Wydarzenia Bielsko-Biała

Pianista, którego muzykę i… ciastka pokochała sama królowa. Poznajcie Jana Smeterlina

Jan Smeterlin. Fot. Archiwum Andrzeja Kucybały

Na Zachodzie jego recitale fortepianowe zbierały równie znakomite recenzje, jak te Artura Rubinsteina i Ignacego Paderewskiego, wielkich wizytówek polskiej muzyki. W kraju do dzisiaj jednak niewielu ma pojęcie, że wirtuoz Jan Smeterlin wywodzi się z naszego kraju, a ściślej – z Bielska! Sam Andrzej Kucybała, wieloletni dyrektor szkoły muzycznej, o pochodzeniu pianisty dowiedział się, gdy swego czasu do drzwi jego gabinetu zapukała lady Lilian de Arias, siostrzenica artysty. Zebrał więc nietuzinkową historię życia wielkiego pianisty, by wieść o jego sławie w końcu rozeszła się w jego rodzimym kraju i grodzie. Jednocześnie proponuje, by w Bielsku-Białej upamiętnić muzyka, fundując tablicę pamiątkową na kamienicy, w której mieszkał lub nazwać jego imieniem ulicę przy nowej sali koncertowej.

Wizyta lady Lilian

To opowieść niczym z filmu traktującego o śledztwie rozświetlającym mroki niezwykłej historii. Nawet tak się zaczęła, bo w Bielsku-Białej pojawiła się, przyjeżdżając z Londynu, prawdziwa lady, szukająca informacji o swoim stryju. – To był koniec lat 90. Szkoła muzyczna mieściła się wtedy przy ulicy Schodowej. Sekretarka oznajmiła mi, że chce ze mną rozmawiać jakaś Angielka. Byłem zaskoczony, ale od razu zaprosiłem panią do gabinetu. Moje zdziwienie było tym większe, gdy usłyszałem, że mam do czynienia z lady Lilian de Arias, elegancką damą, skoligaconą z wielkimi rodami królewskimi Szwecji, Liechtensteinu czy Luksemburga, która na dodatek powiedziała, iż szuka informacji o swoim stryju, wybitnej sławy pianiście, który urodził się w Bielsku. W ten właśnie sposób dowiedziałem się, że Jan Smeterlin pochodził z naszego miasta. Trudno było uwierzyć, że nikt w naszym środowisku muzycznym tego nie wiedział. Ale, jak się okazało, losy muzyka sprawiły, że zatarły się za nim niemal wszystkie tropy – opowiada Andrzej Kucybała, wieloletni dyrektor bielskiej szkoły muzycznej. – Lady Lilian powiedziała mi wtedy o swoim wielkim szacunku dla stryja, który był bezdzietny i zajął się jej wychowaniem. Los sprawił, że choć ona sama szukała wiadomości na jego temat, to nam oddała wielką przysługę, uświadamiając, jaka osobistość urodziła się właśnie w Bielsku – dodaje dyrygent.

Srebrna papierośnica

Andrzej Kucybała poszedł za ciosem i kontynuował znajomość z angielską arystokratką. Zaprosił ją na uroczystość otwarcia nowego budynku szkoły muzycznej przy ulicy Wyspiańskiego. Gdy wraz ze szkolną orkiestrą bywał w Londynie, otrzymywał od niej zaproszenia na herbatę i gościł w gabinecie Jana Smeterlina. Dzięki temu lady Lilian de Arias przekazała bielskiej szkole zbiór pamiątek po swoim stryju, w tym nuty z jego odręcznymi zapiskami. – Na moje ręce złożyła też zbiór płyt, piękny album ze zdjęciami i wycinkami z prasy oraz koncertowe afisze. Czułem się zaszczycony, gdy to wszystko odbierałem w londyńskim gabinecie pianisty – podkreśla Andrzej Kucybała.

Szczodrość Angielki nie miała granic. Zaoferowała szkole nawet niezwykły dar w postaci… fortepianu Jana Smeterlina. – To absolutnie wyjątkowy instrument. W tamtych czasach Steinway wypuszczał jedynie instrumenty w czarnym kolorze. Tymczasem na specjalne zamówienie pianisty firma zrobiła dla niego fortepian wykonany z orzecha kaukaskiego. Niestety, sprowadzenie tak dużego instrumentu z Anglii byłoby bardzo drogie. Swego czasu nikt nie był zainteresowany wsparciem tej inicjatywy, która ostatecznie upadła – rozkłada ręce Andrzej Kucybała.

