Po głośnej zbiórce: Nie doszło do przywłaszczenia pieniędzy na nowe seicento

Podobnie jak proces w sprawie wypadku z udziałem byłej premier Beaty Szydło do jakiego doszło 10 lutego 2017 roku w Oświęcimiu, tak i sprawa głośnej zbiórki pieniędzy na zakup „nowego” fiata seicento dla oskarżanego o spowodowanie kraksy oświęcimianina przypominały brazylijską telenowelę. Ta druga wydaje się być wreszcie zakończona. Śledczy już drugi raz uznali, że pochodzący z Suchej Beskidzkiej organizator zbiórki, choć nie przekazał środków na deklarowany cel, to nie dopuścił się przestępstwa!

Krótko po wypadku pochodzący z Suchej Beskidzkiej, a przebywający w Wielkiej Brytanii Rafał Biegun zorganizował internetową zbiórkę (na serwisie pomagam.pl) na rzecz oświęcimianina. W jej opisie nie krył swoich danych, ale przede wszystkim zaznaczył, że celem jest zgromadzenie 5 tys. zł. Ta kwota miała starczyć na kupienie fiata seicento w identycznym roczniku i stanie technicznym, jak ten, który został rozbity w wypadku.

Zbiórka okazała się sukcesem. Szereg osób, głównie z pobudek politycznych, błyskawicznie wpłaciły w sumie 5 tys. zł. Chętnych do przekazywania darowizn nie brakowało. Łącznie prawie 8,1 tys. osób przelało ponad 150,6 tys. zł. Biegun zadeklarował, że pieniądze w całości trafią na konto oświęcimianina. Po kilku miesiącach Biegun powiadomił prokuraturę, że został przymuszony przez żonę do oddania pieniędzy, które w części zostały zajęte przez komornika, a reszta na bieżące wydatki i spłatę zaległości czynszowych.

Śledztwo w sprawie przewłaszczenia pieniędzy prowadziła Prokuratura Rejonowa Kraków – Podgórze. We wrześniu umorzyła je uznając, że co prawda postępowanie rodowitego suszanina było etycznie naganne, ale niemniej nie stało w sprzeczności z regulaminem zbiórki. Zgodnie z nim środki są własnością organizatora zbiórki i ten wcale nie musi wydać ich na cel jaki deklarował pozyskując datki. Śledczy nie dopatrzyli się popełnienia przestępstwa.

Od decyzji prokuratury odwołał się reprezentujący Sebastiana Kościelnika mecenas Władysław Pociej. Argumentował, że Rafał Biegun miał rozliczyć się z zebranych środków, a tego nie uczynił.Krakowscy śledczy po ponownym zapoznaniu się z materiałem dowodowym pozostali przy swoim. Podobnie jak jesienią nie dopatrzyli się w działaniu Rafała Bieguna znamion przestępstwa. Podkreślono, że wpłacający pieniądze przekazywali jego organizatorowi zbiórki, a nie oświęcimianinowi. Ten zaś mógł wydać je na dowolny cel.