Od poznania się przez biuro matrymonialne, przez oskarżenia o gwałt i bieganie w negliżu po klatce schodowej, po sądowe postępowania w sprawie bójki. Mocno “zaiskrzyło” między pewną wybuchową parą, której perypetie opisała “Kronika Beskidzka” sprzed trzydziestu lat – w numerze specjalnym z 28 grudnia 1992 roku. Poniżej przytaczamy cały artykuł, zatytułowany “Para niezbyt zgrana”.
Człowiek lgnie do człowieka, zwłaszcza płci odmiennej, w czym skrzętnie pomagają biura matrymonialne i towarzyskie. Ich rola kończy się, gdy zapoznana ze sobą para okazuje wzajemne zainteresowanie, potem skoligaceni przez pośredniaka sami pogłębiają znajomość. Bywa, że po pewnym czasie mają jej powyżej uszu.
Dlaczego Cezary O. złożył swoja ofertę w biurze matrymonialnym, nie będziemy wnikać. Postawny mężczyzna, w sile wieku, nie miał kłopotów w nawiązywaniu męsko-damskich znajomości. Widocznie po żonie i przyjaciółce zapragnął jakiejś odmiany, do czego jako wolny obywatel miał pełne prawo. Urzędowa swatka – jako kobietę odpowiadającą jego upodobaniom – wskazała Dorotę Z. Panią w balzakowskim wieku, którą los zmusił do samotnego życia.
W trakcie pierwszego spotkania wyznaczonego w publicznym miejscu, głęboko spojrzeli sobie w oczy i postanowili kontynuować przyjaźń już w bardziej kameralnym otoczeniu. Najpierw więc zawitali do mieszkania Cezarego, a następnie Dorota zaprosiła go do siebie. Prawdę mówiąc, nastoletni syn gospodyni nie był zachwycony nowym znajomym matki, ale mógł w tej sytuacji jedynie ostentacyjnie opuścić dom. Bynajmniej nie zmartwiło to rodzicielki i jej gościa.
Samotność we dwoje, suto zakrapiana „procentami”, nie wyszła im jednak na dobre. Między kobietą i mężczyzną doszło tej nocy do nieporozumień, które później każde z nich inaczej interpretowało. Zdaniem pana Czarka, dobrze już podpita partnerka dostała nagle istnego amoku. Rozebrała się i nachalnie zaczęła go przynaglać do spełnienia „męskiego obowiązku”. Gość – jak twierdzi – odmówił, co już do reszty rozjuszyło gospodynię. Oświadczyła, że w takim razie ona oskarży go o dokonanie gwałtu i w negliżu wybiegła na klatkę schodową, aby zaalarmować o tym sąsiadów. Owszem, kilku z nich pootwierało drzwi, ale jakoś nikt nie kwapił się do interwencji, ograniczając się do podziwiania wdzięków pani Dorotki. Też nie za długo, gdyż żony w mig spostrzegły co się święci i z trzaskiem zamykały im drzwi przed nosem.
W tym czasie gwałciciel stał ubrany i uśmiechnięty obok swojej „ofiary” – co zeznał później jeden ze świadków. Nie doczekawszy się żadnego wsparcia, Dorota Z. powróciła do mieszkania i położyła się spać, natomiast jej towarzysz opuścił dom. Jednak gryzący go niepokój o nerwową znajomą nakazał mu wkrótce do niej wrócić. Pogrążona była w błogim śnie, więc się rozebrał i położył obok niej.
Gdy się obudzili, nie byli już względem siebie przyjacielsko nastawieni. Pani domu nakazała gościowi natychmiast opuścić mieszkanie, a sama, zgodnie z obietnicą, złożyła doniesienie o popełnionym na niej gwałcie. Postępowanie sprawdzające zakończyło się wydaniem postanowienia o odmowie wszczęcia dochodzenia z powodu niestwierdzenia przestępstwa.
Do sądu trafił natomiast akt oskarżenia przeciwko Dorocie Z., a czyn który jej zarzucano, miał związek z owym fatalnym zapoznaniem Cezarego. Otóż
następnego dnia po pamiętnej nocy postanowił on jeszcze raz odwiedzić swoją nową znajomą by – jak twierdzi – ponownie porozmawiać z nią o wspólnych przejściach. Dlaczego jednak zabrał jeszcze z sobą znajomego, pozostanie jego tajemnicą. W każdym razie obu panom nie było dane przekroczenie progu mieszkania Doroty. Cezary nie dał jednak za wygraną i wieczorem, tym razem sam, pojawił się tam jeszcze raz. Miał pecha, bo na jego drodze stanął syn pani Doroty, w dodatku ze swoim kolegą. Doszło do zajścia, które poszczególni jego uczestnicy w odmienny sposób przedstawiają.
Dorota Z. i jej syn wraz z kolegą stwierdzili zgodnie, że nieproszony gość obraził słownie kobietę i dwukrotnie ją kopnął, a wówczas młodzieńcy stanęli w jej obronie. Zupełnie inaczej zeznawał Cezary O. To on, bez najmniejszego powodu, został zaatakowany przez dwójkę młokosów, z których jeden posiadał nóż. Został przez nich dotkliwie pobity. Prokurator przychylił się do jego wersji przebiegu zdarzenia nie tylko dlatego,
że dla jej poparcia przedstawił wyniki lekarskiej obdukcji. Ów incydent rozegrał się bowiem na podwórku domu, gdzie mieszkała Dorota Z. i widziało go sporo świadków. Ich zdaniem Cezary O. został pobity, a miała w tym udział także pani Dorota. W tej sytuacji prokurator oskarżył ją i dwóch młodych mężczyzn o pobicie.
To jednak nie koniec sądowych zmagań zapoczątkowanych poznaniem się pechowej pary. Toczy się jeszcze jedno postępowanie, w którym dla odmiany oskarżonym z powództwa prywatnego jest – a jakże – Cezary O. To syn pani Doroty domaga się sprawiedliwości za sprawienie mu z kolei manta przez znajomego matki. Wygląda na to, że znajomość zawarta za pośrednictwem
biura matrymonialnego będzie teraz dzięki sądowi przedłużona.
A przecież tak dobrze się wszystko zapowiadało… (ban)
Tu na forum też jeden babę udawał a jak go rozpracowałam to się obraził, potem nawet osiolka udawał a tak faktycznie to powinien CAPA.
Nie ma nic smaczniejszego jak odgrzewany kotlet sprzed lat. Mniam.
Sprzedam bombki choinkowe w kolorze ?️⚧️ . Jedną z ich wyjątkowych cech jest to… że wieszają się same! Bez potrzeby działań człowieka! Za jedyne 4,69 zł za sztukę!
Oferta ważna do 24 grudnia, lub do wyczerpania zapasów.
Miejsca gdzie tam nie ma dla ciebie na choince?
Nie na choince ma tam gdzie dla ciebie miejsca
owszem, jest miejsce ale to miejsce przeznaczone jest dla czubka.