To, co trafiło do Bielska-Białej i tak jest skarbem, biorąc pod uwagę, że obecnie w Polsce niewiele jest innych pamiątek po artyście. To jeszcze raptem akt urodzenia, dane wojskowe w archiwum Ministerstwa Obrony Narodowej oraz kilka osobistych przedmiotów, w tym jego słynna srebrna papierośnica (był namiętnym palaczem papierosów) z podpisami najwybitniejszych ludzi kultury i polityki.

Współpracę Andrzeja Kucybały z Lilian de Arias na rzecz upamiętnienia muzyka i zebrania o nim jak najwięcej informacji przerwała śmierć Angielki. – Wtedy jej rodzina całą pieczołowicie gromadzoną przez nią dokumentację złożyła w Bibliotece Uniwersyteckiej w Baltimore w Stanach Zjednoczonych, gdzie stworzono odrębny dział poświęcony Janowi Smeterlinowi – przybliża Andrzej Kucybała.

Jak Hans stał się Janem

Dzięki wytężonej pracy Andrzeja Kucybały, możemy poznać znaczącą część losów Jana Smeterlina, uznawanego za jednego z najwybitniejszych polskich pianistów I połowy XX wieku. Urodził się w Bielsku 7 lutego 1892 roku jako Hans Schmetterling. Ojcem Jana był dr Julius Schmetterling, adwokat, rajca miejski, członek Zarządu Gminy Żydowskiej. Julius Schmetterling znany był w Bielsku z proniemieckiego nastawienia społeczno-kulturalnego. W przeciwieństwie do poglądów ojca, Hans przywiązany do kultury polskiej, po wyjeździe na studia prawnicze do Wiednia spolszczył swoje imię i nazwisko na Jan Smeterlin. Wbrew woli ojca i całej rodziny porzucił studia prawnicze i rozpoczął studia pianistyczne pod kierunkiem najwybitniejszych pedagogów – Leopolda Godowskiego i Teodora Leszetyckiego (m.in. nauczyciela Ignacego Paderewskiego). – Ta decyzja spowodowała, że ojciec i cała najbliższa rodzina Jana Smeterlina wyrzekli się go, nie utrzymując z nim później żadnych rodzinnych kontaktów – wyjaśnia Andrzej Kucybała. Rodzice Jana Smeterlina zostali pochowani na cmentarzu żydowskim w Bielsku-Białej, z kolei pozostała część rodziny zaginęła w zawierusze wojennej.

Od czasów wiedeńskich Jan Smeterlin swą polskość i przynależność do kultury polskiej podkreślał na każdym kroku. Całkowicie odizolował się od swego rodowego pochodzenia, tak że nawet najbliższa rodzina jego żony – w tym siostrzenica Lilian de Arias – o jego pochodzeniu dowiedziała się dopiero niespełna 30 lat po jego śmierci. – Swą polskość i przywiązanie do kultury narodowej podkreślał w każdym swoim wystąpieniu. Na wszystkich afiszach i programach koncertowych drukowanych w najdalszych zakątkach świata znajdujemy informację „Polski Pianista”. W 1915 lub 1916 roku wstąpił do Legionów Polskich i służył w nich jako oficer kawalerii aż do zakończenia wojny. W archiwum wojskowym w Ministerstwie Obrony Narodowej zachowała się jego dokumentacja służby wojskowej – wylicza bielski dyrygent.

Z Bielska w szeroki świat

Jan, wybitnie utalentowany muzycznie od dziecka, swój pierwszy publiczny koncert zagrał w Teatrze Miejskim w 1889 roku, wykonując Koncert A-dur W. A. Mozarta z działającą w tym czasie w Bielsku Orkiestrą Symfoniczną Niemieckiego Towarzystwa Kulturalnego.

Prawdziwą zawodową karierę pianistyczną, już pod nazwiskiem Jan Smeterlin, rozpoczął po wiedeńskich studiach w 1920 roku koncertami w Warszawie, Paryżu, Wiedniu i Berlinie. Dalsza droga artystyczna to Londyn, Nowy Jork i… cały świat.

