Wydarzenia Cieszyn

Sadyści z wyrokami

Fot. Pixabay

– To był impuls, po prostu nie wytrzymałem – tak tłumaczył się mężczyzna z gminy Strumień, który rzucił w psa kamieniami. Cierpiał na bezsenność, a zwierzę zbyt głośno, jego zdaniem, szczekało. W nocy podszedł do płotu i po prostu wyżył się na psiaku. Odchodząc, słyszał jeszcze ciche popiskiwanie psa. Za chwilę zrobiło się cicho. Pies zdechł…

W ciągu ostatnich dziesięciu lat przed cieszyńską Temidą toczyło się 26 spraw dotyczących znęcania się nad zwierzętami. Większa część sprawców, w tym także wspomniany mieszkaniec gminy Strumień, otrzymała wyroki w zawieszeniu! – Ludzie nadal często nie są świadomi, że za znęcanie się nad zwierzętami grożą jakiekolwiek kary. Obecnie mamy bardzo dużo interwencji i ludzie są wręcz zdziwieni tym faktem. Ostatnio właściciel psa powiedział do mnie: „Pani, ja od dawna szukam kogoś, kto mi go zastrzeli”. Tak po prostu, do inspektora zajmującego się ochroną zwierząt – mówi Katarzyna Brandys z Fundacji dla Zwierząt i Środowiska „Lepszy Świat” z Ustronia. I trudno się temu dziwić, skoro większość mieszkańców powiatu cieszyńskiego, skazanych za znęcanie się nad zwierzętami, przebywa na wolności. I to nawet ci, którzy potraktowali swoje zwierzęta wyjątkowo brutalnie. Jak choćby mieszkanka Cieszyna, która adoptowała pieska rasy american stafford terrier. W 10 tygodni tak wygłodziła swojego pupila, że psiak miał uszkodzone narządy wewnętrzne. On został kaleką do końca życia, ona usłyszała wyrok sześciu miesięcy pozbawienia wolności w zawieszeniu na trzy lata oraz zakaz posiadania psów. Sędzia zobowiązał ją także do zapłacenia nawiązki w wysokości 1500 zł na fundację zajmującą się ochroną zwierząt.

Ani jednego dnia nie spędził w więzieniu także mieszkaniec Górek Wielkich, który brutalnie zabił cztery szczeniaki. Po prostu nie mógł znieść tego, że jego suczka… po raz kolejny się oszczeniła. Jednego z maluchów na oczach przerażonych dzieci swoich sąsiadów wyrzucił z pierwszego piętra mieszkania. Pozostałe pieski zabił, uderzając ich głowami o drzewo, a następnie zakopał je w pobliskim ogródku. Matka szczeniaków próbowała ratować swoje dzieci. Udało jej się nawet odkopać jednego z maluchów, ale nic już nie była w stanie zrobić… Mężczyzna usłyszał wyrok sześciu miesięcy więzienia w zawieszeniu na trzy lata, dostał też grzywnę w wysokości stu stawek dziennych po 10 zł, nakaz wpłacenia 1000 zł na rzecz organizacji zajmującej się zwierzętami. Zwolniono go z kosztów postępowania sądowego. Łagodniejszy wyrok usłyszał mieszkaniec Bąkowa, który utopił cztery szczeniaki w wiadrze, a następnie włożył je do pudełka i wyrzucił do potoku. Sędzia skazał go na trzy miesiące więzienia w zawieszeniu na dwa lata oraz 600 zł grzywny.

– Kary są zbyt łagodne i całkowicie niewspółmierne do czynów. Jak można dawać karę w zawieszeniu za zagłodzenie zwierzęcia? Przecież to żadna odczuwalna kara dla sadysty, który potrafi dopuścić się takiego czynu. Oczywiście dobrze, że w naszym cieszyńskim sądzie są to w przeważającej większości wyroki skazujące, ale zawieszenie to tak naprawdę żadna kara dla sprawcy. Nawiązki są małe i w większości nieściągalne, mimo że informujemy sądy o tym, że skazani nie wywiązują się z obowiązku ich zapłaty. Tak więc koniec końców skazany mimo wyroku ponosi przeważnie niewielkie kary finansowe związane z kosztami procesowymi. Moim zdaniem kary powinny być zaostrzone poprzez zmianę przepisów tak, aby nie dawać możliwości orzekania zawieszenia – twierdzi Katarzyna Brandys i dodaje, że większość sprawców nie pokazuje praktycznie żadnej skruchy. Są nawet tacy, którzy zabijają dla zabawy. Tak było w przypadku górala z Istebnej. Młody mężczyzna, wracając autem z dyskoteki, ku radości swoich pijanych towarzyszy umyślnie rozjechał jeża. Kompani śmiali się i robili zdjęcia wnętrzności zwierzaka. Sędzia ukarał go czterema miesiącami więzienia z warunkowym zawieszeniem na trzy lata, grzywnę 600 zł oraz dozór kuratora.

Wyjaśnienia składane przez osoby zadające cierpienie zwierzętom często są kuriozalne. Mężczyzna, który w 2018 roku z wiatrówki postrzelił czworonoga tak wyjaśniał śledczym motywy swojego postępowania: „Byłem w garażu i widziałem jak ten kot przechodzi podwórzem i trzyma w pysku małego ptaszka. Mnie ten widok tak poruszył, że nie zastanawiałem się dużo tylko odruchowo sięgnąłem po wiatrówkę i strzeliłem w kierunku tego kota” – czytamy w aktach sądowych. Za postrzelenie zwierzęcia mężczyzna został skazany na trzy miesiące więzienia w zawieszeniu na dwa lata. Musiał także zapłacić 1000 zł organizacji prozwierzęcej. Z kolei zniszczoną firanką wartą 600 zł usprawiedliwiała swoje postępowanie kobieta, która porzuciła dwa koty w Ustroniu. Kobieta miała pecha – całe zajście nagrały kamery monitoringu…

W wielu przypadkach cierpienia zwierząt można byłoby uniknąć. Gdyby ich właściciele odpowiednio się nimi zajęli – pilnowali diety, szczepili, chodzili na regularne wizyty do weterynarza. Jeden z mieszkańców Śląska Cieszyńskiego zastrzelił swojego ukochanego psa, tłumacząc, że chciał skrócić mu cierpienia. Nie stać go było na weterynarza, więc sięgnął po broń. Jak się okazało, psiak cierpiał na kolkę. Rodzina karmiła go resztkami ze stołu, a tego dnia na obiad były gołąbki. Kapusta spowodowała bóle brzucha. Pies piszczał całą noc…

google_news