Wydarzenia Żywiec

Przyborów: W jednej chwili stracili cały dobytek

Fot. Profil facebookowy Haliny Kubicy

Ze łzami w oczach mogli tylko patrzeć, jak ogień trawi gromadzony od czterdziestu lat dobytek. Pocieszają się, że pożar nie zastał ich w środku nocy, bo mogliby się nie uratować. Choć gospodarstwo zostało niemal doszczętnie zniszczone, od razu ruszyła jego odbudowa. Bliscy, sąsiedzi, mieszkańcy Żywiecczyzny i zupełnie obcy ludzie ruszyli z pomocą, odbudowując nadzieje na szczęśliwe jutro.

Nocy z 3 września rodzina Kamińskich z Przyborowa nigdy nie zapomni. Około 21.00 w ich gospodarstwo na Moczarkach uderzył piorun.W domu była pani Maria i jej 25-letnia niepełnosprawna córka Marzena, która już zdążyła zasnąć. W dopiero co urządzonym pokoju na poddaszu budynku gospodarczego, w który trzasnął piorun, przebywał 35-letni syn Paweł. Ojciec Jan oraz dwie córki – 21-letnia Katarzyna i 23-letnia Barbara – dojechali później. – Huk towarzyszący uderzeniu pioruna był potężny, również w kuchni. Prąd chyba przeszedł po kablu telefonicznym w tym pomieszczeniu. Wyrwało gniazdko, a telefon stacjonarny się rozleciał. Wyszłam na pole, bo coś mi nie pasowało. Rozejrzałam się, ale nie widząc nic niepokojącego, wróciłam do kuchni. Po jakimś czasie leci do nas Janusz, mieszkający po sąsiedzku kuzyn. I krzyczy: „Marysia! Paweł! Palicie się!”. Od razu wyskoczyłam na zewnątrz i zobaczyłam, że dach płonie – opowiada o dramatycznych przeżyciach Maria Kamińska. – Całe szczęście, że sąsiad akurat był przy oknie i palił gromnicę. To właśnie on wezwał straż pożarną – dodaje.

Najważniejsze w tej chwili było ratowanie życia. Matka popędziła po swoją niepełnosprawną córkę, którą przeniosła do domu kuzyna. Ten z kolei mężczyzna pobiegł po 35-latka przebywającego na poddaszu płonącego budynku. Na ratowanie dobytku było już za późno. – Na szczęście zdążyliśmy jeszcze wyprowadzić ze stodoły naszą krowę – mówi pani Maria. Dreszcze przechodzą ją na myśl, że pożar mógłby wybuchnąć na przykład o północy. Rodzina, a szczególnie syn mieszkający najbliżej źródła pożaru, mogłaby się nie uratować. – Bogu dziękować, że żyjemy – podkreśla.

Fot. Profil facebookowy Haliny Kubicy

Zabudowania płonęły jak pochodnia. Paliwem dla ognia było między innymi zgromadzone w dużej ilości siano. Płomienie szybko przedostały się na budynek mieszkalny. Choć na miejscu aż roiło się od strażaków, którzy harowali przez osiem godzin, nie udało się uratować dobytku. – Przyjechałam na miejsce jako ostatnia z rodziny, ale widziałam ten pożar. To było straszne uczucie. Były łzy – opisuje Katarzyna Kamińska. – Człowiek widzi czasem takie zdarzenia w telewizji. Ale gdy chodzi o jego dobytek, to uczucia, jakie towarzyszą temu, że traci się go na własnych oczach, są nie do opisania. Choć zabudowania były stare, to o nie dbaliśmy, ciągle coś dobudowywaliśmy, wyposażaliśmy i remontowaliśmy. Jesteśmy już czterdzieści lat po ślubie i przez wszystkie te lata dbaliśmy o dom i gospodarstwo. Dopiero co było tu wesele. I nagle nic nam z tego nie zostało. Nienaruszony został tylko jeden jedyny pokój w całym domu. Reszta to gruzy albo nadaje się do oczyszczenia do gołych murów i odbudowy – stwierdza pani Maria.

Nie licząc doszczętnie zniszczonej stodoły, pożar strawił większą część budynku mieszkalnego wraz z całym wyposażeniem. W budynku gospodarczym przemienił w złom między innymi sprzęt rolniczy, elektronarzędzia warte około 30 tysięcy złotych, łodzie motorowe oraz sprzęt rolniczy i ogrodniczy. Straty są ogromne. Część ma pokryć ubezpieczenie.

Sześcioosobowa rodzina w jednej chwili straciła swoje miejsce do życia. Obecnie mieszka u krewnych w tej samej miejscowości. Jak mówi sołtys wsi Halina Kubica, pożar i przeprowadzka to szczególnie trudny czas dla 26-latki, która wymaga całodobowej opieki. – Ten dom stanowił dla niej bezpieczną przystań – wskazuje.

Fot. OSP Przyborów

Dramat mieszkańców wywołał ogromne poruszenie. Ale szybko się zamienił w konkretną pomoc. Rodzina ze wzruszeniem obserwowała, jak przybywało rąk do pracy, gdy syn państwa Kamińskich, budowlaniec, wziął się za odbudowę domu. – Wszyscy nam pomagają. Rodzina, przyjaciele, znajomi, okoliczni mieszkańcy. Podczas najtrudniejszych prac nad stawianiem dachu pracowało tu ponad dwudziestu ludzi. Jesteśmy wdzięczni, że możemy na nich liczyć – stwierdza Katarzyna Kamińska. – Zaangażowanie ludzi jest ogromne. Każdy pomaga nam jak tylko może. Niektórzy spali tylko po dwie godziny na dobę, żeby pomóc w odbudowie. Bardzo dziękujemy za ich dobre serce – dodaje pani Maria.

– W obliczu zbliżającej się zimy gorąco apeluję i proszę wszystkich, którzy chcą i mają możliwość przyjścia z pomocą poszkodowanym, aby nie pozostali obojętni na los ludzi dotkniętych nieszczęściem – mówi sołtys Halina Kubica. Apel ten nie pozostaje bez echa. Na internetowej platformie „Zrzutka.pl” (adres: zrzutka.pl/fdhac9) tylko w ciągu dwóch dni zbiórki prawie sto osób wpłaciło ponad pięć tysięcy złotych.

Ci, którzy chcieliby pomóc rodzinie z Przyborowa, mogą też dokonać bezpośredniej wpłaty na specjalnie uruchomione przez Żywiecką Fundację Rozwoju (ul. Niwy 8, 34-300 Żywiec) konto w Volkswagen Bank Polska SA o numerze:

29 2130 0004 2001 0224 8276 0043.

W tytule przelewu należy wpisać: Darowizna – „Pomoc dla rodziny Kamińskich z Przyborowa-Moczarek”.

google_news