Jak opowiada Andrzej Kucybała, pianista osiadł na stałe w Londynie, gdzie kontynuował karierę pianistyczną. Ożenił się z księżniczką Didi z rodu De Arias. Jego kariera rozwijała się błyskawicznie i w niedługim czasie stał się jednym z najbardziej liczących się i uznanych pianistów pierwszej połowy XX wieku. Po drugiej wojnie światowej naprzemiennie mieszkał w Londynie lub Nowym Jorku. Był jednym z najbliższych przyjaciół Karola Szymanowskiego, którego wspierał finansowo w jego najtrudniejszym okresie życia. Karol Szymanowski upoważnił Jana do prawykonań wszystkich utworów pianistycznych skomponowanych przez siebie i często pytał go o opinię i uwagi krytyczne dotyczące utworów, które komponował. W większości recitali pianistycznych Jan Smeterlin starał się umieszczać mazurki K. Szymanowskiego, których był wspaniałym odtwórcą.

W Bibliotece Uniwersytetu Warszawskiego zachowały się listy Karola Szymanowskiego do Jana Smeterlina, do którego zwracał się „Mon cher Smet”. Z listów tych wynika niezbicie, jakim szacunkiem i przyjaźnią muzycy darzyli się wzajemnie. W 1979 roku ukazał się wydany w Londynie przez wydawnictwo Allegro Press zbiór listów i esejów zatytułowany „Karol Szymanowski & Jan Smeterlin – Correspondence & Essays”.

– Oprócz Karola Szymanowskiego Janowi Smeterlinowi swe kompozycje dedykowali prawie wszyscy współcześni mu kompozytorzy. To bezsporne świadectwo uznania, jakim się cieszył się w środowisku muzycznym – podkreśla Andrzej Kucybała.

Jan Smeterlin koncertował na wszystkich kontynentach w największych salach koncertowych świata. Podziwiany był za swój kunszt pianistyczny, porównywany do wykonawstwa samego Chopina. Był jednym z najwybitniejszych odtwórców mazurków i etiud F. Chopina. Zachowało się kilkanaście płyt z utworami F. Chopina nagranych dla największych angielskich i amerykańskich wytwórni płytowych, takich jak BBC Record (z mazurkami i walcami F. Chopina), wytwórni EPIC z kompletem nokturnów F. Chopina (Album S. C. – 6007), wytwórni „Alg”, dla której nagrał Fantasie impromptu op. 66 C-dur, Scherzo p. 39 C-dur i cały szereg mazurków. Nagrywał także płyty dla wytwórni Philips, RCA Victor. – Słuchając dzisiaj tych nagrań z winylowych płyt, podziwiać możemy jego kunszt, wielką wrażliwość na dźwięk, frazowanie i głęboką znajomość twórczości Fryderyka Chopina. Dzisiaj nagrania Jana Smeterlina nie tylko powinny mieć pamiątkowy i historyczny charakter, ale służyć jako wzorzec wykonawczy utworów Chopina dla współczesnych pianistów. Niestety, tak rzadko znajdujemy je w repertuarze polskich stacji radiowych, chociażby takich jak „Radio Chopin”, a przeważnie – wcale – stwierdza wieloletni szef „Muzyka”. – Zachowane recenzje z jego koncertów i recitali dają słowny obraz zachwytu krytyków i publiczności, jaki towarzyszył zawsze jego koncertom i recitalom. Na pewno, od lat 20. ubiegłego stulecia aż do jego śmierci, w USA i Anglii, Francji, Hiszpanii, Kanadzie, Ameryce Południowej i Japonii był równie wysoko cenionym pianistą jak Ignacy Paderewski czy Artur Rubinstein – dodaje Andrzej Kucybała.

Ciekawe spotkanie artystyczne dwóch wybitnych polskich pianistów miało miejsce w Londynie w ramach Royal Festival Hall w 1958 roku. To Recitale J. Smeterlina (28 maja) i A. Rubinsteina (15 czerwca) w słynnej Olympia Concerts, gdzie obaj wykonywali m.in. utwory F. Chopina. Z tych koncertów zachowały się recenzje zamieszone w najpoważniejszych czasopismach wychodzących w Londynie. Niewiele pisano o recitalu A. Rubinsteina, zachwycając się głównie grą Jana Smeterlina. Jeden z krytyków napisał, że „tak jak gra Jan Smeterlin, to tak sobie wyobraża grę F. Chopina”.

