Profesjonalizm policji. Pomaga i chroni. Ale rząd chce „na ostro”…

Przez region, w tym szczególnie Bielsko-Białą, przetaczają się protesty na coraz większą skalę. Na ulice w tak trudnym czasie szczytu pandemii wychodzą tysiące ludzi. Policjanci z bielskiego garnizonu do tej pory wykazują się nie tylko profesjonalizmem, ale i doskonałym wyczuciem sytuacji. – Chronią i pomagają. Łagodzą spory w zarodku. Zapewniają bezpieczeństwo – słyszymy od manifestantów. Czy tak będzie nadal, skoro członkowie rządu zapowiadają „zdecydowaną reakcję policji na zachowania uczestników demonstracji”?

W Bielsku-Białej na ulicach protestują tysiące mieszkańców, w tym w dużej mierze młode kobiety, często niepełnoletnie. Manifestacje przybrały wulgarny charakter, co przejawia się w treści skandowanych haseł i transparentów. Incydentalnie dochodziło do niszczenia farbą elewacji, od czego większość pikietujących się odcina. Podczas protestu pod kurią doszło do przepychanek i „wymiany uprzejmości” z paroma członkami środowisk narodowych. Z kolei podczas protestu z 27 października pod bielską katedrą spotkali się jej „obrońcy” z tłumem mieszkańców walczących o prawa kobiet. Oddzielał ich kordon policjantów i doszło jedynie do „bitwy na głosy”.

W przeciwieństwie do wielu innych polskich miast, zarówno w Bielsku-Białej, ale także Czechowicach-Dziedzicach, Żywcu i Cieszynie, nie dochodziło do żadnych konfliktów demonstrantów z policjantami. Sami uczestnicy protestów chwalą policjantów za sposób zabezpieczania manifestacji. Mówią, że czują się bezpieczni i nie odczuwają żadnego zagrożenia z ich strony. Niektórzy wskazują, że policjanci przyczyniają się do łagodzenia nawet najbardziej krytycznych sytuacji. Trzeba pamiętać o tym, że wykrzykiwanie wulgaryzmów jest wykroczeniem. Sami policjanci informują przez megafon, że mamy czas epidemii, podczas którego zgromadzenia są nielegalne. Nie wyciągają jednak konsekwencji, bo jak to zrobić w przypadku kilkusetosobowego czy nawet kilkutysięcznego rozemocjonowanego tłumu. Ostra reakcja policjantów tylko zaogniłaby sytuację, co pokazują przykłady innych miast. Gdy puszczają nerwy, dochodzi do szarpaniny i wyzwisk, a sami demonstranci narażają się na stosowanie przez policjantów tzw. środków przymusu bezpośredniego. Przepychanki z policją często kończą się zarzutami o przestępstwo znieważenia czy naruszenia nietykalności policjantów.

W Bielsku-Białej i regionie takich obrazków na szczęście nie obserwujemy. I to nie tylko podczas trwających protestów, ale od lat, choć policjanci zabezpieczali niezliczoną ilość manifestacji. Z reguły tylko je dyskretnie, z oddali, obserwowali. O tym, że przywiązują wagę do bezpiecznego przebiegu takich wydarzeń i starają się nie doprowadzać do konfrontacji skłóconych grup, świadczy choćby to, że w przeszłości manifestacje nadzorowali na miejscu sami szefowie bielskiego garnizonu. Uczestnicy obecnych protestów mówią też o dobrej atmosferze i empatii policjantów. Symbolem tego jest będący hitem sieci kadr z programu TVN24 z SMS-em od widza o treści: Szacunek dla policjantów z Czechowic-Dziedzic. Na zakończenie wiecu życzyli: „dobranoc, do zobaczenia jutro”.

Sami policjanci stwierdzają, że brak awantur to duża zasługa samych uczestników protestów, którzy z reguły nie przekraczają granic. Bo gdyby tak było, gdyby dochodziło do napaści fizycznych czy niszczenia mienia, to musieliby interweniować.

Manifestanci spodziewają się jednak dokręcania śruby. Trzeba pamiętać, że policjanci mają zwierzchników na rządowych szczeblach. A ci zapowiadają koniec pobłażania dla protestujących. – Mamy stan, w którym te demonstracje będą z całą pewnością kosztowały życie wielu ludzi. Ci, którzy do nich wzywają, a także ci, którzy w nich uczestniczą, sprowadzają niebezpieczeństwo powszechne, a więc dopuszczają się przestępstwa. Poważnego przestępstwa. Władze mają nie tylko prawo, ale także i obowiązek przeciwstawiania się tego rodzaju wydarzeniom – mówił podczas – być może historycznego – wystąpienia Jarosław Kaczyński, wicepremier odpowiedzialny za sprawy bezpieczeństwa państwa. – Agresywne i wulgarne zachowanie uczestników demonstracji, dewastowanie kościołów, profanacje miejsc kultu religijnego oraz pomników i tablic, upamiętniających wybitne osoby lub ważne wydarzenia w przestrzeni publicznej, spotkają się ze zdecydowaną reakcją funkcjonariuszy policji – oświadczył Mariusz Kamiński, minister spraw wewnętrznych i administracji. Z kolei prokurator krajowy Bogdan Święczkowski – jak informuje dziś Onet – rozesłał do prokuratur regionalnych pismo, z którego wynika, że z zarzutami karnymi muszą się liczyć organizatorzy manifestacji, ci, którzy do ich organizacji namawiają, a nawet ci, którzy je… pochwalają.