim sporo czasu w górach. Gdy zaczynał przygodę z ratownictwem nie był jakoś szczególnie wytrenowany. Przeszedł wcześniej jedynie podstawowe szkolenie dla psa towarzyszącego – tłumaczy Aleksander Karkoszka. Uległ namowom i rozpoczął służbę w GOPR jako przewodnik psa. Dodaje ze śmiechem, że gdyby wiedział, co go czeka i jak trudne będzie dla niego i jego pupila szkolenie w tym fachu, to chyba by się nie zdecydował. Wymagało to bowiem wieloletniego trudnego szkolenia, podczas którego zarówno pies, jak i jego opiekun byli przygotowywani do tej roli. – Dla mojego, wówczas dwuletniego, psa, tak intensywny i wszechstronny trening był nie lada wyzwaniem – przyznaje Aleksander Karkoszka.

A szkolenie to nie wszystko. Po trzecim roku życia psa, po intensywnych zajęciach i treningach trzeba jeszcze zdać egzamin GOPR. Dopiero potem pies może rozpocząć służbę u boku swojego przewodnika. Dla ambitniejszych są certyfikacje i zawody międzynarodowe. Wytrenowanie czworonoga to wyjątkowo ciężka praca. Psy w GOPR szkolone są bowiem nie tylko do typowo górskich akcji, lecz do pracy w każdych warunkach i w każdym środowisku. Tym różnią się między innymi od psów wykorzystywanych przez inne służby. Tamte przygotowywane są raczej do wykonywania pewnych określonych zadań, jak chociażby poszukiwania ludzi w zawalonych budynkach czy tropienia kogoś w terenie. W GOPR kilka lat temu przyjęto natomiast zasadę, że pies ratowniczy powinien mieć wszechstronne umiejętności, bo nigdy nie wiadomo, w jakiej sytuacji przyjdzie mu działać.

– Górskie psy ratownicze kojarzą się najczęściej z poszukiwaniem osób zabranych przez lawiny. Sprawdzają się w tej roli doskonale, bo bez trudu potrafią wywęszyć znajdującego się nawet pod grubą warstwą śniegu zasypanego turystę czy narciarza. To jednak tylko bardzo niewielki ułamek naszej pracy. Zwłaszcza, że poza Tatrami takich akcji w polskich górach jest niewiele. W Beskidach zdecydowanie więcej jest działań i wypraw poszukiwawczych prowadzonych zarówno latem, jak i zimą w terenie leśnym – mówi przewodnik.

Pierwsze akcje z młodym

Szkolenie psa jest prowadzono wielopłaszczyznowo, a u zwierzaka liczą się takie cechy jak wytrwałość, posłuszeństwo, sprawność fizyczna i dobry węch. Pies musi pracować z opiekunem (właściwie nieustannie), jak i szkolić się w większej grupie. W tym celu organizowane są kursy i obozy, na których psiaki uczą się przydatnych w ich późniejszej pracy zachowań. Bardzo przydaje się także współpraca z doświadczonymi przewodnikami i ich już wyszkolonymi czworonożnymi pomocnikami. Dzięki temu psy z błękitnym krzyżem na uprzęży mogą być wykorzystywane w każdego typu akcjach ratowniczo-poszukiwawczych, niekoniecznie prowadzonych w górach.
– Dwa lata po tym, jak rozpocząłem szkolenie z Gają, zacząłem pracę z kolejnym, młodszym pieskiem – wspomina goprowiec. To rutynowa procedura. Ratownik przewodnik powinien mieć dwa psy, tak żeby okresy ich górskiej aktywności się zazębiały. To trudne i wyczerpujące zajęcie dla psa i nie jest on w stanie zbyt długo tak intensywnie pracować. Tak pojawił się w życiu pana Aleksandra Oslo. Skąd to imię? – Jest krótkie, dźwięczne i łatwo je wymówić. Poza tym mam dobre wspomnienia z pobytu w stolicy Norwegii – śmieje się przewodnik. Dodaje, że Gaja nadal uczestniczy w akacjach ratunkowych, lecz z uwagi na swój wiek działa już znacznie mniej intensywnie. Oslo – choć to jeszcze bardzo młody pies – przeszedł już cały cykl szkoleniowy i zaliczył wymagane egzaminy. Pracuje więc jako pełnoprawny górski psi ratownik.
Pan Aleksander wspomina pierwsze wspólne akcje. – Raz szukaliśmy w rejonie Lipnicy zaginionego dziecka, innym razem niepełnosprawnego umysłowo młodego chłopaka w okolicy Białki. W obu przypadkach Oslo pomógł zawęzić obszar poszukiwań – opowiada. Trzeba mieć bowiem świadomość, że takie poszukiwania w leśnym rozległym terenie bardzo rzadko kończą się dla psa bezpośrednim sukcesem, czyli odnalezieniem zaginionej osoby. Przewodnicy z psami wysyłani są najczęściej do sprawdzenia najbardziej niedostępnych rozległych terenów, po to, żeby zawęzić teren poszukiwań. Dlatego też pracują niejako na sukces całego zespołu poszukiwawczego, a jeden pies ze swoim nosem jest w stanie wyręczyć w takim działaniu nawet sześciu ratowników.