W Polsce po raz kolejny koncertował w Filharmonii Warszawskiej w 1936 roku z recitalem całkowicie poświęconym twórczości F. Chopina. Niestety, nie zachowała się po tym koncercie żadna pamiątka – ani afisz, ani recenzja.

Queen’s Cookies

Jan Smeterlin to nietuzinkowa postać. Oprócz muzyki jego pasją było gotowanie. – Sam żartował z siebie, że chyba lepszą karierę by zrobił jako kucharz, niż pianista. We wspomnieniach jego siostrzenicy ta pasja przejawiała się tym, że w czasie przygotowywania potraw do kuchni mógł wchodzić jedynie jego ukochany piesek Tuki-Tuki oraz tym, że kucharza słyszał cały dom, gdyż w tym czasie mówił do siebie głośno po polsku, wymieniając składniki potraw, których używał. Był to znak dla pozostałych domowników, że wstęp do kuchni jest wzbroniony. Pozostawił po sobie tom przepisów kulinarnych, który został pośmiertnie wydany w Londynie – mówi z uśmiechem Andrzej Kucybała.

Bielszczanin dodaje, że – jak opowiadała siostrzenica pianisty – pasję kucharską Jana doceniła również sama… królowa Anglii Elżbieta II! Stało się to, gdy na jednym z przyjęć, na którym była obecna, poczęstował ją ciasteczkami według własnej receptury. Tak zasmakowały królowej, że później pianista musiał przy każdej okazji wypiekać dla niej ten przysmak nazwany – na jej cześć – „Queen’s Cookies”.

Jan Smeterlin zaprzyjaźniony był z najwybitniejszymi postaciami polityki i kultury ówczesnego świata. Wśród przyjaciół znany był jako osoba niezwykle dowcipna, wybitnie inteligentna, o szczególnych zdolnościach językowych. Biegle władał aż siedmioma językami – polskim, angielskim, niemieckim, jidysz, włoskim, francuskim i hiszpańskim.

1 września 1939 roku, po napaści Niemiec hitlerowskich na Polskę, napisał list do premiera Arthura Neville’a Chamberlaina, w którym zwracał uwagę na brak właściwej reakcji Anglii na atak Niemiec na Polskę. – Już 11 września otrzymał podpisany przez premiera list, w którym Chamberlain wspomina – na wstępie – swoje wrażenia z koncertów Jana. Zapewnia go na koniec: „kraj, w którym się urodziłeś, będzie przez jakiś czas zniewolony, zmartwychwstanie; i nic nie zmieni Twojego kraju z kursu, który wybrał”. Ten imienny list świadczy o tym, jaką estymą i poważaniem w najwyższych kręgach w Anglii cieszył się Jan Smeterlin. Przecież premier w trudnej sytuacji, w jakiej znalazła się Anglia po wybuchu II wojny światowej, nie znajduje bez szczególnej przyczyny czasu na prywatną korespondencję – zwraca uwagę Andrzej Kucybała. – Niestety, historia naszego kraju po II wojnie światowej nie pozwoliła Janowi Smeterlinowi na odwiedziny Polski. Był zaciekłym przeciwnikiem komunistów, których uważał za całe zło świata i deklarował, że dopóki w jego kraju rządzą komuniści, jego noga w nim nie stanie – podsumowuje.

Co ważne, jest szansa, że w Polsce będą szerzej znane zbiory dotyczące życia Jana Smeterlina. – Absolwentka bielskiej szkoły muzycznej Aneta Panusz (z domu Prośniak), bielszczanka, muzykolog, obecnie mieszkająca i pracująca na Uniwersytecie Stanowym Montana, do której zwróciłem się o pomoc, zobowiązała się do przejrzenia i opisania dokumentów i pamiątek po Janie Smeterlinie. Mam nadzieję, że jej praca pozwoli nam lepiej poznać tę znakomitą osobowość, a jego życie osobiste i artystyczne przybliżyć mieszkańcom naszego miasta – mówi Andrzej Kucybała.

