Mieszkanie przechodzi z rąk do rąk. Czasem po parę razy dziennie. Raz usługi świadczą w nim prostytutki, a klienci wchodzą jeden za drugim, raz odbywają się tak bezecne imprezy, że mieszkańcy nie mogą poznać własnego budynku, a innym razem ktoś postanawia się tu zabić. Krótkoterminowy najem mieszkań zaczyna być coraz większym problemem społecznym w Bielsku-Białej. Ci, którzy mają pecha trafić na takie sąsiedztwo, po długich mękach w końcu decydują się po prostu uciekać. Bo żadnego bata na takie zjawisko nie ma.
Zatracona idea
To jeden z wielu i coraz liczniej powstających budynków deweloperskich w Bielsku-Białej. Mieści się nieopodal ulicy Cieszyńskiej, całkiem blisko centrum miasta. Miejsce to przeszło dziesięć lat temu pomogło spełnić marzenia wielu bielszczan o własnym mieszkaniu w nowoczesnym i świetnie zlokalizowanym budynku. Pech chciał, że zmorą mieszkańców jest właśnie… nowoczesność. Taka jak w Warszawie czy Krakowie.
– Bielsko-Biała to bardzo atrakcyjne miasto. Przyciąga turystów. Tak jak – choć w mniejszej skali – stolica czy Wrocław. I wiąże się to z tymi samymi problemami, jakie występują w tych dużych miastach – mówi nam zarządca tego szczególnego budynku.
Ów problem stanowi rozrastający się rynek krótkoterminowego najmu. W teorii ludzie z całego świata, podczas turystycznych czy służbowych podróży, mieli w łatwy sposób znajdywać zwykłe mieszkania nawet na jedną noc. Wszystko to odbywa się za pośrednictwem szalenie popularnych platform internetowych, które w tym pośredniczą. I, generalnie, w ten sposób to działało, aż pojawiły się nazbyt twórcze rozwinięcia idei takiego wynajmu.
Ochroniarz pod drzwiami
– Ten problem obserwuję od około sześciu lat, gdy na szerszą skalę działam w budynkach deweloperskich. W wielkiej płycie nie było tego zjawiska. Obecnie krótkoterminowy najem jest bardzo popularny. Od dwóch-trzech lat około 30 procent mieszkań w budynkach deweloperskich jest wynajmowanych, a w każdym jednym budynku jakaś część także na krótki termin. Oznacza to nie tylko wynajmowanie mieszkań na jedną noc, ale nawet na godziny – przybliża zarządca budynku w pobliżu centrum miasta.
Mężczyzna tłumaczy, z czym wiąże się problem. – Stali mieszkańcy tracą poczucie bezpieczeństwa, bo codziennie mnóstwo obcych ludzi kręci się pod ich drzwiami. Niektórzy boją się choćby podświadomie ludzi z Bliskiego Wschodu. Inni narzekają na hałaśliwe imprezy, po których wszędzie walają się śmieci, co zwiększa koszty utrzymania nieruchomości. Wiele problemów jest ze świadczeniem w wynajmowanych na godzinach mieszkaniach usług seksualnych. Niektóre panie przyjeżdżają nawet z własnymi ochroniarzami. To, że turyści tłuką się z walizkami w środku nocy, jest chyba już najmniej uciążliwe – wylicza zarządca.
Wszystkie te problemy, i wiele innych, skumulowały się w budynku nieopodal Cieszyńskiej. Wystarczyło tylko jedno wynajmowane na krótko mieszkanie. – Właściciel ma prawo na nim zarabiać. Wynajął je firmie, która wykorzystuje ten lokal właśnie pod krótki najem – wskazuje zarządca.
Można osiwieć
O koszmarze, jaki przeszła, opowiedziała nam mieszkanka tego budynku deweloperskiego w centrum miasta. Wytrzymała w nim trzy lata, aż zdecydowała się wyprowadzić. Tak samo jak inni bezpośredni sąsiedzi dwupokojowego mieszkania, które nazwali… hotelem. – Wyprowadzili się ci, którzy mieszkali nad, pod i po bokach tego przybytku. Myśleliśmy, że to mieszkanie będą wynajmować osoby, chcące odpocząć w podróży. Ale idea tego rodzaju najmu została zatracona. To konkretne mieszkanie jest na przykład wynajmowane na imprezy. Wydaje się to niemożliwe, ale w dwóch pokojach potrafi imprezować nawet dwadzieścia osób. Proszę sobie wyobrazić, jaki mamy wtedy całonocny ryk, wrzask oraz muzykę puszczaną na cały głos. Gdy policja wyprowadza gości, a zostawia tylko najemców, to goście potrafią za jakiś czas wrócić i dalej tak samo się zachowywać. Do naszego bloku ze skargami na hałas przychodzili już nawet mieszkańcy sąsiednich budynków! – opowiada bielszczanka. – Rzeczywistość wygląda tak, że nie śpimy i tracimy nerwy, a ładny budynek jest stale zanieczyszczany przez osoby, którym nie zależy na jego stanie, bo wpadły tu dosłownie na chwilę – dodaje.