Jak to się stało, że Oslo z gór trafił do podziemi kopalni węgla, aby szukać ciał zaginionych górników? Tu właśnie widać wspomnianą wyżej wszechstronność – psy są szkolone również do prowadzenia tego typu poszukiwań. Trenują w tym celu pod ziemią w kopalniach. – Staramy się co jakiś czas działać i trenować w tym środowisku. Byliśmy z Oslo między innymi w kopalniach węgla, starej kopalni uranu itp. Obecnie chcemy nawiązać bliższą współpracę z górnikami, tak, aby takie szkolenia były prowadzone przynajmniej raz w miesiącu – tłumaczy Aleksander Karkoszka.

Tego typu akcje prowadzone są w iście ekstremalnych warunkach (wysoka temperatura, zapylenie, ogromna wilgotność, ciemności, ciasne klaustrofobiczne przestrzenie itp.), w których sprawdzają się tylko prawdziwi „psi twardziele”, wszechstronnie wyszkoleni. Psy ratownicze nieobeznane z takim otoczeniem po prostu by sobie tam nie poradziły.

W ekstremalnych warunkach

Gdy więc pod koniec września w kopalni Pniówek wznowiono akcję poszukiwania ciał zaginionych górników, o pomoc poproszono GOPR. Tragedia w kopalni miała miejsce w kwietniu 2022 roku. Doszło wtedy do serii wybuchów metanu, w wyniku których śmierć poniosło 16 górników. Nie udało się zaraz po katastrofie wydobyć ich wszystkich na powierzchnię. Akcję poszukiwawczą udało się wznowić dopiero po półtorej roku. To wtedy pod ziemię zjechał Oslo wraz z przewodnikiem. Jego działanie polegało na tym – w pewnym uproszczeniu – iż prowadził przez zawalony tunel zastęp ratowników górniczych, penetrując wszystkie zakamarki. Gdy coś wywęszył szczekaniem lub swoim zachowaniem dawał znać, że te miejsca należy dokładnie przeszukać. Dzięki temu górnicy odnaleźli w częściowo zasypanym wyrobisku szczątki wszystkich swoich kolegów.
Nie minęły trzy miesiące, a ratownicy górniczy znów poprosili goprowców o pomoc. Tym razem wypadek miał miejsce w nocy z 23 na 24 listopada w kopalni Staszic-Wujek. Zaginał tam jeden z górników pracujących w ścianie wydobywczej. Gdy jego poszukiwania nie przyniosły rezultatu, postanowiono wykorzystać umiejętności psa tropiącego. – Byliśmy akurat z Oslo na centralnym szkoleniu psów ratowniczych w Krynicy. Na miejsce akcji pojechaliśmy wraz z kolegą z Grupy Podhalańskiej i jego psem Miją – wspomina opiekun psa. Również w tym przypadku oba działające wspólnie psiaki stanęły na wysokości zadania i szybko zlokalizowały szczątki górnika, który uległ tragicznemu śmiertelnego wypadkowi.

Po raz pierwszy takie podziemne poszukiwania z udziałem przewodnika z psem z Grupy Podhalańskiej GOPR miały miejsce w 2018 roku w kopalni Zofiówka. W jaki sposób pies jest motywowany do tak ciężkiej, trudnej i odpowiedzialnej pracy? – Nie jest tajemnicą, że nie robi tego dla idei. Wykonuje zadania tylko dlatego, że mu się to opłaca. Trzeba go więc odpowiednio nagradzać i w ten sposób zachęcać i motywować do wysiłku. Najczęściej dostaje w nagrodę jakiś przysmak, czasami wystarczy wspólna zabawa czy jakaś inna zachęta. Ważne też, aby odczuwał radość z dobrze wykonanego powierzonego mu zadania – wyjaśnia goprowiec.

Obecnie w całym GOPR pracuje około 20 psów ratowniczych. Sześć z nich działa w Grupie Beskidzkiej, przy czym dwa nie przeszły jeszcze całego cyklu szkoleniowego. To prawdziwa elita wśród ratowniczych czworonogów w całym kraju. Udowadniają to nie tylko podczas akcji ratunkowych, jak chociażby tych prowadzonych w kopalni, lecz również podczas wielu międzynarodowych mistrzostw i zawodów psów ratowniczych, które regularnie wygrywają.

google_news