Hołd dla pianisty

2022 rok przyniósł podwójną rocznicę – urodzin i śmierci Jana Smeterlina. To 130 lat od dnia urodzin i 55 lat od jego nagłej (zawał serca) śmierci. Zmarł 18 stycznia 1967 roku w Londynie. – Tej postaci Bielsko-Biała winno oddać należny hołd, chociażby poprzez wmurowanie tablicy pamiątkowej na domu przy ulicy 3 Maja 7, w którym mieszkał przed wyjazdem na studia do Wiednia – proponuje Andrzej Kucybała. Jako alternatywną koncepcję wskazuje możliwość nadania jego imieniem nazwy ulicy. Nie jakiejś, tylko konkretnej, kojarzącej się z muzyką. – Sądzę, że idealna byłaby ulica Dworkowa, przy której znajduje się nowa sala koncertowa Cavatina Hall. Nie ma tam zbyt wielu domów mieszkalnych i może zmiana nazwy nie byłaby kłopotliwa – mówi. W tej sprawie już zwrócił się oficjalnie do władz Bielska-Białej.

– Przykład Jana Smeterlina powinien nam wszystkim uzmysłowić, że pochodzenie rodzinne, etniczne i wyznaniowe nie ma żadnego znaczenia. Jesteś i stajesz się obywatelem takiego kraju, jakim tworzy cię kultura i przywiązanie do niej. Jan Smeterlin był po prostu obywatelem polskim i świata, bez względu na to, jakim posługiwał się paszportem. I takim należy go zapamiętać, przywracając pamięć o nim w jego rodzinnym mieście oraz oddając należny mu hołd – puentuje dyrygent.

 

ANDRZEJ KUCYBAŁA
Nauczyciel muzyki, dyrygent, związany ze szkolnictwem muzycznym od ponad 60 lat, emerytowany dyrektor szkoły muzycznej (35 lat dyrektorowania), menadżer kultury, uhonorowany wieloma najwyższymi odznaczeniami państwowymi i resortowymi, przewodniczący Rady ds. Szkolnictwa Muzycznego przy Ministrze Kultury w latach 2012-2015, wpisany do Księgi Zasłużonych dla Bielska-Białej.

Andrzej Kucybała. Fot. PAWEŁ SOWA, Urząd Miejski w Bielsku-Białej

 

Oprac.:

google_news
6 komentarzy
najnowszy
najstarszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments
Adam Bartuś
Adam Bartuś
2 lat temu

Zgadzam, że powinniśmy upamiętnić taka wybitność. Znam historię Jana i trzeba się tym chwalić.

pienista
pienista
2 lat temu
Reply to  Adam Bartuś

Pan Andrzej Kucybała opowiada, że w Baltimore USA w bibliotece jest dział poświęcony artyście z pamiątkami po nim ale jednocześnie chyba ma archiwum domowe, pisze, że to co trafiło do Bielska jest skarbem, ale gdzie trafiło. Jeśli jest w prywatnym archiwum domowym – jak się szerzej chwalić. Gdzie przebywa akt urodzenia, srebrna papierośnica, w Ministerstwie Obrony Narodowej?, listy są w Bibliotece Uniwersytetu Warszawskiego – chaos. Chyba też nie przeglądnięcie i opisanie pamiątek przez Anetę Panusz pracującą na Uniwersytecie Stanowym Montana jest dobrą drogą, dlaczego znowu USA? Ma być nadana nazwa ulicy (zmieniona) ale bez kampanii popularyzującej patrona – ciężko.

Trans
Trans
2 lat temu

Urodzony 1982?

pienista
pienista
2 lat temu

Chyba jednak lepiej by było aby tekst opracował, podpisał sam Andrzej Kucybała lub zrobić w formie wywiadu. Czy pan Andrzej Kucybała ma prywatne archiwum? – przez Kronikę nie rozpowszechni artysty. Trochę nie za późno?, lady kiedy zmarła? Artysta na list do Chamberlaina dostał owszem odpowiedź ale bez zrozumienia sytuacji, odpisywał premier, że Polska taki kurs sobie wybrała, postawę premiera, Anglii w pierwszych miesiącach wojny znamy z historii.

Tadeusz
Tadeusz
2 lat temu

„Być nie może! człowiek!!! -eee czlowiek – musi jakiś tutejszy”.

co to jest obiektywizm?
co to jest obiektywizm?
2 lat temu

Wystarczy inaczej spojrzeć, czyli że są ludzie na świecie wartościowi i mniej wartościowi. Koniec świata będzie znacznie dalszy.