– W pewnym momencie zamontowaliśmy monitoring przy drzwiach, bo nie mieliśmy żadnego poczucia bezpieczeństwa. Kręci się tu tylu ludzi, a panie to chyba już nie na godziny, ale i na minuty przyjmują klientów. Ten, kto tego nie przeżył, nie zdaje sobie sprawy, jaki to codzienny koszmar. A ostatnio zdarzył się jeszcze śmiertelny wypadek w tym mieszkaniu – mówi kobieta.
Jak ustaliliśmy, 26 kwietnia do mieszkania wezwano służby w obawie, że przebywająca tam osoba może umrzeć na skutek podjęcia próby samobójczej. Na razie wiadomo tyle, że w środku znaleziono zwłoki 21-letniej kobiety z województwa łódzkiego. Wstępnie wykluczono w tym zdarzeniu udział osób trzecich. Z nieoficjalnych źródeł wiemy, że czas spędzały tam dwie pary młodych ludzi.
Gdy widziało się już wszystko
– Jestem już którymś z kolei zarządcą tego budynku. Mieszkańcy oczekują, bym rozwiązał problem, ale też wiedzą, że bez woli właściciela niewiele można zrobić. Muszę działać w określonych normach prawnych. A tu sam właściciel mieszkania przecież teoretycznie nic złego nie robi – tłumaczy zarządca.
Jak zauważa, możliwa jest tylko perswazja lub prawnik, który nadzwyczajnie się wykaże przed sądem. – Raz nam się udało na Złotych Łanach przekonać panią lekkich obyczajów do wyprowadzki. Ale takich sukcesów nie jest wiele – przyznaje. Żeby dać pełnię obrazu, trzeba zastrzec, że nie tylko najem krótkoterminowy daje się we znaki, bo stali lokatorzy także wyczyniają istne „cuda” i są nie do ruszenia. – Mnie już po tylu latach w tej branży nic nie zaskoczy. Widziałem wszystko. I czułem… Zgony odkryte po wielu tygodniach, mieszkania koszmarnie zapuszczone przez alkoholików, góry śmieci takie, że chodzi się w środku tylko wąskimi korytarzami… Podczas awantury żona wyrzuciła męża przez okno, monitoring uwiecznił też szalone sceny zazdrości, a ledwie przedwczoraj w jednym z budynków pobiły się dwie sąsiadki, a jedna drugą dusiła. Mieliśmy też pana, który zsuwał się po rynnie z trzeciego piętra i spadł. Do tego ogniska na korytarzach czy odpalanie motocykli w mieszkaniach – wylicza jednym tchem.
– Jeśli ktoś w sposób rażący wykracza przeciw porządkowi, jego mieszkanie niby można zlicytować. Ale działam od dwudziestu lat i wiem, że tak się nie da, że nie ma takich wyroków – stwierdza. Wyrok mają za to… zwykli mieszkańcy, skazani na koszmarne sąsiedztwo.
Patrząc z drugiej strony zawsze znajdzie się jakaś osoba której wszystko przeszkadza… Ja takiego problemu w mieście nie widzę…
Czytałeś artykuł czy tak z głowy? Musisz mieć podany adres zarządcy?
Degeneracja
przecież tam miłość kwitnie człowieka do człowieka, tylko miejsce dla Samca Alfa.
Zapraszam Panie i Panów na godziny do mnie. Full opcja. Gwarantuje pełne bezpieczeństwo i dobrą zabawę
Ziuta na forum mówiła o starych kurtyzanach, tylko pod takim warunkiem, podszywacz.
m***a tam, Ty dajesz za paczkę fajek
nic podobnego, podszywacz, biorę
Powinni lokatorzy zrobic zdjecia klijentom upublicznic je moze nie beda wtedy chodzic do tych przybytkow
tylko reklamę się zrobi paniom na zamówienie. Przybytki są potrzebne ale nie w takich miejscach i na takich zasadach, chętni byli i będą.
“miasto przyciąga turystów”?!? kałuski co ty pijesz?
Dla Ciebie Pan Kałuski, trochę szacunku.
Nie zdajesz sobie, podszywacz z kim zadzierasz, nie wolno się sprzeciwić.
Grozi mi pan?
beztroska nieświadomość to jest
Pisze to facet który ukrywał się dlugo na forum pod damskim imieniem, czyli podszywacz. A teraz ma żal że go rozpracowałam. I pisze od rzeczy.
jak zwykle żadnej ciągłości i swoje bzdety
Ludzie nie mogą normalnie funkcjonować, spać u siebie w domu a prawo bezradne
Państwo z dykty chroni prostaków a utrudnia życie normalnym ludziom
Czyli jesteś chroniony…
Jeśli “zaraza” już jest w Bielsku Białej i napływa z Polski z większych miast, no to niech Urząd Miasta pomyśli o zarządzeniu takiego lokalnego prawa, aby zarządca nie był bezradny jak tutaj mówi.